Piszę „co najmniej”, bo już pojawiają się głosy, którym wtóruje od czasu do czasu sam Trump, że może się pojawić pokusa trzeciej kadencji. Jeśli nawet nie da się tak zmienić prawa to następcy prezydent Trumpa mogą jego panowania utrwalić. Na temat samego początku prezydentury napisałem obszernie tutaj: https://tiny.pl/zy-3z7pn i niewiele bym w tym tekście zmienił.
Jeśli chodzi o rynki finansowe to na przełomie roku obserwowaliśmy najsłabszy od wielu lat tak zwany "rajd Świętego Mikołaja", który wielu określa jako wzrosty indeksów w ciągu pięciu ostatnich dni roku kalendarzowego i pierwszych dwóch dni handlowych stycznia. To kazało zachować szczególną ostrożność, ale w drugiej połowie stycznia wraz z inauguracją prezydentury Trumpa i rozpoczęciem sezonu raportów kwartalnych amerykańskich spółek sytuacja się zmieniła, a indeksy na Wall Street atakowały rekordowe poziomy.
W poprawie nastrojów na rynkach pomagały też, dalekie od przedwyborczych pogróżek prezydenta Trumpa, zapowiedzi podwyżek ceł. Jeśli chodzi o Chiny to na razie jest mowa o cłach na poziomie dziesięciu procent, co najpewniej mało kogo wystraszy. Takie „umiarkowane” zapowiedzi nieco osłabiły dolara. Kurs EUR/USD wzrósł blisko 1,02 USD do ponad 1,04 USD. Niewiele, ale nawet to wystarczyło do znacznego umocnienia złotego. Kurs EUR/PLN pokonał poziom 4,25 PLN, który to poziom od ponad roku usiłował pokonać kilkanaście razy. Podejrzewam, że po prostu rozpoczęła się gra pod zawieszenie broni w Ukrainie. Teraz najbliższe wsparcie kursu to poziom 4,13 PLN.
Towarzyszył temu umocnieniu złotego znaczny wzrost indeksów na GPW – w styczniu (do 29.01) WIG20 zyskał 9,5%. Wniosek? Po pierwsze pojawili się inwestorzy zagraniczni. Po drugie to, o czym mówiłem pod koniec roku zdaje się wypełniać. Zarządzający funduszami pozwolili na słabe zakończenie roku 2024, gdzie korekta trwała od czerwca, dając w ten sposób niską bazę pozwalającą na uzyskanie wysokich wzrostów indeksów (i premii) w 2025 roku. Od strony technicznej na WIG i WIG20 powstała formacja oRGR (odwrócona głowa z ramionami), czyli sygnał kupna. Zapowiada ona (teoretycznie) wzrost indeksu WIG20 przynajmniej do poziomu z maja – czerwca 2024 (okolice 2.550 pkt.).
Pojawiło się też coś, co można określić mianem „czarnego łabędziątka”. W poniedziałek 27.stycznia przez rynki w USA przeleciała faza wyprzedaży obniżająca NASDAQ o ponad trzy procent, ale następnego dnia indeks wzrósł o dwa procent. Na fali wyprzedaży akcje Nvidii straciły 17%, ale następnego dnia zyskały 9%. Generalnie obraz rynku się nie zmienił.
Powód przeceny jest istotny, bo okazało się, że chiński start-up DeepSeek stworzył sztuczną inteligencję przewyższającą ChatGPT za ułamek kosztów, które poświęcają giganty amerykańskie. Nic dziwnego, że The MIT Technology Review napisał, iż „Sukces firmy pokazuje, w jaki sposób sankcje napędzają startupy takie jak DeepSeek do innowacji w sposób, który priorytetowo traktuje wydajność, łączenie zasobów i współpracę”. Szybko pocieszono się tym, że potężne środki wydawane w USA z pewnością doprowadzą do wygrania wyścigu o GAI (ogólną AI).
W końcu przecież prezydent Trump zapowiedział utworzenie przez OpenAI (twórca ChatGPT), japoński Softbank i Oracle joint venture pod nazwą Stargate. Ta inicjatywa ma stworzyć 100 000 miejsc pracy i umocnić pozycję USA w dziedzinie sztucznej inteligencji. Ma to kosztować 500 miliardów dolarów, czyli połowę tegorocznego PKB Polski.
