W dzisiejszych czasach dzieci muszą znać się na samochodach, bo inaczej nie wypada. Mama jeździ, tata też, a koledzy w szkole fascynują się rajdami albo Formułą 1. Najmłodsi bez problemów przyswajają wiedzę na tematy techniczne. Czasami nawet zdarza się, że Jaś lepiej niż pan Jan obsługuje komputer pokładowy auta. Nie ma się czemu dziwić, wszak mamy XXI wiek.
Okazuje się, że motoryzacyjne terminy typu ABS, wtrysk paliwa czy oes nie są jedynie domeną dorosłych pasjonatów motoryzacji.
Dla typowego, ośmiolatka jest dzisiaj oczywiste że np. moc 100 KM przy małej masie auta powinna się przekładać na niezłe osiągi. Podczas oglądania wchodzącego na rynek pojazdu, uwadze dziecka nie ujdą również takie detale jak sportowe fotele czy kierownica.
Mali kierowcy, na razie dosiadający rowerów, znają nawet motoryzacyjny slang.
— Fajna fura, pełen wypas, klima, elektryka, alu (aluminiowe obręcze kół). Takim to można depnąć — komentuje sportowe auto kilku uczniów szkoły podstawowej.
Dobrze, jeżeli rodzice pomagają rozwinąć się tej pasji i zabierają dzieci na tor kartingowy lub uczą je podstaw jazdy samochodem na polnych drogach. Mistrzowie sportów samochodowych zaczynali kariery siedząc za kierownicą na kolanach swoich ojców.
Bertone, Giugiaro, Pininfarina czy Jelec to znane w świecie motoryzacyjnym nazwiska projektantów samochodów. Młodzież też ma swoje wizje aut przyszłości i co ciekawe, one także dowodzą sporej znajomości techniki. Oczywiście na pierwszy rzut oka, dziecięce rysunki aut nie wyglądają na coś, co mogłoby wejść do produkcji, ale kto wie. Każdy przecież czytał „Pana Samochodzika” Zbigniewa Nienackiego. W tej książce auto potrafiło pływać, więc dlaczego nie miałoby latać.
Początkujący projektanci wiedzą, że samochód powinien mieć antenę (do telefonu satelitarnego oczywiście), tak mocny silnik, że z rury wydechowej aż ogień bucha, no i, oczywiście, duże koła. Może kiedyś, jeden z autorów tych futurystycznych wizji zaprojektuje auto, które zrewolucjonizuje rynek.
