Pomysłem nowego rządu jest wypłacanie przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) wynagrodzenia za L4 od pierwszego dnia nieobecności pracownika w zakładzie pracy. Obecne przez pierwsze 33 dni robi to pracodawca. Ta zmiana może być korzystna głównie dla MŚP, które odczują uwolnienie kosztu w postaci wynagrodzenia pojedynczego pracownika.
Warto przypomnieć, że zasiłek chorobowy wynosi 80 proc. wynagrodzenia. Jedną z propozycji rządu jest to, aby pracownicy przebywający na L4 otrzymywali 100 proc. pensji. Ten pomysł brzmi atrakcyjnie, zwłaszcza dla pracowników, jednak w dłuższej perspektywie jego realizacja mogłaby przynieść sporo problemów zarówno rządzącym, jak i przedsiębiorcom.
– To niejako postawienie znaku równości między chorobowym a urlopem. W zakładach pracy może dojść do kuriozalnej sytuacji, w której pracownicy będą prowadzić zapisy na L4. Szacuję, że pula 27 mld zł przeznaczona na zasiłki chorobowe w całym 2022 r. wzrosłaby o 20 proc. do 32,4 mld zł. Znacznie lepiej przeznaczyć te pieniądze na służbę zdrowia - nowoczesny sprzęt medyczny ratujący życie, podwyżki dla pielęgniarek i lekarzy. Bo celem nie jest przebywanie na zwolnieniu, a jak najszybszy powrót do zdrowia – tłumaczy Mikołaj Zając, prezes firmy doradczej Conperio zajmującej się absencjami chorobowymi.
Według niektórych ekspertów kompromisowym rozwiązaniem byłoby wykluczenie z pełnego wynagrodzenia krótkotrwałych zwolnień. Chodzi o zwiększenie zasiłku do 100 proc. z zastrzeżeniem, że za trzy do pięciu dni na zasiłku pracownik dostaje tylko 50 proc. pensji.
– Z doświadczenia wiemy, że pracownicy kalkulują. Ich skłonność do nadużywania L4 nie zmalałaby, zamiast 5 dni pobieraliby np. 10 dni chorobowego – dodaje Mikołaj Zając.
Weź udział w konferencji “Wellbeing w biznesie”, 14 marca 2024, Warszawa >>
W jego ocenie planowane zmiany przepisów nie wpłyną w żaden sposób na zmniejszenie procederu wykorzystywania przez pracowników zwolnień lekarskich w sposób niezgodny z ich przeznaczeniem - a właśnie to na tym najbardziej zależeć powinno zarówno państwu, jak i firmom.
– Przede wszystkim należy uporządkować kwestię teleporad, które obecnie w znacznej mierze generują fałszywe zwolnienia. Aby zmniejszyć ich atrakcyjność, mogłyby być wystawiane z oznaczeniem 1 – „chory musi leżeć” - i trwać maksymalnie 5 dni. Muszą być także wyciągane konsekwencje w stosunku do lekarzy, którzy uczestniczą w procederze wystawiania masowych zwolnień – zwraca uwagę Mikołaj Zając.