Najwyższy czas się zbroić

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2024-05-09 18:20

Obronność jest dziś tematem numer 1 w Unii Europejskiej i w nowej perspektywie każdy fundusz będzie w mniejszym lub większym stopniu związany z obronnością.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W nowej Komisji Europejskiej, która powstanie po czerwcowych wyborach do europarlamentu, po raz pierwszy pojawi się stanowisko komisarza ds. obronności. Elżbieta Bieńkowska, przewodnicząca Rady Center for European Policy Studies przypomniała, że idea utworzenia tego typu stanowiska pojawiła się już wtedy, gdy ona pełniła funkcję komisarza UE ds. Rynku Wewnętrznego, Przemysłu, Przedsiębiorczości i MŚP.

Idea Jean-Claude'a Junckera

Chodzi o lata 2014-19, gdy na czele Komisji Europejskiej stał Jean-Claude Juncker. Bardzo zależało mu na tym, żeby zacząć współpracę w tej sferze i dlatego utworzono europejski fundusz obronny. Stanowiska komisarza nie utworzono, ponieważ we Wspólnocie nie przywiązywano wtedy zbyt dużej wagi do kwestii obronności i wiele państw członkowskich na czele z Wielką Brytanią sprzeciwiało się takiemu pomysłowi. Dość powszechne było też przekonanie, że wspólna obronność europejska może kolidować z członkostwem poszczególnych unijnych państw w NATO. Dziś międzynarodowa sytuacja jest zupełnie inna niż wtedy i podejście radykalnie się zmieniło.

- Pamiętajmy jednak, że ten nowy komisarz to nie będzie ktoś typu ministra obrony Unii Europejskiej, tylko urzędnik odpowiedzialny za wspólnotowy przemysł obronny. Nadal bowiem aż 80 proc. zakupów sprzętu obronnego państw Unii Europejskiej jest dokonywanych poza Wspólnotą – w USA, czy w Krei Południowej – zauważa Elżbieta Bieńkowska.

W jej przekonaniu tu konieczne są głębokie i możliwie szybkie zmiany. Co więcej, świadomość tego jest już powszechna.

- Dziś wszyscy o tym mówią. I praktycznie w każdym z unijnych funduszy, łącznie z funduszami spójności, które służą temu, by biedniejsze kraje doganiały średnią europejską, ma być zawarte kryterium związane z obronnością. Mówi się też o tym, że być może Europejski Bank Inwestycyjny zniesie niektóre ze swoich wewnętrznych ograniczeń i będzie mógł finansować zakupy związane z obronnością. Wraca idea obligacji obronnych. Pytanie, czy kraje unijne będą chciały ponownie zadłużyć się tak, jak już raz to zrobiły w związku z pandemią COVID-19 – mówi Elżbieta Bieńkowska.

W jej opinii nie jest to jeszcze ten moment, by mówić o unijnej armii.

- Na razie mówimy tylko o współpracy w przemyśle obronnym i jak najlepszym wykorzystaniu funduszy, aby ten przemysł wzmocnić i żebyśmy mogli sie sami zbroić – wyjaśnia była unijna komisarz.

Problem w tym, że na ten cel przeznaczono na razie bardzo niewielkie kwoty, bo na lata 2025-27 ma to być tylko 1,5 mld EUR. Ten fakt niepokoi prof. Monikę Sus z Centrum Badań nad Bezpieczeństwem Międzynarodowym (CBnBM) i PAN.

- Skala niedofinansowania obronności w Unii Europejskiej w ciągu ostatnich dwóch dekad była ogromna. Dlatego teraz musimy się zbroić w znacznie większym stopniu niż wcześniej i znacznie szybciej. Unia Europejska jako instytucja jest już na to gotowa, ale potrzebna jest wola polityczna państw członkowskich – mówi prof. Monika Sus.

Putin i dżihadziści

W jej opinii kwota, jaką na ten cel przeznaczono, jest stanowczo za mała.

- Same tylko Niemcy, które w powszechnym odczuciu wydają na obronność za mało, przeznaczają na ten cel 50 mld EUR rocznie. Cała Unia Europejska powinna więc wydawać 50 razy więcej, niż te 1,5 mld EUR zaplanowane na lata 2025-27 – uważa przedstawicielka CBnBM.