Może Amerykanie mają rację, ale na razie to chiński gigant Alibaba wydał nową wersję swojego modelu sztucznej inteligencji Qwen 2.5 twierdząc, że jest o lepszy niż model DeepSeek. Ten ostatni jest modelem opartym o open source, czyli dostępny jest publicznie kod źródłowy i każdy może ten model rozwijając.
Pojawia się według mnie pytanie: skoro Chińczycy publikuje swoje osiągnięcia w sposób tak jawny to co ukrywają? Jakie są ich postępy na przykład w pracach nad komputerem kwantowym? Tego się na razie nie dowiemy, ale jest to potencjalnie coś, co w dowolnym momencie może mocno poruszyć rynkami.
Na koniec jeszcze jedna sprawa. Nie o rynkach, ale z pewnością o gospodarce, a więc docelowo też o rynkach finansowych. Chodzi mi o to, co premier Donald Tusk mówił w styczniu w Parlamencie Europejskim. Mówił o koniecznej deregulacji, a jeszcze bardziej cenne jest to, że premier skrytykował Zielony Ład. Mówił między innymi, że „Europa nie może stać się kontynentem ludzi i idei naiwnych. Jeśli zbankrutujemy, to nikt już nie będzie dbał o środowisko naturalne na świecie”.
Jeśli za słowami pójdą czyny to sytuacja gospodarcza w Unii, a szczególnie w Polsce może się bardzo zmienić (na korzyść). Przy okazji kilka punktów mojego credo w sprawie klimatu. To, co na ten temat mówi prezydent Trump w niczym mojego sposobu myślenia nie zmieniło, ale wycofanie USA z Porozumienia Paryskiego w sprawie klimatu z pewnością stawia przed unijnymi politykami poważne pytania. I nie jestem wyborcą Konfederacji 😉
A moje credo jest takie:
- Klimat się ociepla. Kto z tym dyskutuje jest ignorantem. Sam pamiętam zimy z zaspami po ramiona i temperaturą minus 20-30 stopni Celsjusza.
- Człowiek emituje CO2 do czego dochodzi też metan, a to zwiększa tempo ocieplania się klimatu. To według mnie (i nauki) też jest bezdyskusyjne.
- Dyskusyjne jest to, w jakim stopniu człowiek swoją działalnością zwiększa tempo ocieplenia klimatu. Dyskusyjne według mnie, ale nie dla IPCC (Intergovernmental Panel on Climate Change), czyli ciała ONZ, które wini działalność człowieka za tempo ocieplenia. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale dużo czytam, więc twierdzę, że to tempo jest dyskusyjne. Warto przeczytać na przykład „Apokalipsy nie będzie” Michael Shellenberger (aktywista klimatyczny) albo „Kryzys klimatyczny?” Steven E. Koonin (znany fizyk) i wtedy możemy dyskutować.
- Czy jeśli mam rację i dyskusyjny jest znaczny wpływ człowieka na tempo ocieplenia to trzeba odejść od dążenia do dekarbonizacji i walki z emisją gazów cieplarnianych? Zdecydowanie NIE. Bez względu na skalę wpływu człowieka trzeba to robić.
- Trzeba robić to tak, żeby nie wylać dziecka z kąpielą. Mario Draghi, w swoim, bardzo krytycznym pod adresem Unii Europejskiej raporcie, wyraźnie mówił o tym, że nie wolno składać konkurencyjności gospodarki europejskiej na ołtarzu dekarbonizacji. Ja też tak uważam.
- Co należy zrobić? Nie do mnie to pytanie, bo jestem w tej sprawie laikiem, ale trzy kroki mógłbym polecić:
- zrezygnowanie z nazwy Zielony Ład. Jest już tak skompromitowana i unurzana w błocie, że trzymanie się jej szkodzi sprawie.
- zrezygnowanie z ETS2 (nowe obciążenia na wydzielanie gazów przez budownictwo i transport) – ewentualnie odsunięcie tego ad calendas graecas.
- wprowadzenie zasady, że na rynku handlu uprawnieniami mogą być tylko rządy oraz firmy emitujące gazy – żadnych funduszy inwestycyjnych! Cena energii elektrycznej w Polsce spadłaby o kilkadziesiąt procent.
