Działa pani w zmaskulinizowanej branży…
To prawda, branża chemiczna nadal jest domeną mężczyzn. Dlatego BASF Polska prowadzi autorską kampanię społeczną „Chemia jest Kobietą”, by zmienić te proporcje przez zachęcanie kobiet do pracy w tym sektorze – mylnie postrzeganym jako odpowiedni tylko dla mężczyzn.
W jaki sposób przekonujecie społeczeństwo, że chemia jest kobietą?
Angażujemy dziewczyny i młode kobiety – studentki, nasze pracownice i partnerki biznesowe – w inspirujące inicjatywy i działania na rzecz rozwoju ich karier. W naszej kampanii mówimy o tym, że nie ma już męskich zawodów. Pokazujemy możliwości zawodowe i sukcesy kobiet na różnych szczeblach kariery i w różnych przedziałach wiekowych.
Nie zapominamy też o dziewczynkach – współpracujemy z fundacjami Inspiring Girls Polska oraz Kosmos dla Dziewczynek, które wspierają je w budowaniu przywództwa i pozwalają odkrywać w sobie ciekawość i odwagę do działania.
To ważne, bo nie wszystkie dziewczynki mają inspirujące kobiece wzorce w rodzinie…
To prawda. Jeśli dziewczynki nie widzą, ile różnych ról mogą spełniać kobiety, nie zbudują marzeń ani nie wytyczą sobie celów, bo nie mają do tego podstaw. Być może w aglomeracjach, gdzie kobiety reprezentują różne zawody i mają do odegrania wiele prywatnych i biznesowych ról, tego problemu nie ma. W mniejszych miastach czy na wsiach często inspirujących wzorców jest mniej.
Co jeszcze można zrobić, żeby poprawić pozycję kobiet w biznesie?
Zachęcać je i aktywizować przez różne inicjatywy. Dobrym przykładem jest 30% Club – kampania biznesowa mająca na celu zwiększenie reprezentacji kobiet na szczeblu zarządów i kadry kierowniczej największych firm na świecie.
Widać już chyba wpływ tych działań, bo wśród pracowników BASF Polska jest spory odsetek kobiet.
Bardzo mnie cieszy, że prawie 50 proc. zatrudnionych w firmie to kobiety, a w kadrze zarządzającej ponad 50 proc.
Czyli różnorodność jest trendem zmieniającym także branżę chemiczną.
Tak – i nie chodzi tylko o płeć, lecz także o wiek, pochodzenie, zainteresowania itp. Wiemy, że różnorodne zespoły są bardziej efektywne, dlatego temat różnorodności, polityki włączającej, a nie wykluczającej jest dla nas niezwykle istotny.
Kultura włączająca to jednak dość nowy standard. Jak wspomina pani początek swojej drogi zawodowej, czy było wówczas coś, co budziło pani obawy?
Muszę przyznać, że na początku kariery miałam w sobie dużo odwagi czy raczej młodzieńczej naiwności, która pozwalała mi wierzyć, że ze wszystkim dam sobie radę. Oczywiście czasami dostawałam po łapach, bo okazywało się, że zadanie mnie przerosło lub wymagało poświęcenia o wiele więcej czasu, niż założyłam. Bywało i tak, że pewnych rzeczy musiałam się nauczyć w bardzo krótkim czasie. Na przykład kiedy zostałam delegowana do Hiszpanii, a nie mówiłam ani słowa po hiszpańsku, w sześć miesięcy musiałam się go nauczyć, i to biegle, bo moi pracownicy nie mówili w innym języku. Zdarzały się też sytuacje problematyczne, momenty zawahania, ale przyznam, że zawsze udawało mi się wyjść z nich obronną ręką.
Czy konieczność błyskawicznego przyswojenia sobie obcego języka była największym wyzwaniem zawodowym, czy może ocenia tak pani inną sytuację?
Na początku roku 2000, pracując w poprzedniej firmie, zostałam oddelegowana do pracy w Wielkiej Brytanii. W Polsce zajmowałam się sprzedażą, odnosiłam duże sukcesy, a delegacja była nagrodą. W związku z tym myślałam, że zostanę przyjęta z honorami na tak zwanym czerwonym dywanie. Okazało się, że nie dość, że nikt specjalnie na mnie nie czekał, to jeszcze jako Polka z Europy Wschodniej powinnam się cieszyć, że w ogóle tu jestem i nie mieć zbyt dużych oczekiwań. Muszę przyznać, że po paru latach pracy, kiedy musiałam walczyć z negatywnym stereotypem i udowadniać, że nie jestem gorsza, sama zaczęłam wątpić w swoje kompetencje i umiejętności. Ostatecznie pomógł mi coaching i… zmiana pracy.
Czasem jednak przegrywamy. Jak się otrząsnąć po porażce?