Skąd ten powszechny nacisk na obronność? Odpowiedź nie jest wcale taka oczywista. Ma to rzecz jasna związek z wojną w Ukrainie, która toczy się tuż za granicami Unii Europejskiej, ale nie wyłącznie.

- Architektura bezpieczeństwa uległa drastycznej zmianie, ale nie jest to wynik agresji Putina w Ukrainie. Impulsem był rok 2008 i wojny rosyjsko-gruzińskiej. To, jak będzie wyglądało zakończenie konfliktu w Ukrainie, określi przyszłość naszego kontynentu – przyznaje prof. Aleksandra Gasztold z NASK Państwowego Instytutu Badawczego.

Zaraz przywołuje jednak i inne niepokojące tendencje, które każą Unii Europejskiej zwrócić baczną uwagę właśnie na obronność. Chodzi m.in. o mobilizację organizacji o profilu narodowo-wyzwoleńczym i dżihadystycznym, co stanowi nowy impuls w historii terroryzmu. A terroryzm właśnie się odradza i to nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale także w ujęciu globalnym.

- Właśnie dlatego szanse na przezwyciężenie tych zagrożeń dostrzegam przede wszystkim we wspólnych zamówieniach, wspólnym zbrojeniu się, we wspólnych projektach technologicznych – deklaruje prof. Aleksandra Gasztold.

Ryzyko Donalda Trumpa

Jej zdaniem kolejnym elementem tej układanki jest sytuacja polityczna w Stanach Zjednoczonych.

- Potencjalna wygrana Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w tym roku zdecyduje o nowej tożsamości Unii Europejskiej w kwestiach obronności i bezpieczeństwa – uważa przedstawicielka NASK.

Również zdaniem prof. Moniki Sus wybór Trumpa to dla Europy w kontekście bezpieczeństwa najgorszy z możliwych scenariuszy.

- Potencjalna druga prezydentura Trumpa będzie dużo gorsza dla stabilności transatlantyckiego układu, niż była pierwsza, ale państwa członkowskie UE mogą się przygotować na taką ewentualność – mówi przedstawicielka CBnBM.

Fenomen Trumpa to oczywiście przejaw szerszej, globalnej tendencji polegającej na rosnącej popularności populistów zarówno po lewej, jak i po prawej stronie sceny politycznej.

- W Europie partie populistyczne są w prawie co trzecim rządzie. To oznacza, że dokonuje się przesunięcie od demokracji liberalnej do demokracji populistycznej - zauważa Iveta Radičová, premier Słowacji w latach 2010-12.

Jednym z krajów, gdzie dziś rządzą populiści, jest właśnie Słowacja. Te nurty polityczne są wspierane przez rosyjskie cyberataki i rosyjską propagandę, która – jak zauważa Iveta Radičová - działają niebywale skutecznie. Dowód?

- Aż 47 proc. obywateli państw Europy Środkowo-Wschodniej martwi się, że dostarczanie sprzętu obronnego Ukrainie sprowokuje Rosję i doprowadzi do tego, że zaatakuje ona kolejne kraje – mówi była słowacka premier.

W tym właśnie upatruje jednej z przyczyn, dla których obronność nie jest wcale głównym tematem na Słowacji.

Zupełnie inaczej jest na Litwie.

- Mamy w tym roku wybory prezydenckie, europejskie oraz parlamentarne i głównym tematem każdych z nich jest obronność. Bo Litwa, tak samo jak i pozostałe kraje bałtyckie, nie zapomniały i dobrze wiedzą, jakie zagrożenie stanowi Rosja wraz z Białorusią – wyjaśnia Ewelina Dobrowolska, minister sprawiedliwości Litwy.

Postawa klasy politycznej Słowacji może zatem dziwić. Tym bardziej, że dotychczas największe różnice w spojrzeniu na Rosję można było zauważyć w krajach Europy Zachodniej i Wschodniej. To jednak już przeszłość.

- W Unii Europejskiej z powodu wojny w Ukrainie nastąpiło zbliżenie stanowisk państw z Zachodu i ze Wschodu. To ogromny skok, który pojawił się właśnie w związku z zagrożeniem. Bez tego zbliżenia się stanowisk nie byłoby takich zmian, jakie dziś mamy w UE – mówi w kontekście podejścia do obronności prof. Monika Sus.