Nutri-Score budzi kontrowersje. Branża bije na alarm

Łukasz RawaŁukasz Rawa
opublikowano: 2025-06-01 10:00

Czekoladowe płatki z najwyższą notą, cola lepsza niż naturalny sok, a łosoś na czarnej liście. Według polskich producentów Nutri-Score zmienia zasady żywienia w groteskę.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego system Nutri-Score budzi kontrowersje w Polsce
  • jakie działania podejmują polskie organizacje branżowe wobec Nutri-Score
  • jaki jest stosunek organów kontroli do przyszłości Nutri-Score nad Wisłą
  • jakie ryzyka niesie upowszechnienie Nutri-Score dla polskiego rynku żywności
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

System Nutri-Score, choć z założenia mający wspomagać konsumentów w dokonywaniu zdrowszych wyborów żywieniowych, budzi wątpliwości z powodu uproszczonej, a momentami absurdalnej metodologii. Przykładem może być zrównanie czekoladowych płatków śniadaniowych z płatkami owsianymi — oba produkty otrzymują najwyższą ocenę A mimo wyraźnych różnic w stopniu przetworzenia i wartościach odżywczych. Łosoś atlantycki, symbol zdrowej diety, dostaje od Nutri-Score reprymendę w postaci litery D, podczas gdy pizza z zamrażarki dostaje literę A. Jeśli komuś jeszcze mało, to cola light wypada lepiej niż sok pomarańczowy, bo ten zawiera naturalne cukry.

— System, który miał pomagać konsumentom w podejmowaniu zdrowszych wyborów, stał się w praktyce narzędziem marketingowym, wykorzystywanym przez międzynarodowe sieci handlowe i duże koncerny spożywcze. Uproszczony algorytm Nutri-Score nie tylko nie wspiera świadomych decyzji, ale często je zaburza, promując produkty, których skład łatwo podrasować. Trudno zaakceptować sytuację, w której 100-procentowy sok z marchwi czy jabłek wypada gorzej niż napój sztucznie dosładzany — mówi Barbara Groele, sekretarz generalna Krajowej Unii Producentów Soków (KUPS).

Jej zdaniem naturalna i niskoprzetworzona żywność, która powinna być filarem zdrowej diety, w systemie Nutri-Score bywa deprecjonowana za obecność naturalnych cukrów, tłuszczów czy soli. Jednocześnie algorytm ignoruje obecność dodatków takich jak konserwanty, słodziki czy barwniki, nie uwzględniając przy tym wartościowych składników bioaktywnych, m.in. polifenoli, witamin czy antyoksydantów.

— Konsument widząc ocenę A, oczekuje produktu godnego zaufania. Tymczasem system skłania producentów do zastępowania naturalnych składników tańszymi, sztucznymi zamiennikami, które lepiej wypadają w algorytmie, choć niekoniecznie lepiej służą zdrowiu. To realne zagrożenie zarówno dla zdrowia publicznego, jak też uczciwości rynkowej. Dlatego apelujemy do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS) i Ministerstwa Zdrowia o pilną interwencję. Ten system musi zostać zatrzymany, zanim na dobre utrwali się w Polsce — podkreśla Barbara Groele.

Zbyt prosty przekaz

Nutri-Score to z punktu widzenia kupujących zestaw oznaczeń umieszczanych na opakowaniach żywności w postaci liter z przypisanym kolorem — od ciemnozielonego (A) po czerwony (E). Zielone A ma sugerować zdrowy produkt, podczas gdy czerwone E taki, którego należy unikać. W teorii to prosty przewodnik po wartościach odżywczych. W praktyce jest jednak inaczej.

— Coraz więcej ekspertów wskazuje na poważne ograniczenia Nutri-Score. Krytyka dotyczy m.in. słabej walidacji systemu w rzeczywistych warunkach zakupowych oraz braku zgodności z krajowymi i unijnymi zaleceniami żywieniowymi. Większość publikacji promujących Nutri-Score pochodzi od jego twórców, natomiast niezależne badania często pokazują, że system może prowadzić do błędnych decyzji konsumenckich — mówi prof. Mariusz Panczyk z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Zwraca uwagę, że Nutri-Score nie uwzględnia takich elementów diety jak witaminy, antyoksydanty czy kwasy omega-3, a jego algorytm można łatwo oszukać, modyfikując skład produktu bez realnej poprawy jego jakości. Ekspert podkreśla, że zdaniem Komitetu Nauki o Żywieniu Człowieka PAN konieczna jest rzetelna walidacja systemu i weryfikacja jego zgodności z aktualnymi wytycznymi.

— Utrzymywanie w obrocie systemu, który pozostaje poza rzeczywistym nadzorem merytorycznym i instytucjonalnym, może nadwerężać społeczne zaufanie do organów odpowiedzialnych za zdrowie publiczne — podkreśla prof. Mariusz Panczyk.

