Po zakończonych we wtorek siedmiogodzinnych negocjacjach koalicjanci zapowiedzieli natomiast, że obowiązujące obecnie w budownictwie i przy sprzątaniu budynków przepisy o płacy minimalnej będą mogły być rozszerzone na kolejne dziedziny gospodarki.
Wicekanclerz Franz Muentefering z SPD ostro skrytykował chadeków, zarzucając im, że robią "unik". "Chadecy wystąpili w roli hamulcowych" - powiedział. "Z tego faktu płynie nauczka, że ustalenie płacy minimalnej nie jest możliwe z chadecją, i że trzeba to zrobić przeciwko niej, kiedyś w przyszłości" - powiedział socjaldemokrata.
Ustawa o delegowaniu pracowników zagranicznych do pracy w Niemczech chroni zatrudnionych z branży budowlanej oraz sprzątania budynków przed tanią konkurencją z zagranicy. Delegowani do pracy w Niemczech nie mogą być wynagradzani gorzej niż przewidują to układy zbiorowe dla pracowników niemieckich. Zdaniem Muenteferinga, przepisy ustawy powinno się rozszerzyć na dziesięć innych dziedzin, w tym usługi pocztowe, rynek usług ochroniarskich oraz gospodarkę odpadami.
Kanclerz Angela Merkel uważa, że wprowadzenie płacy minimalnej doprowadziłoby do likwidacji miejsc pracy uznanych przez pracodawców za nieopłacalne i spowodowałoby wzrost bezrobocia. Zdaniem chadeków, poziom płac powinni ustalać pracodawcy i pracobiorcy, bez ingerencji ze strony państwa.
Szef Centrali Niemieckich Związków Zawodowych (DGB) Michael Sommer skrytykował ustalenia koalicji jako "minireformę". Jego zdaniem, decyzje nie rozwiązują problemów 2,5 mln osób, otrzymujących wynagrodzenia poniżej postulowanej przez związki zawodowe granicy 7,50 euro za godzinę.
Jak powiedział komentator telewizji publicznej ARD, płaca minimalna stanie się jednym z głównych haseł SPD w kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2009 roku.
DI, PAP