Toyota uwielbia hybrydy. A ja uwielbiam z nią, bo dzięki nim na świat przyszedł najbardziej szalony projekt tej marki od 20 lat, GR Yaris. Uprzedzam, nie sądźcie go po nazwie. To szatan.

Toyota od lat przyzwyczaja świat do napędu hybrydowego (swoją drogą kilka dni temu sprzedano w Polsce 100-tysięczną Toyotę z tym rodzajem napędu). Próbuje też przekonać do innego lansowanego przez siebie rodzaju napędu, kusząc nowym modelem (więcej o tym tu). I to bardzo dobrze. Oczywiście chodzi mi o dobro środowiska, ale… nie tylko.
Bardzo szybka wypadkowa

Hybrydy, elektryki z ogniwami paliwowymi to pomysły Toyoty na minimalizowanie wpływu jej produktów na środowisko naturalne i oczywiście na wypracowanie zysku. Coraz ostrzejsze normy emisji i związane z ich przekroczeniem kary zmuszają, zresztą nie tylko Toyotę, do ograniczania emisji. Niestety często wiąże się to ze zmianą charakteru pojazdów, które jeśli jeszcze mają pod maską silnik spalinowy, są, delikatnie rzecz ujmując, mniej dzikie lub znikają z rynku. Dla wielbicieli motoryzacji na starą modłę – nuda.
Mniej sportowych odmian, mniejsze pojemności czy nie daj Boże CVT. O ile w przypadku aut praktycznych zmiana boli mniej, o tyle w usportowionych jest bardziej dotkliwa. Zmiany najwyraźniej widać w Europie, gdzie ostre normy zmuszają do wycofywania z ofert lub z produkcji co ciekawszych aut (np. Forda Focusa RS). Powód? Emisja. I o ile cała reszta oferty nie spełnia rygorystycznych wymagań (lub nie jest bliska spełnienia), o tyle producent rezygnuje z oferowania „dzikszych” odmian. Toyota jest na niezłej pozycji. Uhybrydowiona flota pozwala jest poszaleć. Wypadkową tego szaleństwa jest GR Yaris, który kilka dni temu nieźle mną pozamiatał.

