Na firmowym blogu Agra-Art czytamy m.in.:
„(…) niby to dom aukcyjny, ale zachowuje się jak galeria. Promuje i jednocześnie robi aukcje tego, co promuje. Na rynku sztuki te role są wyraźnie rozdzielone. Aukcja to odbicie rynku - sprawdzenie cen, ustalenie nowych wartości. Galeria - to nadawanie wartości przez promowanie, wystawy, targi itp.” – ta niejasność działań wydaje się być kluczowa w tym wypadku, a używanie w nazwie słów „dom aukcyjny” jawi się jako pewnego rodzaju nadużycie.
Dalej autor porusza problem wyznaczania wygórowanych cen za prace mało znanych artystów oraz niejawność przeprowadzanych aukcji:
„Artyści, jakich reprezentuje DAAH nie są szczególnie znani ( z wyjątkiem jednego), ani z wystaw, ani z notowań. Ceny - (publikowane są jedynie ceny uzyskane) - relatywnie bardzo wysokie. Piszę relatywnie, ponieważ albo nie można ich porównać z braku innych notowań, albo (jak w przypadku Stanisława Młodożeńca) różnią się o rząd wielkości od uzyskanych przez inne domy aukcyjne. (…)Idea działania DAAH ma polegać na promowaniu swoich artystów, poprzez zamknięte aukcje. Eksluzywne, tajemnicze i dla wybranych. Tak mają ustalać się ceny, które będą podstawą notowań prac danego artysty”.
Następnie Konrad Szukalski porusza kwestię autorytetu – inwestując swoje pieniądze w dzieła sztuki, musimy się kierować doświadczeniem swoim i innych, a także obserwować rynek i funkcjonujących na nim artystów.
Zapraszam do lektury całego tekstu (http://agraart.blox.pl/html) i podzielenia się swoją opinią. Ciekaw jestem, jak sprawę postrzegają Państwo.