Kiedy w 2013 r. fotel premiera Norwegii obejmowała konserwatystka Erna Solberg, jako główny cel stawiała sobie zmniejszenie uzależnienia gospodarki od sektora naftowego. Na osiem miesięcy przed kolejnymi wyborami jego osiągnięcie wydaje się wyjątkowo odległe. Dzięki odbiciu cen ropy w ostatnich miesiącach koniunktura w branży zauważalnie się poprawiła, a rządowe inwestycje infrastrukturalne dają możliwość zatrudnienia pracowników, którzy wcześniej stracili pracę przy projektach naftowych. Zwiększony deficyt budżetowy, finansowany wyprzedażą aktywów państwowego funduszu majątkowego, uchronił natomiast gospodarkę przed głębokim spowolnieniem cyklicznym. Do rozwiązania strukturalnych problemów największego zachodnioeuropejskiego producenta ropy nie jest jednak nawet o krok bliżej, bo uzależnienie od wydobycia ropy wciąż jest ogromne. Przez siedem kolejnych kwartałów utrzymywania się średnich cen ropy poniżej 65 USD za baryłkę branża naftowa zlikwidowała 21 tys. etatów, a wciąż nie widać nawet kandydatów na gałęzie gospodarki, które mogłyby zastąpić ją w roli motoru norweskiego wzrostu. Do pobudzenia innowacyjnych przedsięwzięć nie wystarczyły cięcia podatków i zwiększanie wydatków, związane między innymi z projektami infrastrukturalnymi, takimi jak budowa nabrzeżnej trasy łączącej Trondheim, Bergen i Stavanger, największe miasta kraju poza Oslo. Zdaniem Trude Skogesal, wiceszefowej stowarzyszenia inżynierów NITO, pozytywne skutki działań stymulacyjnych szybko przeminą. Norwegia już boryka się z najwyższym w historii bezrobociem wśród inżynierów.

— To nie inżynierowie wylewają asfalt na drogi — powiedziała agencji Bloomberg Trude Skogesal. Prawicowy rząd nigdy nie zapowiadał, że gospodarcza transformacja przyniesie szybkie efekty, jednak bez nich gospodarka nie ma szans ruszyć do przodu. Ze względu na spadek efektywności obecnie eksploatowanych złóż wydobycie ropy jest poniżej szczytu sprzed kilkunastu lat. Tymczasem załamanie cen surowca z ostatnich kwartałów uczyniło nowe projekty wydobywcze nieopłacalnymi, zniechęcając tym samym koncerny naftowe do tworzących miejsca pracy inwestycji. Po tym jak rząd już drugi rok z rzędu mocno sypnął gotówką, pochodzącą z wartego 880 mld USD funduszu majątkowego, wydatki budżetowe po raz pierwszy od 20 lat sięgnęły równowartości połowy rocznego PKB. Problem uzależnienia od ropy wcale nie zniknął, a gospodarka zaczęła się przegrzewać, nim na dobre się rozpędziła. W III kw. PKB spadł o 0,9 proc., a inflacja już przez siedem miesięcy z rzędu sięgała co najmniej 3,5 proc. Trzeba się zastanowić, czy samo zwiększanie wydatków budżetowych może w ogóle doprowadzić do trwałego pobudzenia wzrostu gospodarczego — komentowali specjaliści DNB, największego banku Norwegii.