Otwarcie sklepów stacjonarnych w maju nie przyniosło radykalnej poprawy sytuacji. Wirusowa rzeczywistość nadal skłania klientów raczej do zakupów online niż ze sklepowych półek. Grupa VRG, właściciel odzieżowej Vistuli, Bytomia, Wólczanki i Deni Cler oraz jubilerskiej marki W.Kruk, poinformowała właśnie, że przychody ze sprzedaży w jej sklepach odzieżowych wyniosły ok. 38 mln zł i były niższe o blisko 37,5 proc. rok do roku. W segmencie jubilerskim w ujęciu rocznym na konto spółki wpłynęło o 26,6 proc. mniej, czyli 22,9 mln zł. W sumie majowe przychody (ze sprzedaży tradycyjnej i e-commerce) wyniosły około 62,5 mln zł i były niższe o 35,4 proc. w porównaniu do maja 2019 r. Zdaniem Michała Wójcika, wiceprezesa VRG, który za kilka tygodni obejmie stanowisko prezesa, wyniki są jednak lepsze, niż się spodziewano. Wtórują mu analitycy.

— Dynamika sprzedaży w sklepach stacjonarnych wyniosła w marcu, kwietniu, i pierwszych trzech tygodniach maja odpowiednio: -63 proc., -98 proc. i -64 proc. rok do roku. Wskazuje to na stopniową odbudowę tradycyjnej sprzedaży. Na pozytywne majowe wyniki wpływ miało zjawisko tzw. skumulowanej sprzedaży, czyli pojawienie się w sklepach dużej liczby klientów zdecydowanych na zakup. W najbliższych miesiącach ich odsetek może spadać, ale sprzedaż powinna wzrastać. Warto zauważyć, że mimo otwarcia galerii handlowych sprzedaż e-commerce utrzymała się na wysokim poziomie. Jej dynamika wyniosła w marcu, kwietniu i trzech tygodniach maja odpowiednio: 82 proc., 169 proc. i 118 proc. Spółka poinformowała też o spadku marży o około 5,9 pkt proc. rok do roku. To skutek zwiększonej sprzedaży produktów online i promocji — mówi Piotr Bogusz, analityk mBanku.
VRG prognozuje, że w ujęciu rocznym sprzedaż będzie o 20 proc. niższa niż w 2019 r. Przywrócenie firmie formy sprzed pandemii spocznie na barkach Michała Wójcika, który pod koniec maja został wybrany przez radę nadzorczą szefem grupy. Stery obejmie dzień po zwyczajnym walnym zgromadzeniu zatwierdzającymsprawozdanie za 2019 r. Wyzwań się nie boi.
— Obecna sytuacja społeczno-gospodarcza to duże wyzwanie dla firm handlowych — przede wszystkim dlatego, że trudno przewidzieć, co czeka nas za miesiąc lub dwa. Mam jednak za sobą kilka kryzysów, podczas których mierzyłem się z typowo gospodarczymi i korporacyjnymi problemami. Wtedy jednak stawialiśmy czoła okolicznościom łączącym duże zadłużenie i słabnący popyt. Obecna sytuacja jest prostsza, bo VRG mocno stoi na nogach. W ubiegłym roku mieliśmy bardzo dobre wyniki, spółka była rentowna. Mimo panującego sztormu okręt jest więc stabilny i ma pełen bak paliwa — mówi Michał Wójcik.
Świeżo wybrany szef grupy odzieżowo-jubilerskiej pracuje w firmie (z przerwami) od 1996 r. 4-krotnie był wiceprezesem, a 3-krotnie stał u sterów. Jak zamierza sobie poradzić z wirusowym kryzysem?
— Koncentrujemy się na zachowaniu płynności i zapewnieniu funkcjonowania firmie do czasu, gdy wszystko wróci do normy, czyli nasze miesięczne przychody zrównają się rok do roku. Obecnie prowadzimy indywidualne rozmowy z galeriami handlowymi w celu obniżenia czynszów — ze względu na znacznie niższą sprzedaż nie mogą pozostać na niezmienionym poziomie. Mniejszy popyt oznacza też zmiany w zamówieniach, ze szczególnym uwzględnieniem zmian w zakresie ich finansowania. Na najbliższą przyszłość trzeba patrzeć bardzo ostrożnie, dostosowując organizację do zmieniającego się otoczenia i malejących przychodów — mówi przyszły prezes VRG.