- opracowanie nowego programu UE z racjonalnymi założeniami biorącymi pod uwagę, że Unia emituje 6-8% globalnych gazów cieplarnianych i jeśli nawet drogą dużych wyrzeczeń doprowadzi do zerowej emisyjności to i tak klimat będzie się ocieplał a prawdopodobieństwo powodzi w Dolinie Kłodzkiej wcale się nie zmniejszy.


KOMENTARZE (51)
Jest nowy wpis. Zapraszam
Chciałbym tylko przypomnieć że zdecydowana większości Amerykanów tylko w niewielkim stopniu interesuje się sprawami świata poza Ameryką . To zainteresowanie jest po prostu marginalne . Zapewne podobnie do tego podchodzi nowy prezydent . Najważniejsze dla niego są sprawy wewnętrzne ponieważ w kampanii obiecał Amerykanom zdecydowaną poprawę ekonomiczną bardzo szeroko rozumianą . Za 17 mc są w USA wybory połówkowe do Kongresu i Senatu jeżeli do tego czasu realizacja tych obietnic się nie zmaterializuje to Republikańscy kongresmeni będą mieli kłopot . Nie powinniśmy się też oburzać na działania nowej administracji w stosunku do Europy ponieważ były one zapowiadane i przynajmniej dla mnie nie są zaskoczeniem pomijając styl . Podobnie należy podchodzić do zabiegów zmierzających do zaprowadzenie jakiejś formy pokoju w Ukrainie . Można się było ich spodziewać i należało się przygotować . Zrobił to Macron który jak wiadomo od dawna jest facetem z głową i cohones i jak na razie w Europie nie ma nikogo innego zdolnego prowadzić politykę międzynarodową na takim poziomie . Oczywiście ma on zaplecze w postaci bogatego państwa , silnej armii i bomb atomowych i umie to wykorzystać . Na tym tle przywoływani na tym forum internetowi komentatorzy wieszczący koniec obecnego świata, Europy czy zapowiadający zmierzch Ameryki często w analogii losem z imperium Rzymskiego wywołują u mnie jedynie uśmiech zakłopotania .
Naprawdę zdecydowanie gorzej mogą się czuć pracownicy federalni w USA bo sposób w jaki nowa administracja rozstaje się z nimi, w Europie wywołał by co najmniej zamieszki na ulicach . Skala tego zjawiska i sposób jego realizacji naprawdę jest brutalny nawet jak na nie łatwe amerykańskie stosunki pracy . Cieszmy się zatem z tego co mamy i zakładajmy jednocześnie że wszystko to co widzimy zmusi nas ponoszenia większych kosztów dla zapewnienia bezpieczeństwa naszemu państwu być może kosztem tego do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić że jest powszechne lub dostępne za darmo pamiętając przy tym że nie ma darmowego obiadu .
Styl jest ważny, bardzo ważny. To styl np. decyduje o tym, czy to negocjacje, czy to mordobicie.
Jakiś czas przed ostatnimi wyborami w USA przedstawił Pan (?) dość sielski obrazek USA. Tymczasem Trump wygrał wybory na fali szerokiego niezadowolenia z systuacji wewnętrzenej w USA. Przywołuję tamten Pana opis USA nie po to, aby dokuczyć ale po to, aby zilustrować, że ogląd rzeczywistości, nasz własny, czy kogokolwiek innego, może być błędny.
USA przystąpiły do II WŚ bo uważały, że leży to w ich interesie, chociaż do zrozumienia akurat tego, Amerykanie potrzebowali Pearl Harbour. Armia USA była obecna także w Europie. Po wygranej II WŚ, USA zafundowały Europie plan Marshala a potem przystąpiły do zimnej wojny z ZSRR i powołały do życia pakt NATO ze słynnym art. 5., żeby pokazać, że będą bronić Europy jak swojego własnego kraju. Bo uważały, że leży to w ich interesie. USA wygrały zimną wojnę, nie światową wojnę a jedynie (?) europejską. A kiedy 30 lat temu w Europie rozgorzała nowa wojna, wprawdzie nie światowa ale za to prawdziwa, USA uznały, że w ich interesie leży siłowe zakończenie tej wojny.
