Doskonale, że podtrzymał narodowe czytanie czy prezydenckie dożynki w Spale. Fatalnie, że na wzór poprzednika podpisuje w świetle jupiterów… projekty ustaw. Oczywisty jest sens uroczystego składania konstytucyjnego podpisu pod ważnymi ustawami ukończonymi. Robienie jednak propagandowego widowiska z powodu zaledwie kierowania projektu na ścieżkę legislacyjną to dowód kompetencyjnego kompleksu głowy państwa. Cierpiał na tę przypadłość Lech Wałęsa, mniej Aleksander Kwaśniewski i Lech Kaczyński, ponownie Bronisław Komorowski i teraz od pierwszych chwil Andrzej Duda. Wszystkich niedowartościowanych zjednoczyło marzenie o epoce II RP, gdy prezydent bez oglądania się na parlament wydawał rozporządzenia z mocą ustawy.

Analizie finansowej projektu emerytalnego poświęcamy tekst z lewej strony. Dla mnie bardzo zaskakująca negatywnie jest natomiast okoliczność wybita w tytule. Projekt wniesiony przez prezydenta 21 września jest w dwóch fundamentalnych kwestiach niezgodny z pierwszym pytaniem referendum, które Andrzej Duda 21 sierpnia skierował, bez powodzenia, do Senatu. Poniżej cytuję jego treść. Była to gruntowna przeróbka pytania, pod którym w 2012 r. podpisy zbierała Solidarność: „Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego wynoszącego 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?” Po pierwsze — po analizie prawnej prezydent sensownie uogólnił kwestię wieku, realizując orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o równości kobiet i mężczyzn. Po drugie — dodał pomijany przez Solidarność wątek stażu pracy. Dlatego pozostaje niepojęte,czemu między 21 sierpnia a 21 września doktor prawa Andrzej Duda wykonał tak zdecydowany krok prawny w tył. Naprawdę trudno uniknąć wrażenia, że wracając przesadnie po aptekarsku do własnych obietnic kampanijnych skapitulował przed… Piotrem Dudą. Przecież kierując pytania referendalne
również spełniał wyborcze obietnice, zatem w której wersji jest prawdziwy?
Głowa państwa oczywiście zdaje sobie sprawę, że Sejm nie zdąży już przeprowadzić nawet pierwszego czytania projektu. Wszak był Posłem Roku i doskonale wie, że dwa ostatnie posiedzenia
(23-25 września oraz 8-9 października) służą wyłącznie czyszczeniu zaległości i rozpatrzeniu ostatnich poprawek Senatu. Dlatego wyrażona przez Andrzeja Dudę publicznie nadzieja, że jego ustawa „zostanie uchwalona jeszcze w tej kadencji” to hipokryzja, obliczona na zysk wyborczy jego macierzystego PiS. Przy
czym uwaga, że koalicja rządząca potrafi uchwalać ustawy bardzo szybko, sama w sobie była celna — sam piętnowałem rekord ustawy szlabanowej, gdy od przyjęcia projektu przez Radę Ministrów do publikacji w Dzienniku Ustaw upłynęły zaledwie dwie doby. Ale była to jednozdaniowa ustawka, a nie bardzo trudny
akt prawny o gigantycznym znaczeniu dla państwa. Dlatego Andrzej Duda będzie musiał ponownie złożyć projekt do nowego Sejmu, może już w dniu inauguracji. Co ma tę zaletę, że będzie mógł wysłuchać uwag do obecnej wersji i w trybie autopoprawki wyeliminować jej największe niespójności.
REKLAMA 31932