Niechby Polska dorównała Curaçao

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-11-20 21:44

Mistrzostwa świata 2026 to wielki eksperyment – 104 mecze, trzy państwa-gospodarze i aż 48 uczestników. FIFA walczy o prymat z MKOl, a polska reprezentacja o uniknięcie kompromitacji. Biało-czerwoni o bilety zagrają w barażach z Albanią, a następnie ze zwycięzcą pary Ukraina – Szwecja. Przy tak szeroko uchylonych mundialowych drzwiach, przez które przecisnęło się m.in. 82. w rankingu Curaçao, brak awansu Polski byłby niewytłumaczalny.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Fédération Internationale de Football Association (FIFA) obrała kurs na zajęcie pierwszego miejsca w klasyfikacji światowych organizacji. Obecnie skupia 211 piłkarskich związków krajowych, nie tylko z uznawanych państw, lecz także z terytoriów zależnych oraz państw nieuznawanych. Przy tak liberalnych kryteriach FIFA naturalnie będzie zawsze większa liczebnie od przestrzegającej ostrych kryteriów państwowych Organizacji Narodów Zjednoczonych, która ma 193 członków. O prestiżowy najwyższy stopień podium FIFA rywalizuje z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim (MKOl), obecnie skupiającym 206 komitetów narodowych. Rzecz jasna chodzi nie o czystą statystykę członkowską, lecz o potęgę wizerunkową i finansową. Pierwsze miejsce twardo utrzymuje MKOl, pięć kółek olimpijskich to najcenniejszy i najlepiej chroniony znak towarowy w historii ludzkości. Piłkarski złoty Puchar Świata, w którego podstawie natychmiast po finale grawerowana jest nazwa nowego mistrza, to jednak nie to.

Powyższy wstęp dotyczy przyszłorocznych XXIII mistrzostw świata w piłce nożnej mężczyzn. FIFA poszła na całość i z myślą o wizerunkowym przykryciu igrzysk olimpijskich rozbudowała turniej do 48 drużyn, lokalizując ten wielki eksperyment w trzech państwach – USA, Kanadzie i Meksyku. Kiedyś można byłoby napisać że gospodarzem jest NAFTA, ale od 2020 r. owa strefa zastąpiona została – za sprawą Donalda Trumpa – nowszą umową. Notabene poprzedni XXII mundialowy turniej z udziałem 32 drużyn został terytorialnie stłamszony w maleńkim Katarze. Pobudowane przez szejków stadiony były wzajemnie odległe o rzut beretem, tymczasem w przyszłym roku 104 mecze zostaną rozegrane w 16 miastach rozrzuconych po całej Ameryce Północnej. Geograficzne realia wykluczają, by mistrzostwa były imprezą zwartą z jej świąteczną atmosferą, mundialowa wioska zbierze się natomiast przy telewizorach.

Reprezentacja Polski drugi raz ciągnięta jest do udziału w turnieju wręcz za uszy. Bez szans na wygranie grupy eliminacyjnej znowu dostaliśmy się do baraży, rozlosowanych 20 listopada w Zurychu. Polska (obecnie 31 miejsce w rankingu FIFA) najpierw zagra w czwartek, 26 marca 2026 r. z Albanią (63 miejsce) na PGE Narodowym, będzie to tylko jeden mecz. Jeśli piłkarze wygrają, to we wtorek, 31 marca na wyjeździe spotkają się w meczu rozstrzygającym o awansie ze zwycięzcą starcia Ukrainy (28 miejsce) ze Szwecją (43 miejsce). Jeśli z dotkniętą rosyjską agresją Ukrainą, to oczywiście nie na jej terytorium, ale być może w Polsce. Ze względów logistycznych Ukraina jako gospodarz tym razem nie skorzysta ze stadionu Legii Warszawa, ale Chorzów, Gdańsk czy Wrocław jak najbardziej wchodzą w grę. Jeśli zaś ze Szwecją, to byłby to rewanż za baraż do Kataru 2022.

Zwiększając liczbę uczestników finałów FIFA konsekwentnie zmniejsza procentowy udział Europy. Federacja światowa od lat walczy z naszą kontynentalną UEFA o gigantyczne pieniądze, chcąc organizować mistrzostwa świata… co dwa lata. W Katarze 2022 wśród 32 państw zagrało 13 reprezentacji z Europy, czyli 40,6 proc. W ogromnym turnieju przyszłorocznym na 48 uczestników będzie 16 drużyn europejskich, czyli 33,3 proc. Bezwzględna liczba wzrosła jednak o trzy miejsca, zatem w takich realiach liczbowych nieawansowanie Polski byłoby narodowym wstydem. Za mojego dzieciństwa całkowita liczba uczestników mundialowych finałów, w RFN 1974 oraz Argentynie 1978, wynosiła… 16, przy 9 miejscach, czyli aż 56,3 proc. dla Europy. Wtedy droga Polski do awansu wiodła ostro pod górkę, chociaż z drugiej strony w Europie istniało mniej państw. Reasumując – cel dla piłkarzy wytyczony został w tytule. Curaçao to wysepka koło Wenezueli, holenderskie terytorium zależne należące samodzielnie do FIFA. Pierwszy raz awansowało do finałów mistrzostw świata jako najmniejszy uczestnik w całych ich dziejach. W rankingu FIFA zajmuje miejsce 82, to akuratny punkt odniesienia dla Polski.