20 lat temu USA zgodziły się, aby do NATO przystąpiły kraje bałtyckie. Ani przystąpienie krajów bałtyckich, ani późniejsze przystąpienie m.in. Albanii, Czarnogóry, Macedonii Północnej do NATO praktycznie w żaden sposób nie wzmacniało sojuszu. Widocznie USA uważały, że przyjęcie do NATO krajów nieistotnych militarnie leży w interesie USA. Dwa lata temu USA zgodziły się, aby do NATO przyjąć Finlandię i Szwecję i tym razem sojusz NATO został istotnie wzmocniony. Widocznie USA uważały, że przyjęcie Finlandii i Szwecji do NATO leży w interesie USA.
Przez 80 lat Amerykanie uważali, że ich obecność w Europie leży w interesie USA. Co się takiego w Europie (lub na świecie) stało, że nagle (sic!) Amerykanie uznali, że ich obecność w Europie kompletnie (sic!) nie leży w ich interesie i że nie są Europą w ogóle zainteresowani? Co się takiego stało, że USA nie potrzebuje już Europy?
Bartosiak pisze i mówi o tym od lat. Liberalna globalizacja plus centralne zarządzanie (jak widać dobre, mimo potknięć) gospodarką Chin doprowadziły do tego, że Chiny wyrosły na równorzędną lub już większą potęgę gospodarczą niż USA. Do tego USA przespały ten moment, bo zakładały, że dzisiejszy stan Chiny osiągną za 30 lat. (Podobnie Niemcy wyhodowały stopniowo reżim Putina, kupując surowce i przymykając oczy na odradzający się ruski imperializm.)
USA przegrały światowy prymat w rywalizacji z Chinami i choć chciałyby grać rolę w Europie, to już wiedzą, że nie dadzą rady być wszędzie. Porzucają Europę i odchodzą na Pacyfik.
Deal z Putinem ma im zabezpieczyć europejską flankę, bo to przecież kontynent euroazjatyki, co pokazała obecność Koreańczków z Pólnocy na froncie. Czy trudno wyobrazić sobie przybycie np. miliona "ochotników" z Chin na pomoc Putinowi - w zamian za koncesje na Syberii?
Dla EU wyjściem może być kontr-deal z Chinami.
Bogdan Rymanowski - to jest dziennikarska ekstraklasa. Dziś zaprosił do Polsat News Jacka Bartosiaka, którego najnowsza książka przedstawia możliwy scenariusz rozwoju sytuacji politycznej w świecie i UE, i który już się realizuje na naszych oczach! (no chyba że ktoś ma końskie okulary na nosie).
Prymat USA przeszedł do historii, UE jest w rozsypce, trzeba budować zdolność odstraszania w sojuszu z U i ogólnie z krajami wschodniej flanki (Finlandia, Szwecja, kraje bałtyckie, Rumunia).
Przyszedł mi do głowy prosty pomysł, że zakładając rozejm U - FR, i demobilizację ok. miliona zołnierzy U, to należy część z nich zatrudnić w WP.
Moim zdaniem , Rymanowski jest zaledwie średni; Nie umywa sie do Piaseckiego w "Śniadaniu".
A Budzisz jest lepszy od Bartosiaka i bardziej chodzi po ziemi.
Nie lubię Piaseckiego ani tvn, są tubą jednej strony politycznej, co kłóci się z obiektywizmem.
Budzisz, Świdziński, Stefan i inni są członkami super zespołu S&F, którego twórcą jest Bartosiak. Działają zespołowo, każdy ma swoją specjalizację, porównania typu kto jest lepszy, a kto gorszy, są nietrafione.
A Budzisz, jak najbardziej, jest super rzeczowy.
-"....Amerykański biznes ciągnie do Rosji
Po powodzeniu pierwszej misji dla Trumpa w Moskwie, przed tygodniem Steve Witkoff był jednym z trzech przedstawicieli władz USA na rozmowach w Rijadzie o rewitalizacji relacji amerykańsko-rosyjskich, także w gospodarce. ..."
Jeżeli popatrzymy na politykę, jako na grę realnych sił interesariuszy, a nie na to, kto ma racje, kto zaczął, to okaże się, że USA ubiegają się o ponad stumilionowy rynek rosyjski (i strategicznych surowców), na którym klienci płacą twardą walutą. Spotkają się tylko z konkurencją chińską. Niemcy Merkel chciały tego samego. Po jej odejściu zmieniły politykę i obudziły się z ręką w nocniku.