NIK postawiła zarzuty byłym prezesom PŻB

Bogdan Tychowski
opublikowano: 2001-11-28 00:00

Za fatalną kondycję Polskiej Żeglugi Bałtyckiej, zdaniem inspektorów Najwyższej Izby Kontroli, odpowiedzialni są byli prezesi: Andrzej Grotowski i Jacek Dorski.

Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła raport z kontroli w Polskiej Żegludze Bałtyckiej. Dotyczyła ona gospodarowania składnikami majątkowymi i środkami finansowymi w latach 1998-2001.

PŻB miała w tym czasie sześciu prezesów: Andrzeja Grotowskiego, Jacka Dorskiego, Sławomira Bałazego, Leszka Bursiaka, Romana Pomianowskiego i obecnego, Jana Warchoła. Dwóm pierwszym NIK zarzuca popełnienie rażących błędów, które naraziły spółkę na straty.

Jednym z pierwszych błędów było zamknięciee przez prezesa Grotowskiego w 1995 r. linii promowej Świnoujście-Ystad, która obsługiwała aż 60,6 proc. pasażerskiego ruchu PŻB. W zamian otwarto połączenie Świnoujście-Malmöe. Tylko w 1996 r. firma straciła na tej linii 2,8 mln zł, w 1997 r. — 16,7 mln zł, a w 2000 r. aż 22,3 mln zł.

W 1999 r. prezes Grotowski zaciągnął kredyty pod zastaw 93,6 proc. majątku firmy. Pieniądze miały służyć modernizacji promów. Na ponad 280 mln zł ustanowiono hipotekę na promach: Pomerania, Rogalin i Silesia oraz na małych trampach: Ner, Soła, Nimfa, Rusałka, a także na bazie promowej w Świnoujściu i dźwigach portowych w Kołobrzegu.

Zakup Boomeranga to, zdaniem NIK, kolejny poważny błąd Andrzeja Grotowskiego. Prom kupiono w australijskiej stoczni za 37 mln USD. Miał on poprawić wyniki finansowe firmy, pływając na linii Świnoujście-Malmöe. Inwestycja okazała się zupełnie nietrafna. Zdaniem NIK, nie brano pod uwagę faktu, że katamaran może być eksploatowany wyłącznie na liniach o czasie przelotu 3 godziny. Podróż do Malmöe trwała ponad 4 godziny. Ponadto kadłub katamaranu uniemożliwiał jego wykorzystanie zimą. Zupełnie nierealistyczne okazały się prognozy dotyczące przewozu pasażerów i samochodów (220 tys. i 44 tys.). Boomerang przewoził o połowę mniej. W 1998 r. trzeba było dopłacić do jego eksploatacji 1,9 mln zł, w 1999 r. — 16 mln zł, a w 2000 r. prawie 37 mln zł, z czego ponad 15 mln zł kosztował armatora jego postój, po wycofaniu z linii przynoszącej katastrofalne straty.

Jego następca — Jacek Dorski — zamiast sprzedać na przełomie 1999/2000 nieopłacalną jednostkę, eksploatował ją nadal. Ostatecznie katamaran udało się sprzedać dopiero w 2001 roku.

Ponadto, za czasów prezesa Dorskiego prowadzona była intensywna kampania reklamowa Boomeranga, która przyniosła firmie straty 1,6 mln zł. Kolejnym błędem Dorskiego było wyczarterowanie od szwedzkiej spółki statku typu ro-pax Gute, którego czarter kosztował 66 tys. koron dziennie. Statek pływał tylko przez miesiąc przynosząc stratę 2,4 mln zł.