Porażki to naturalny element życia prywatnego i zawodowego. Uznanie tego jest kluczem do sukcesu – pomaga utrzymać życiową równowagę. Łatwiej przezwyciężyć porażki, jeśli jesteśmy przygotowani na to, że się pojawią na naszej drodze. Nie ma ludzi nieomylnych, a dodatkowo na błędach naprawdę można się wiele nauczyć.
W takim razie równie naturalne będą sukcesy: jaki uważa pani za swój największy?
Pogodzenie kariery z życiem osobistym – to nadal nie jest proste dla kobiet. Powiedziałabym, że to duże wyzwanie, gdy zakłada się rodzinę, a kariera nabiera rozpędu. Trzeba się nauczyć zachowywania równowagi między wymaganiami ról biznesowych i prywatnych.
Jakie cechy powinien mieć dobry lider?
To się na pewno zmienia na przestrzeni lat. Dziś wskazałabym na empatię, umiejętność komunikacji z pracownikami i partnerami biznesowymi, które są kluczowe dla dobrego zarządzania zespołem.
Czy uważa się pani za dobrą szefową?
Myślę, że to pytanie do pracowników. Dlatego w naszej firmie przeprowadzamy ankiety, w których można wyrazić opinię na temat kadry zarządzającej. Taki feedback jest dla mnie najważniejszy, bo pokazuje elementy, nad którymi warto popracować. W większości jest jednak pozytywny, co mnie oczywiście bardzo cieszy.
W takim razie zapytam też, co ceni pani u pracowników.
Otwartość, umiejętność współpracy, elastyczność, komunikację dostosowaną do sytuacji i osoby – to zdecydowanie cenię najbardziej.
Jakie decyzje są dla pani najbardziej stresujące?
Te, które personalnie dotykają zatrudnionych w firmie, którą zarządzam.
To rzeczywiście trudne. Jak więc dbać o życiową równowagę?
Moja rodzina bardzo się stara, by ta równowaga była obecna w moim i tym samym w ich życiu. Są dla mnie dużym wsparciem przy utrzymaniu tego balansu. Dodatkowo staram się codziennie uprawiać sport – biegam, gram w tenisa. Dla mnie to najlepszy sposób na oczyszczenie umysłu. Mam zajęcia, które są ważnym rytuałem i dają mi poczucie równowagi.
Kiedy powiem: kobiety mają moc, o czym pani pomyśli?
Pomyślę, że to prawda. Ponad połowa społeczeństwa to kobiety – już to daje nam całkiem sporą przewagę i moc sprawczą. Nawet mimo to, że do niedawna było to społeczeństwo bardzo konserwatywne, a role kobiece mocno zdefiniowane zdecydowanie nie na naszą korzyść. Natomiast pozytywna informacja jest taka, że podział ról czy zawodów na męskie i damskie odchodzi w niepamięć. Kobiety mogą robić to, co je interesuje, podążać za pasjami i marzeniami, jeśli tylko chcą. A mnogość przykładów kobiet, które osiągnęły sukces, zdecydowanie pomaga tę moc w sobie odnaleźć.
Czym ona jest dla pani?
Moc, czy posiadanie mocy to dla mnie możliwość realizacji zamierzonych celów, marzeń prywatnych i biznesowych. Trzeba tylko naprawdę chcieć i znaleźć w sobie odwagę, by zobaczyć różne możliwości i z nich skorzystać. Ważne jest także znalezienie w sobie determinacji do działania, ale też wiara, że tę się moc ma.
Skąd ją pani czerpie?
Przede wszystkim z doświadczenia zawodowego i wsparcia rodziny. Nie bez znaczenia są także cechy charakteru. Natomiast myślę, że odwagę do działania mam dzięki dobrym przykładom, które mogłam obserwować na początku kariery biznesowej, a także w rodzinie.
Jeśli chodzi o biznesową moc, to obecnie naprawdę dużo się dzieje. Odbywa się wiele inspirujących i aktywizujących kobiety debat, kongresów, szkoleń czy programów mentoringowych. Każdy może znaleźć dla siebie takie, które pozytywnie wpłyną na karierę czy ogólnie na rozwój osobisty.
Kobiety mają moc, ale potrzeba silnych impulsów, żeby ją przebudzić – czy zgodzi się pani z tą tezą?
Takie akcje jak np. Kobiety na Wybory czy mocne impulsy do działania zdecydowanie budzą moc kobiet, ale wydaje mi się, że najważniejsza jest praca u podstaw, tj. praca z kobietami na wcześniejszych etapach ich życia, kiedy są jeszcze dziewczynkami. Stereotypy tworzą się bardzo wcześnie – już w pierwszych klasach szkoły podstawowej. Dlatego jeśli będziemy wspierali dziewczęcą moc, inwestowali w edukację, budowali odporność dziewcząt, inspirowali je do podążania za zainteresowaniami i marzeniami, to jako kobiety będą o wiele silniejsze i bardziej świadome swojej wartości i możliwości.
Artykuł jest częścią projektu 100 Kobiet Biznesu 2023