Dwudziesty wiek zastał Norwegię ubogą, w unii personalnej ze Szwecją. W ten wiek weszła jako jedno z najbogatszych państw świata.
W początkach XX wieku Norweg, by utrzymać rodzinę głównie łowił ryby, uprawiał ziemię, zdarzało mu się coś upolować, od czasu do czasu wykonywał dorywcze prace związane z leśnictwem. Podczas gdy rybacy wypływali w morze, powstawały pierwsze partie polityczne — liberalna i konserwatywna, wprowadzono powszechne prawo wyborcze — w 1898 r. dla mężczyzn i w 1913 r. dla kobiet. Norwegia dążyła też do zrównania w prawach ze Szwecją, czego przejawem był konflikt o odrębną norweską służbę dyplomatyczną. W końcu Storting, odrębny norweski parlament, wystąpił z unii. Decyzja została zaakceptowana przez referendum. Po negocjacjach także Szwecja zaakceptowała ten stan rzeczy. Drugie referendum zdecydowało, że zostanie utrzymana monarchia.
W stronę morza
W średniowieczu Norwegowie bardzo intensywnie podróżowali — nie zawsze w pokojowych zamiarach. Pamiątką z tych wojaży może być choćby Dublin, założony przez nich na Zielonej Wyspie — Irlandii. W XIII wieku panowali na Islandii, Wyspach Owczych, Orkadach, Szetlandach i Grenlandii. Nic więc dziwnego, że już od wieków średnich prowadzili szeroko zakrojoną wymianę międzynarodową. Handlowali głównie rybami, drewnem i minerałami. W 1900 r. mieli trzecią co do wielkości flotę handlową na świecie.
Miłość do morza pozostała w Norwegach do dziś. Są w światowej pierwszej trójce pod względem wielkości eksportu owoców morza. Na eksport są przeznaczane zarówno ryby i skorupiaki odławiane w Morzu Norweskim i Barentsa, jak i hodowane w specjalnych farmach na wodach przybrzeżnych. Z ponad dwustu gatunków ryb żyjących u wybrzeży półwyspu najlepiej sprzedają się: dorsz arktyczny, śledź, makrela, krewetki i kraby. Najpopularniejszą rybą z farm hodowlanych jest oczywiście łosoś norweski. Prowadzone są prace nad hodowlą halibuta i dorsza. Smakosze kupujący norweskie owoce morza mieszkają w stu pięćdziesięciu krajach. Nawet sushi robi się z norweskiego łososia…
By zapewnić zrównoważony i nierujnujący ekosystemu połów, Norwegowie opanowali do perfekcji sztukę budowania kutrów. Są produkowane w pięćdziesięciu małych i średnich stoczniach. Powstają tam wyspecjalizowane statki m.in. do przewozu ładunków tocznych, chemikaliów, rybackie, statki chłodnie, statki zaopatrzenia morskiego, szybkie katamarany, statki kablowe i sejsmiczne. W Norwegii powstaje też wszystko, co statkom może być potrzebne — systemy nawigacyjne, napędowo-sterujące, oświetleniowe i manewrowe, silniki, sieci, żurawie i wiele, wiele innych.
Bez wody nie ma życia
Zbudowanie energochłonnego przemysłu stało się w Norwegii możliwe dopiero po ujarzmieniu tysięcy strumieni. Każdy, kto tam był zaświadczy, że elektrownie wodne są na każdym kroku. Rozwój energetyki wodnej na przełomie XIX i XX wieku przyspieszył industrializację kraju.
Ale prawdziwa sensacja zdarzyła się w późnych latach sześćdziesiątych. Wtedy to pod dnem Morza Północnego odkryto złoża ropy naftowej.