Nowy „Przegląd” wszedł na rynek

Tomasz Siemieniec
opublikowano: 1999-12-22 00:00

Nowy „Przegląd” wszedł na rynek

Na rynku prasowym od poniedziałku ukazuje się nowy tygodnik — „Przegląd”. Będą dla niego pisać dziennikarze dotychczas redagujący „Przegląd Tygodniowy”, którzy odeszli z niego kilka dni temu. Ostatnie wydanie „PT” przygotowali natomiast dziennikarze zamkniętego niedawno przez Zygmunta Solorza „Kuriera”.

Wiadomo jednak, że w przygotowaniu kolejnych wydań tygodnika będzie uczestniczył zespół „Trybuny”. Mówi się nawet o możliwości połączenia tych tytułów.

— Nie słyszałam nic o takiej możliwości. Chcę wydawać tygodnik społeczny z bardzo niskim naciskiem na sprawy polityczne — mówi Bożenna Skupińska, nowy redaktor naczelny “PT”.

Właścicielem obu tytułów jest przeżywający problemy finansowe Universal. Zaczęto od unii personalnej. Szefem spółek wydających oba tytuły jest Arkadiusz Ostrowski.

— Możliwości funkcjonowania w dotychczasowym tytule wyczerpały się. „PT” nie miał środków na inwestycje. Jego właściciel nie wyrażał też woli sprzedaży tytułu inwestorowi strategicznemu. Nie było zatem żadnych szans na rozwój — twierdzi Jerzy Domański, były naczelny „PT”, a obecnie „Przeglądu”.

„Przegląd” będzie miał charakter centrolewicowy. Do nowego wydawnictwa pisać będą m.in. Aleksander Małachowski, Krzysztof T. Toeplitz, Krystyna Kofta, Katarzyna Piekarska oraz Piotr Gadzinowski.

Pierwszy numer „Przeglądu” ukazał się w 90-tys. nakładzie. W najbliższym czasie jego nakład ma wzrosnąć do około 100 tys.

— Chcemy zbudować tygodnik na wzór „Polityki” i „Wprost”. Musimy jednak uzyskać środki na rozwój. Ponieważ chcemy utrzymać niezależność redaktorską, nie będzie to proste — mówi Jerzy Domański.

— Ludzie, którzy odeszli z „PT”, zabrali ze sobą wszystkie materiały, zwłaszcza świąteczne — skarży się Arkadiusz Ostrowski, prezes Agencji Form Artystycznych Tymoteusz, wydającej „PT”.

Odpiera również zarzuty byłego naczelnego.

— To nieprawda, że nie było perspektyw na rozwój „PT”. Chciałem zasilić firmę pożyczką. Dążyłem też do tego, żeby ludzie dostali podwyżki — twierdzi Arkadiusz Ostrowski.