Na amerykańskich rynkach doszło w poniedziałek do największej w tym roku wyprzedaży akcji. Średnia Przemysłowa Dow Jones traciła w pewnym momencie ponad 1100 pkt, a tzw. „indeks strachu” zanotował największą wartość od 2022 roku. Wyprzedaż wywołała obawa przed pogorszeniem sytuacji gospodarczej, a nawet recesją, wzmocniona ostatnimi wypowiedziami prezydenta Donalda Trumpa, który nie zaprzeczył, że skutkiem jego polityki handlowej może być wyhamowanie wzrostu gospodarczego. Podobne stanowisko przedstawił sekretarz skarbu Scott Bessent, który tak jak prezydent przekonywał, że możliwe osłabienie gospodarcze będzie tylko okresem przejściowym do nowego wspaniałego świata.
Inwestorzy zareagowali na to negatywnie zwłaszcza, że ekonomiści zaczęli obniżać prognozy dla gospodarki USA. W poniedziałek zespół ekonomistów Goldman Sachs, kierowany przez Jana Hatziusa, obniżył prognozę tegorocznego wzrostu gospodarczego USA do 1,7 proc. z dotychczasowych 2,4 proc. tłumacząc to oczekiwanym wpływem ceł wprowadzanych przez Trumpa. Wcześniej Michael Gapen, główny ekonomista Morgan Stanley skorygował swoją prognozę do 1,5 proc. z wcześniejszych 1,9 proc. Zarówno ekonomiści Goldman Sachs jak i Morgan Stanley podwyższyli jednocześnie prognozę inflacji. To zły scenariusz dla rynku, który już wcześniej sygnalizował strach przed stagflacją. Pogłębić mogła go dodatkowo wiadomość przekazana w poniedziałek przez Fed w Nowym Jorku, o pierwszym od czterech miesięcy wzroście oczekiwań inflacyjnych.
Coraz częściej słychać również spekulacje o recesji amerykańskiej gospodarki, która jak powiedział jeden z ekspertów, nie jest może prawdopodobna, ale nie jest już również nie do pomyślenia. Mohamed El-Erian, były szef PIMCO powiedział w poniedziałek, że obecnie widzi 25-30 proc. prawdopodobieństwo wejścia gospodarki USA w recesję w tym roku. Przed tym jak Trump zaczął wprowadzać swoją politykę celną szacował je na 10 proc. Rentowność obligacji USA spadała cały dzień. 2-letnich na koniec sesji o ponad 10 pkt bazowych, najmocniej od września, do 3,895 proc., czyli najniżej od początku października ubiegłego roku. Obawa słabnięcia gospodarki spowodowała jednocześnie spadek notowań ropy najniżej od września.
W poniedziałek spadła wartość ok. 80 proc. spółek notowanych na amerykańskich rynkach akcji. W S&P500 odsetek taniejących spółek wynosił prawie 70 proc., a największy spadek kursu notowała Tesla (-15,5 proc.). Podaż przeważała w 9 z 11 głównych segmentach indeksu. Najmocniej taniały spółki IT (-4,3 proc.), dostawcy dyskrecjonalnych dóbr konsumpcyjnych (-3,9 proc.) i usług telekomunikacyjnych (-3,5 proc.). Najlepiej na tle rynku wypadły segmenty spółek energii (0,9 proc.) i użyteczności publicznej (1,0 proc.).
W Średniej Przemysłowej Dow Jones spadły kursy 22 z 30 spółek. Najmocniej zmniejszała się wartość technologicznych blue chipów Apple (-4,85 proc.) i Nvidii (-5,1 proc.) oraz banku Goldman Sachs (-5,1 proc.). Najbardziej odporne na lęki inwestorów okazały się koncern naftowy Chevron (0,8 proc.), dostawca szerokiej gamy dóbr dla biznesu i gospodarstwa domowego 3M Co. (0,9 proc.) oraz telekom Verizon (1,0 proc.).
Ponad 80 proc. z prawie 3,3 tys. spółek z Nasdaq Composite kończyło sesję spadkiem kursu. Podobny odsetek taniejących spółek był w węższym i zawierającym spółki największej kapitalizacji Nasdaq 100 (-3,8 proc.). Indeks tzw. wspaniałej siódemki kończył sesję spadkiem o 5,4 proc., choć w trakcie sesji sięgał on momentami prawie 7 proc. Taniały akcje wszystkich spółek z tej grupy. Przecena Tesli (-15,5 proc.) była największa od 2020 roku i spółka straciła całą wartość zyskaną w okresie po wyborach prezydenckich w USA. Przyczynić się do niej miało obniżenie przez UBS prognoz dostaw aut spółki w tym kwartale oraz całym roku. Najmniejszą stratę we „wspaniałej siódemce” zanotował Amazon.com (-2,3 proc.).