Walka z wiatrakami

Koalicja przeciw Nutri-Score od lat walczy z systemem, ale mimo licznych pism kierowanych do UOKiK, GIS i resortu zdrowia instytucje pozostają bierne. Ich zdaniem problem rozwiąże się sam, kiedy — i jeśli — Bruksela w końcu wdroży jednolity system znakowania żywności. Na to jednak się nie zanosi.

W grudniu zeszłego roku KUPS formalnie zawiadomiła UOKiK o podejrzeniu naruszania zbiorowych interesów konsumentów, oskarżając część przedsiębiorców o praktyki naruszające zbiorowe interesy konsumentów przez stosowanie Nutri-Score. Do dokumentu dołączyła potężny zestaw argumentów — od niezgodności z unijnymi regulacjami przez wypowiedzi ekspertów aż po dane z ankiety przeprowadzonej przez IBRiS, według której oznaczenie wpływa na wybory zakupowe konsumentów w sposób, który trudno uznać za przypadkowy.

Urząd nie podjął jednak działań, zażądał natomiast szczegółowych wyjaśnień. Gdy KUPS spełniła prośbę, przekazał sprawę GIS, mimo że to on ma ustawowy obowiązek ochrony konsumentów. W międzyczasie wezwał sieci handlowe do lepszej komunikacji w kwestii Nutri-Score, choć jak pokazują dane KUPS ich praktyki się nie zmieniły. W maju KUPS ponownie wezwała UOKiK do zdecydowanych działań przeciw praktykom, które naruszają zbiorowe interesy konsumentów.

Problem przekracza granice

Budzący kontrowersje system niesie ryzyko nie tylko dla krajowych producentów i konsumentów, ale według Jacka Zarzeckiego z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny może osłabić pozycję polskiego rolnictwa i żywności naturalnej na europejskim rynku.

— Polska jest piątym co do wielkości producentem żywności w Unii Europejskiej, a eksport rolny to filar naszej gospodarki. Tymczasem Nutri-Score podważa konkurencyjność polskich produktów, zwłaszcza naturalnych opartych na tradycyjnych recepturach. Algorytm faworyzuje żywność technicznie modyfikowaną pod kątem wytycznych systemu, marginalizując jakość, pochodzenie i stopień przetworzenia. Jeśli stanie się standardem, polscy rolnicy i przetwórcy będą musieli dostosować się do logiki algorytmu stworzonego poza Polską, nieprzystającego do naszego modelu produkcji. To ryzyko strukturalne — uważa Jacek Zarzecki.

Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka i wiceprezydent Cogeca, wskazuje, że w krajach takich jak Francja czy Holandia sieci handlowe agresywnie forsują Nutri-Score,
narzucając system dostawcom lub same publikując ocenę w swoich e-sklepach.

— To pokazuje, że Nutri-Score może stać się narzędziem nacisku, a nie dobrowolnego wyboru. Polscy producenci nie sprzeciwiają się transparentności, lecz systemowi, który z góry dyskredytuje ich produkty, faworyzując żywność przemysłową. Nutri-Score stoi w sprzeczności z ideą wspierania lokalnych łańcuchów dostaw i naturalnej żywności. To nie jest tylko etykieta na opakowaniu, lecz kwestia przetrwania części naszej produkcji i przyszłości rynku opartego na jakości, a nie na algorytmie — podsumowuje Agnieszka Maliszewska.

Okiem eksperta
System może wprowadzać w błąd
Joanna Olszak
doradca ds. prawa żywnościowego IGI Food Law

Nutri-Score jako dobrowolne oznaczenie podlega przepisom rozporządzenia unijnego, które wymaga, by informacje przekazywane konsumentowi były zrozumiałe, rzetelne i nie wprowadzały w błąd. Tymczasem literowe oznaczenie z kolorami pojawiające się na froncie opakowań nie jest bliżej wyjaśnione na opakowaniu, może więc być różnie interpretowane, często wbrew założeniom systemu. Co więcej, są wątpliwości czy Nutri-Score narusza przepisy w sprawie oświadczeń żywieniowych i zdrowotnych oraz tych z zakresu przeciwdziałania nieuczciwym praktykom rynkowym. Mimo tych zastrzeżeń system nie jest w Polsce kontrolowany w oczekiwaniu na ewentualne rozstrzygnięcie kwestii oznaczeń na froncie (front-of-pack) zaplanowane przez Komisję Europejską. Brakuje jednak konkretnych terminów. W tej sytuacji właściwe inspekcje powinny zająć jasne stanowisko — chodzi o ochronę interesów polskich konsumentów, którą gwarantuje im unijne prawo.