Norwegia zaprasza Polaków

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2013-05-13 00:00

Firmy znad Wisły mają szansę zarobić na norweskich inwestycjach w drogi, koleje i lotniska. Do wzięcia jest 27 mld zł rocznie

Polacy od lat wyjeżdżają do Norwegii, by pracować w stoczniach czy na morskich platformach wydobywczych. Coraz bardziej cenieni są tam także polscy budowlańcy, którzy mają szansę zyskać duże kontrakty na budowę czy modernizację norweskich dróg, mostów, kolei i lotnisk. Norwegowie, za pośrednictwem naszej ambasady w Oslo, zaprosili właśnie polskie firmy i organizacje budowlane na konferencję do niemieckiego Lipska. Została zaplanowana na 22 maja. Podczas spotkania urzędnicy z norweskich instytucji rządowych przedstawią plan i zasady inwestycji w infrastrukturętransportową, zapraszając partnerów ze Starego Kontynentu do współpracy.

WYMUSZONA EKSPANSJA: Szukamy kontraktów za granicą, bo nie jesteśmy w stanie realizować ich na takich zasadach, jakie proponuje GDDKiA. Ekspansja na obcych rynkach nie jest jednak dla nas szansą na rozwój, lecz ratowaniem potencjału, którego w Polsce nie mamy gdzie wykorzystać — mówi Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Infrastructure. [FOT. BS]
WYMUSZONA EKSPANSJA: Szukamy kontraktów za granicą, bo nie jesteśmy w stanie realizować ich na takich zasadach, jakie proponuje GDDKiA. Ekspansja na obcych rynkach nie jest jednak dla nas szansą na rozwój, lecz ratowaniem potencjału, którego w Polsce nie mamy gdzie wykorzystać — mówi Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Infrastructure. [FOT. BS]
None
None

Prawie jak w Polsce

Będzie o co walczyć. Zgodnie z norweskim planem inwestycyjnym, wydatki na infrastrukturę transportową w latach 2014-23 wzrosną z 33,4 mld NOK (około 18 mld zł rocznie) do 50 mld NOK (27 mld zł). Podobnej wielkości (w skali roku) inwestycje w drogi, koleje i lotniska realizowała Polska przed EURO 2012.

— Wysłaliśmy informację do naszych członków, przekazując kontakt do organizatorów — mówi Marek Michałowski, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

— Moi ludzie z pewnością pojadą — mówi Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Infrastructure. Firma kilka miesięcy temu weszła na norweski rynek, zdobywając kontrakt mostowy i zamierza walczyć o kolejne.

— Kilka dni temu złożyliśmy ofertę na kolejny most, ale jesteśmy na drugim miejscu, a w sumie wpłynęły trzy oferty — dodaje Piotr Kledzik. To niewiele. Kiedy kilka lat temu w Polsce rozpoczynano realizację inwestycji infrastrukturalnych za 20-30 mld zł, zamawiający dostawali ponad 20 ofert w każdym przetargu. Nasze drogi i koleje chciały budować firmy z całego świata, więc walczyły o kontrakty, proponując bardzo niskie ceny. Nie mając ludzi i sprzętu, często nie były w stanie zrealizować nierentownych umów. Czy w Norwegii, zapraszającej partnerów z Europy, będzie podobnie?

— Nie. Tam, nawet jeśli w przetargu ostatecznie decyduje cena, to najpierw zamawiający przeprowadza rzetelną prekwalifikację, sprawdza potencjał finansowy i rzeczowy wykonawcy, prowadzi z nim partnerski dialog. W norweskim systemie zamówień publicznych nie ma możliwości, by kontrakt wygrała firma bez pieniędzy, ludzi i sprzętu — podkreśla Piotr Kledzik.

— Uwarunkowania norweskie są zupełnie inne niż nasze, m.in. propracownicze prawo czy wymagania dotyczące doświadczenia firm. Tam spółki-teczki nie dostaną kontraktów — mówi Jan Mikołuszko, prezes Unibepu. Spółka działa na norweskim rynku mieszkaniowym, ale w Polsce utworzyła niedawnotakże firmę drogową. Wprowadzi ją do Norwegii?

