Na zliberalizowanie zasady 10h, blokującej budowę nowych elektrowni wiatrowych, czekają konsumenci prądu, inwestorzy oraz… firmy budowlane. Giełdowe Onde, spółka zależna Erbudu i lider wśród wykonawców farm wiatrowych, jest już w blokach startowych.
- Zasada 10h została wprowadzona w fatalnym momencie, wstrzymała rozwój wiatraków i dziś za to płacimy. Jeśli teraz rzeczywiście zostanie zliberalizowana, to nie obawiam się o możliwości realizacyjne polskiej branży budowlanej. Jest kim budować nowe wiatraki – deklaruje Dariusz Grzeszczak, prezes Erbudu.

Świat poszedł do przodu
Na liberalizację zasady 10h branża wiatrowa czeka już sześć lat, teraz prace legislacyjne są już na ostatniej prostej. Paweł Średniawa, prezes Onde, szacuje, że nowe projekty wiatrowe będą wprawdzie potrzebować czasu na przygotowanie, ale pierwsze pozwolenia na budowę pojawią się już w ciągu 3-4 lat.
- To będą ciekawe projekty, pokazujące, jak skokowo rozwinęła się technologia. Dziś w Polsce budowane są jeszcze farmy wiatrowe w technologii sprzed 2016 r., czyli z turbinami o mocy 2-3 MW. Teraz może to być nawet 5 MW – cieszy się Paweł Średniawa.
Prognozy wskazują, że w Polsce w 10 lat powstanie 10 GW mocy wiatrowych, a Onde ma w tym rynku udział na poziomie 50-60 proc. Poza samym budowaniem wchodzi też na rynek dewelopowania projektów, czyli m.in. pozyskiwania pozwoleń, projektowania i finansowania.
- Jako deweloper OZE mamy w portfelu około 900 MW projektów, z czego ok. 400 MW na zaawansowanym etapie rozwoju, których budowa może rozpocząć się w perspektywie roku. Kolejne 500 MW to projekty, których realizacja wymaga więcej czasu, ale, zważywszy na wiedzę i doświadczenie naszego zespołu, jesteśmy co do ich perspektywy spokojni – mówi Dariusz Grzeszczak.
Partner, ale na dłużej
Budowanie wiatraków dla kogoś jest jednak daleko mniej kapitałochłonne niż samodzielne.
- Szacujemy, że komercjalizacja pakietu pierwszych 400 MW pociągnie za sobą konieczność pozyskania finansowania na poziomie około 250 mln EUR – podaje Dariusz Grzeszczak.
Dlatego Onde rozważa pozyskanie inwestora.
- Inwestora, który stałby się naszym długoterminowym partnerem. Partnerem, z którym zrealizowalibyśmy nie tylko istniejący portfel projektów, ale z którym moglibyśmy budować zintegrowany podmiot energetyczny o znaczącej skali. Jesteśmy nastawieni na długoterminowe relacje – to jest ten model, który z sukcesem kultywujemy w budownictwie już od 30 lat – tłumaczy Dariusz Grzeszczak.
Do rozmów zaproszone zostały fundusze i koncerny, również surowcowe.
- Sondujemy rynek. Odzew jest bardzo pozytywny – ocenia Dariusz Grzeszczak.
W jego ocenie, sprzyja sytuacja rynkowa i geopolityczna, która wymusza przyspieszenie transformacji energetycznej Europy. Jednocześnie Polska, jako największy i najzamożniejszy kraj regionu i zarazem członek Unii Europejskiej i NATO, jest miejscem wielkich przemian, które będą wspierane przez zagranicznych sojuszników.
Budowa wiatraków na własny rachunek będzie oznaczała, że w przychodach grupy pojawią się przychody z nowego segmentu: sprzedaży energii elektrycznej.
- Pozwoli to długoterminowo stabilizować wyniki całej grupy Erbudu, co znajdzie odzwierciedlenie m.in. w przepływach pieniężnych. Już rozpoczęliśmy proces budowy odpowiednich kompetencji i zespołu wyspecjalizowanego w tej dziedzinie – mówi Dariusz Grzeszczak.
Niemieckie perspektywy
Onde, idąc śladami Erbudu, rozgląda się też za przejęciami w Niemczech. Erbud celuje w firmy ogólnobudowlane, a Onde – w firmy wyspecjalizowane w budowie instalacji wiatrowych.
- Rozmowy są na finiszu i możliwe, że kupimy więcej niż jedną taką firmę. To najczęściej firmy sprzedawane przez założyciela, który nie ma sukcesora. Dla nas to atrakcyjne, bo pozwala wejść w relacje z niemieckimi klientami – tłumaczy Dariusz Grzeszczak.
Rynek wiatrowy w Niemczech jest atrakcyjny.
- Jest ogromny i stoi przed wyzwaniami związanymi m.in. z modernizacją i wymianą starych wiatraków na nowe. Do tego Niemcy deklarują, że do 2030 r. aż 80 proc. energii pochodzić będzie z OZE. Unia zakłada 300 mld EUR do końca dekady na inwestycje w tym obszarze, a Niemcy planują wydawać u siebie nie mniej niż 20 mld EUR rocznie. Chcemy być częścią tego planu – podkreśla Dariusz Grzeszczak.