Najgorsze było oczekiwanie

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2006-07-31 00:00

Wypełnianie wniosków i kompletowanie dokumentacji nie są tak kłopotliwe jak opóźnienia w podejmowaniu decyzji przez urzedników.

Drukarnia i wydawnictwo Masterprint, działające w Żernikach pod Wrocławiem, podpisało umowę o dofinansowanie inwestycji w ramach działania 2.3 Sektorowego Programu Operacyjnego Wzrost Konkurencyjności Przedsiębiorstw. Projekt polegający na zakupie i instalacji innowacyjnej maszyny został już zrealizowany. W czerwcu firma złożyła wniosek o płatność, jest gotowa do rozliczenia inwestycji, jednak musi jeszcze czekać około miesiąca na kontrolę. I — jak twierdzi Anna Pawłowska, właścicielka Masterprint — właśnie to oczekiwanie jest największym problemem podczas ubiegania się o dotacje z funduszy unijnych, chociaż uzyskanie decyzji o dofinansowaniu wcale nie jest trudne.

Na starcie

Zdaniem Anny Pawłowskiej, samo przygotowywanie i dopełnianie wszelkich formalności jest do pokonania dla każdego, kto prowadzi działalność gospodarczą.

— Jeżeli ma się za sobą doświadczenia z ubieganiem się o kredyt czy leasing, to aplikowanie o dofinansowanie z funduszy strukturalnych nie powinno sprawić nikomu większych trudności. Formularze są dość zrozumiałe, a potrzebne załączniki to tak naprawdę podstawowe dokumenty — mówi właścicielka firmy.

Uważa ona, że najbardziej uciążliwym z punktu widzenia przedsiębiorcy problemem są ciągłe opóźnienia w wydawaniu decyzji przez urzędników. Firma Masterprint złożyła wniosek we Wrocławskiej Agencji Rozwoju Regionalnego w październiku 2005 r. Stąd stosunkowo szybko trafił do urzędów centralnych w Warszawie, gdzie czekał kilka miesięcy na rozpatrzenie.

— Najgorszy był ostatni miesiąc przed końcową decyzją. Nasz projekt przeszedł już wszystkie etapy oceny i decyzja o przyznaniu wsparcia już właściwie zapadła. Niestety wniosek czekał cały miesiąc w Ministerstwie Finansów na jeden, ostateczny podpis. Na szczęście nie spowodowało to żadnych poważnych komplikacji, ale lekko pokrzyżowało nasze plany, ponieważ musieliśmy wstrzymać się z rozpoczęciem inwestycji — tłumaczy Anna Pawłowska.

Finisz

Na tym jednak nie koniec czekania. Firma złożyła w czerwcu wniosek o płatność. Jest gotowa do rozliczenia projektu, jednak kontrola odbędzie się pod koniec sierpnia. Kolejne miesiące upłyną, zanim w warszawskich urzędach zapadnie decyzja o wypłacie dofinansowania.

— Wszystko rozbija się o czekanie. Najpierw musieliśmy zwlekać z realizacją inwestycji, a teraz może upłynąć kilka miesięcy, zanim otrzymamy pieniądze. Nie mamy na szczęście problemów ze spłatą rat kredytu ze środków własnych, ale jest wiele małych firm, które bez szybkiej wypłaty należnych środków mogą sobie nie poradzić — mówi Anna Pawłowska.

Mimo uciążliwości związanych z opóźnieniami, właścicielka Masterprint jest bardzo zadowolona, że zdecydowała się na podjęcie starań o wsparcie z Unii Europejskiej. Uważa to za osobisty sukces. Dzięki pomocy unijnej firma zaopatrzyła się w nowoczesną maszynę drukarską wartą około 100 tys. EUR, z czego 50 proc. ma zostać sfinansowanych ze środków z funduszy strukturalnych.

— To był świetny zakup. Dzięki tej maszynie polepszyliśmy jakość naszych produktów i zdobyliśmy nowych klientów. Technologia przez nią wykorzystywana dopiero niedawno została wprowadzona na świecie, a my już nią dysponujemy. Gdyby nie dofinansowanie, nie bylibyśmy w stanie sobie na to pozwolić. Ponadto dzięki środkom z UE będziemy mogli dalej się rozwijać i na pewno będziemy się starali skorzystać z szansy, którą dają fundusze strukturalne, w latach 2007-13 — mówi Anna Pawłowska.