— Program inwestycyjny tego kraju jest imponujący, ale uważam, że nasza spółka drogowa powinna jeszcze trochę okrzepnąć, nim wyjdzie za granicę — twierdzi Jan Mikołuszko.

Cenieni dostawcy

Na norweskim programie infrastrukturalnym zyskać mogą nie tylko firmy budowlane, ale także dostawcy. Do tej pory polskie firmy zdobywały norweski rynek konstrukcji stalowych dla sektora offshore (górnictwo morskie i energetyka). Czy mają też szansę sprzedawać stal na potrzeby budownictwa transportowego?

— Tak, Polska po Niemczech jest drugim producentem konstrukcji w Europie. Polskie firmy dostarczały je do budowy norweskich kolei czy lotnisk już w latach 90. ubiegłego stulecia — nawet wtedy, kiedy kontrakty budowlane wykonywały tam firmy szwedzkie czy duńskie — mówi Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu. Jednak zarówno przedstawiciele firm budowlanych, jak i stalowych są zgodni. Norweskie kontrakty to nisza. Ich zdobycie nie zamortyzuje problemów, z jakimi coraz częściej borykają się w Polsce.

Kraina ropy i ryby

Norwegia jest w pierwszej dwudziestce polskich partnerów handlowych, a pod względem eksportu Polska zajmuje w Norwegii ósmą pozycję. W ubiegłym roku import spadł z 2,4 do 2,2 mld EUR, a eksport zmniejszył się z 2,7 do 2,4 mld EUR. Na koniec 2011 r. norweskie inwestycje w Polsce wyniosły 709 mln EUR wobec 575 mln EUR rok wcześniej. Najwięksi norwescy inwestorzy to Norgips, Qubus, Klif Holding, Reitangruppen, NCC Construction czy Borgestad Fabrikker. Nie zalicza się do nich inwestycji Statoil zrealizowanych przez spółkę z Danii. Polskie inwestycje zagraniczne w Norwegii wyniosły na koniec 2011 r. 1,1 mld EUR, niemal trzykrotnie więcej niż rok wcześniej (452 mln EUR). Przyczyniły się do tego głównie inwestycje w wydobycie firm Lotos Exploration & Production Norge i PGNiG Norway oraz producenta autobusów Solaris Bus & Coach czy Morpolu z przetwórstwem i hodowlą łososia. [MAG]

Prekwalifikacja szwankuje

90 mld zł — tyle, według szacunków Najwyższej Izby Kontroli, wydała na inwestycje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad od 2008 r. do połowy 2012 r. Gigantyczny program inwestycyjny zakończył się jednak klapą, bo — jak twierdzą kontrolerzy NIK — drogowa dyrekcja kiepsko weryfikowała wykonawców.

„GDDKiA dość liberalnie podchodziła do posiadania środków własnych przez wykonawców ubiegających się o kontrakt — za takie uważała nawet oświadczenie banku o gotowości kredytowania firmy. Zdaniem NIK, nie pozwalało to na wyeliminowanie z postępowań firm znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej” — napisano w informacji izby. NIK uważa, że m.in. z tego powodu wykonawcy nie byli w stanie wykonywać zleceń. W efekcie wielu kontraktów do dziś nie udało się zrealizować. GDDKiA nie komentuje zastrzeżeń NIK. Podkreśla jedynie elementy, które izba oceniła pozytywnie — m.in. to, że dyrekcja dobrze dba o swoje interesy i prawidłowo wydaje unijne fundusze.

— Raport zaczyna się od pozytywnej oceny działań GDDKiA, a zważywszy, że mowa jest o niebagatelnej kwocie inwestycji — 70 mld zł — jest to zadowalająca ocena — twierdzi Urszula Nelken, rzecznik GDDKiA.