
W piątek minister rozwoju i technologii Waldemar Buda ogłosił, że dopłata państwa do kredytu hipotecznego w nowym programie "Pierwsze mieszkanie“ dla osób do 45. roku życia będzie obejmowała 10 lat. W tym okresie oprocentowanie kredytu o wartości maksymalnej 600 tys. zł będzie stałe na poziomie 2 proc. Dopłata może dotyczyć mieszkania zarówno z rynku pierwotnego, jak i wtórnego.
Łukasz Jańczak, analityk Erste, w rozmowie z agencją Bloomberg ocenia rozwiązanie jako potencjalnie atrakcyjne. Kluczowe z punktu widzenia popularności będzie to, jak bankom będzie kompensowane nierynkowe oprocentowanie i jakie będą kryteria przyznawania dopłat. Michał Konarski z mBanku uważa, że program może nieznacznie ożywić rynek hipotek. Przypomina, że w przeszłości kredyty wspierane z programów rządowych stanowiły około 20 proc. nowych hipotek. Kluczowym pytaniem pozostaje to, jak klienci będą kwalifikowani do programu, ponieważ obecnie przy szacowaniu zdolności kredytowej stosowane są duże bufory na wypadek wzrostu stóp procentowych.
Wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe w listopadzie br. spadła o 65 proc. w porównaniu do listopada roku poprzedniego. Nieco mniej, bo o 63 proc. zmalała liczba wnioskujących - poinformowało we wtorek Biuro Informacji Kredytowej.
Wojciech Matysiak z zespołu analiz rynku nieruchomości PKO BP uważa, że program wesprze nie tylko kupujących pierwsze mieszkanie.
– Dodatkowe pieniądze, które popłyną na rynek mieszkaniowy, będą stanowiły wsparcie dla cen mieszkań, a więc majątku wielu gospodarstw domowych. W Polsce ponad 80 proc. gospodarstw posiada prawo własności do mieszkania - napisał analityk na twitterze.
Jak dodał, nie jest to “game changer”, ale rynek mieszkaniowy już nie pierwszy raz jest beneficjentem tego typu wsparcia względem innych sektorów gospodarki.