NBP będzie gotowy do „E-Day”
Przez kilka tygodni zastanawiałem się, kiedy nasi decydenci zaczną wreszcie uświadamiać społeczeństwu skutki wprowadzenia z nowym rokiem wspólnej waluty w większości krajów Unii Europejskiej. Szczerze mówiąc, bałem się, że wobec wielu innych problemów (musimy choćby wynegocjować sami ze sobą, kiedy chcemy wejść do Unii) fakt debiutu euro może zostać przez nich zlekceważony.
Tym większe brawa dla Narodowego Banku Polskiego, który efektownie rozpoczął kampanię informacyjną na ponad pół roku przed „Euro-Day”. To dobrze, że bank centralny tak wcześnie wziął na siebie tę odpowiedzialność. Ale debiut euro znacznie wykracza poza domenę NBP i banków komercyjnych.
Spójrzmy, jak wygląda sytuacja w krajach bezpośrednio dotkniętych euro. O ile można zrozumieć, że 90 proc. Polaków nie zdaje sobie sprawy z noworocznych zmian, o tyle w samej Unii tej świadomości nie ma jeszcze aż 60 proc. mieszkańców! Tymczasem bankierzy chłodno podają liczby: 1 stycznia w obiegu ma się znaleźć 14,5 mld banknotów i 56 mld monet euro. W samych Niemczech w okresie przejściowym trzeba usunąć z rynku blisko 100 tys. ton metalowych marek i fenigów, a nie ma ich czym przewieźć, bo brakuje opancerzonych furgonetek.
W krajach takich jak Hiszpania, gdzie kwitł czarny rynek, już masowo trafiają do obrotu pesety, trzymane w domowych pończochach. Efekt? Zauważalnie wzrosły m.in. ceny nieruchomości, które zaczęły być bardzo poszukiwanym towarem.
Właściciele europejskich sieci handlowych liczą na wielkie żniwa pod koniec roku, gdy marki, franki czy guldeny zaczną być masowo zamieniane na wyjątkowo hojne prezenty gwiazdkowe. Z kolei organizacje kart płatniczych spodziewają się ogromnego wzrostu ruchu w okresie przejściowym, gdy nie przyzwyczajeni do nowych pieniędzy konsumenci będą zapewne chętniej sięgać po „plastik”. Będą też pielgrzymować do bankomatów, które trzeba przestroić na nowe banknoty.
Polska nie jest i zapewne jeszcze długo nie będzie członkiem Europejskiej Unii Monetarnej. Ale to nie oznacza, że ominie nas wstrząs towarzyszący wprowadzeniu euro. Warto więc — śladem NBP — zastanowić się, jaki będzie wpływ tej operacji na nasze finanse osobiste i transakcje prowadzone przez polskie firmy.