Pierwsza randka

Pod sterami Akio Toyody Toyota powróciła do sportu. W 2017 r. na rynku pojawiła usportowiona 210-konna Toyota Yaris GRMN. Niestety, niewielu śmiertelników mogło spróbować jazdy tym autem. Wersja była mocno limitowana. Do Europy wjechało tylko 400 samochodów. W 2019 r. Toyota zaproponowała nową suprę, ostatecznie podkreślając swoje sportowe ambicje, a wcześniej model GT86. Złośliwi szybko jednak zauważyli, że owe aspiracje nie do końca są Toyoty. Supra powstała w bliskiej współpracy z Subaru, a nowa supra jest bliźniakiem BMW Z4. Początek 2020 r. zatkał jednak złośliwym usta. Toyota pokazała sportowy, nielimitowany i zbudowany wyłącznie przez nią samą model — GR Yaris. Kilka dni temu miałem okazję pokonać za jej kierownicą kilka zakrętów.
Zanim o wrażeniach, powiem o tym, co usłyszałem od samego auta.
„Nie mów do mnie Yaris! Nie mam nic wspólnego z moją hybrydową miejską krewną. Jam zrodzona z mistrzowskich doświadczeń Toyoty w WRC. Jestem odrębnym projektem i poczęli mnie inni. Jam stworzona przez inżynierów Toyota Gazoo Racing i Tommi Mäkinen Racing, partnera Toyoty w WRC. Jam bazą homologacyjną dla Yarisa WRC. Więc jeśli jeszcze raz powiesz do mnie Yaris!...”.
– Nie powiem – uciąłem.
Nie chciałem kłótni na pierwszej randce. Szybko przyznałem, że nazwa Yaris znalazła się na tym samochodzie chyba tylko z braku innej. Ze zwykłym yarisem GR dzieli tylko cztery elementy (nie licząc nazwy). To przednie i tylne światła, antena i boczne lusterka. Wspólnych jest też oczywiście kilka elementów wnętrza. Ale co do zasady (i konstrukcji) to zupełnie inne auto. Zbudowane na innej platformie, która jest połączeniem tej znanej z nowego yarisa (GA-B) z tylną częścią podłogi z corolli czy C-HR (platforma GA-C). Zastosowanie tej nomen omen platformowej hybrydy pozwoliło na zaprojektowanie specjalnego układu tylnego zawieszenia. W konstrukcji zastosowano podwójne wahacze poprzeczne wleczone zamiast belki skrętnej występującej w standardowym yarisie. Dzięki temu wszystkiemu GR Yaris jest niższy, szerszy i… dziki.
Ma napęd na cztery koła i najmocniejszy produkcyjny trzycylindrowy silnik w historii. Jeśli jesteś jednym z tych, którzy przestali się interesować Toyotą wraz ze zniknięciem z salonów modelu Celica GT-Four, i jeśli odwróciłeś się od tej marki, bo ona odwróciła się od Carlosa Sainza, to GR Yaris może być dla ciebie. Pomyśl: pod maską 1,6-litrowa, trzycylindrowa jednostka, którą wykręcono aż do 261 KM i 360 Nm. Do tego napęd na obie osie (co w seryjnych sportowych autach tego rozmiaru jest rzadkością). Domyślnie auto rozdziela napęd między osie w proporcjach 60:40 (przód:tył) w trybie pracy normal, 30:70 w trybie sport i 50:50 w trybie track, ale możliwe będzie chwilowe przekazanie całego napędu na oś przednią lub tylną. Skrzynia manualna sześciobiegowa. Opcjonalnie dostępna „szpera”. Nadwozie wyłącznie trzydrzwiowe i niewielka jak na dzisiejsze czasy masa — 1280 kg.
Stare czasy

Szykuje się przełom? Raczej nie. Toyota pozostanie wierna swojej hybrydowej filozofii. Nie przestanie eksperymentować z napędami wodorowymi i nie wyłamie się z mniej lub bardziej elektrycznego kierunku, w jakim zmierza motoryzacja. Cieszy jednak to, że zanim silniki spalinowe zostaną zakazane (lub przestaną być opłacalne), oferuje coś dla tych, którzy Toyotę kojarzą bardziej z tytułami WRC z lat 80. i 90. niż z oczyszczaniem powietrza.
Coś dzikiego, szybkiego i wymagającego. Nawet jeśli to coś ma tylko trzy cylindry. Oferuje jednak mieszankę kultowych aut i sportu w najczystszej postaci. Czułem to z każdym kolejnym zakrętem. Czułem, że mam do czynienia z autem sportowym, nie usportowionym. To dziś rzadkość. Szczególnie w tym rozmiarze. Sztywna, lekka konstrukcja ze zwinnym, zapewniającym precyzyjne sterowanie podwoziem i mocnym silnikiem to jest to, co kiedyś uwielbiano najbardziej. I coś, do czego chętnie wracam. Auto przyspiesza, skręca i prowadzi się jak rasowa rajdówka. To nie tylko moje zdanie.
– GR Yaris to cywilny samochód, który jest najbardziej zbliżony do tego, co oferują rajdówki WRC dzięki swojej reakcji na gaz i jakości prowadzenia – powiedział Jari Matti Latvala, kierowca Toyoty w sezonach 2017-19 WRC.
Dla mnie to produkt, na którego temat jesteś w stanie wygłosić tylko jedną opinię: „shut up and take my money". Ma wady? Ma. Dwie. Muszę uzbierać nieco ponad 160 tys. zł i powinienem się pospieszyć. GR Yaris niby limitowany nie jest, ale z japońskiej fabryki wyjedzie tylko 40 tys. egzemplarzy, a polski importer walczy, by sprowadzić około 500. Na pytanie, czy GR Yaris będzie produkowany dłużej, pada odpowiedź: „tego to nawet sam pan Toyoda nie wie“.
