Eksport polskich towarów do Norwegii przeżywa prawdziwy boom. Jak wynika z danych Ministerstwa Gospodarki, w 2011 r. nasze firmy sprzedały tam towary za 2,74 mld EUR (wzrost o 54 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem). To zdecydowanie najwyższy wynik w historii. Dotąd roczne obroty nigdy nie przekroczyły nawet 2 mld EUR.
— Polskie firmy coraz odważniej wchodzą na norweski rynek. Mają za sobą świetny okres, a potencjał nie został jeszcze w pełni wykorzystany — mówi Janusz Steć, radca w Ambasadzie RP w Oslo.
Jak z podręcznika
Norwegia to kraj, który niemal pod każdym względem odróżnia się od innych rozwiniętych krajów europejskich. Ma bogate źródła naturalne i jest poza Unią Europejską, dlatego jest znacznie mniej zależna od koniunktury gospodarczej na kontynencie. Pierwsza fala globalnego kryzysu miała w Norwegii znacznie słabsze oblicze niż w strefie euro. PKB kraju skurczył się w 2009 r. 1,7 proc., a strefy euro o 4,3 proc. Obecna druga fala kłopotów właściwie do Norwegii nie dociera. Choć strefa euro jest już w recesji, wzrost gospodarczy Norwegii, według większości prognoz, wyniesie w 2012 i 2013 r. około 3 proc.
— Norwegia to w Europie wyspa stabilności gospodarczej. Tutejsi przedsiębiorcy są spokojni o przyszłą koniunkturę, system finansowy jest stabilny, a popyt stale rośnie. Niepokoje obecne w krajach strefy euro są tu zupełnie nieodczuwalne — mówi Aleksandra Eriksen, prezes firmy Polish Connection i przewodnicząca nowo powstałej Norwesko-Polskiej Izby Handlowej.
Norwegia ma najniższe bezrobocie w Europie. Na koniec ubiegłego roku bez pracy było 3,3 proc. mieszkańców i odsetek ten od wielu lat utrzymuje się na zbliżonym poziomie. Dla porównania, w strefie euro i Unii Europejskiej stopa bezrobocia przekracza 10 proc. Norwegia może też pochwalić się najzdrowszymi w Europie fundamentami makroekonomicznymi. Dzięki rezerwom naturalnym ma ogromną i rosnącą nadwyżkę w finansach publicznych. W 2011 r. wydatki rządu były o 410 mld koron (53 mld EUR) niższe niż dochody. Nadwyżka budżetowa wyniosła 15 proc. PKB, tymczasem strefa euro w tym czasie zanotowała deficyt równy 4,1 proc. PKB. Te ogromne rezerwy rząd odkłada na specjalnym funduszu emerytalnym. Norwegia to też kraj mocno nastawiony na eksport. Co roku odnotowuje ogromną nadwyżkę na rachunku bieżącym, czyli do kraju napływa znacznie więcej kapitału, niż z niego wypływa, dzięki czemu gospodarka nie ma problemu ze zdobyciem finansowania.
— Norwegia to bardzo stabilna, zrównoważona gospodarka. Korzysta na wysokich cenach ropy naftowej i wykorzystuje tę dobrą sytuację do budowania rezerw finansowych. Dlatego ma na najbliższe lata znacznie lepsze perspektywy niż wiele innych rozwiniętych gospodarek europejskich — mówi Piotr Bujak, ekonomista banku Nordea.
Najbardziej aktywnymi polskimi eksporterami w Norwegii są firmy stoczniowe — nie tylko potężne stocznie, ale też małe i średnie przedsiębiorstwa. W 2011 r. sprzedaż tankowców, statków, kutrów i innych jednostek pływających stanowiła około połowy całego polskiego eksportu do królestwa.
— Polskie firmy wyspecjalizowały się w dostarczaniu do Norwegii sprzętu związanego z wydobyciem i transportem ropy naftowej — tłumaczy Janusz Steć. Ale firmy działające w innych branżach też mają czego szukać w Norwegii. Silny jest tam polski eksport szeroko rozumianych produktów przemysłowych: maszyn i urządzeń, metali, wyrobów metalowych, tworzyw sztucznych czy chemikaliów. Sprzedaż towarów konsumpcyjnych jest nieco trudniejsza, bo Norwedzy to konserwatywni klienci.
— Są przyzwyczajeni do własnych, krajowych marek i z rezerwą podchodzą do towarów z importu. Nie jest to jednak bariera, której nie da się przeskoczyć. Wielu polskich producentów nawiązuje współpracę z lokalnymi firmami i sprzedają towary z norweskim logo. Tutejsze firmy nie mają z tym problemu — mówi Janusz Steć.
W ten sposób sprzedawana jest często np. polska żywność (choć teoretycznie dla produktów spożywczych Norwegia jest wyłączona z jednolitego unijnego rynku), meble czy wyposażenie wnętrz.
— Ciekawy jest zwłaszcza rynek mebli dziecięcych. To zaniedbany obszar produkcji w tym kraju w porównaniu z resztą Europy, więc może stać się niszą dla polskich firm meblarskich — mówi Janusz Steć.
Uznaniem w Norwegii cieszą się też polskie firmy budowlane i remontowe.
— Cieszą się tu dobrą opinią. Firmy często przyjeżdżają na kontrakty, ale spory jest też napływ polskich pracowników — mówi Aleksandra Eriksen.
Podbój krainy fiordów
Warto podkreślić, że polskie firmy są w Norwegii coraz bardziej konkurencyjne, bo coraz bardziej korzystny jest dla nich kurs walutowy. Od początku 2009 r. korona umocniła się do złotego o 35 proc., dzięki czemu ceny polskich produktów i usług spadają. Norweska waluta z miesiąca na miesiąc bije kolejne rekordy mocy w stosunku do innych walut. Żeby zatrzymać tę tendencję, tamtejszy bank centralny ostatnio starał się nawet interweniować. W środę niespodziewanie obniżył stopy procentowe (główna spadła z 1,75 do 1,5 proc.), co ma zniechęcić zagraniczny kapitał do inwestowania w kraju. Ekonomiści sądzą jednak, że pęd rynków jest tak silny, iż bankowi centralnemu trudno będzie na dłużej powstrzymać umacnianie się korony.