Oby coś więcej niż międzylądowanie

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2024-08-21 20:00

Trudno uwierzyć, ale Narendra Modi jest pierwszym premierem Indii odwiedzającym Polskę od… 45 lat. Poprzednim był Morarji Desai w 1979 r., czyli jeszcze w PRL z epoki Edwarda Gierka.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Prawie półwieczna luka zdumiewa tym bardziej, że po zmianie ustroju kontakty w tamtą stronę wznawiali szefowie rządów RP — w 2003 r. Leszek Miller, a w 2010 r. Donald Tusk, zatem na protokolarną rewizytę czekaliśmy wyjątkowo długo. I byśmy jeszcze poczekali, gdyby nie… fatalna wizerunkowo bytność Narendry Modiego 8-9 lipca w Moskwie. Dorobkiem jego ściskania się z Władimirem Putinem podczas 22. szczytu rosyjsko-indyjskiego stało się dalsze umocnienie współpracy obu państw. Po zbrodniczych atakach Rosji w Ukrainie premier zorientował się jednak w skali międzynarodowej wpadki i dla równowagi teraz odwiedza Kijów — i to nieprzypadkowo 24 sierpnia, w Dniu Niepodległości Ukrainy. Z lotniska Rzeszów Jasionka przejedzie do Przemyśla i dalej pociągiem, podobnie jak robili to inni przywódcy, w tym w 2023 r. prezydent Joseph Biden. Lądowanie Narendry Modiego tylko w Jasionce, bez międzylądowania w Warszawie, było protokolarnie i politycznie oczywiście wykluczone. Taka jest geneza zorganizowanych na szybko 22 sierpnia rozmów szefa rządu najbardziej ludnego państwa świata (już ponad 1,45 mld obywateli) zarówno z Donaldem Tuskiem, jak też z Andrzejem Dudą.

Wypada przypomnieć, że w Indiach istnieje od 1950 r. również urząd prezydenta. Indie i Pakistan otrzymały z łaski Londynu ograniczoną niepodległość w 1947 r., zaś po kilku latach wybiły się na pełną i jako republiki demonstracyjnie odcięły się od symbolicznej zwierzchności brytyjskiego monarchy. W Indiach nominalna głowa państwa politycznie jest dekoracją, mógłbym postawić każde pieniądze, że spośród czytelników tego tekstu 99,9 proc. bez zaglądania do sieci nie poda (podobnie zresztą jak autor…) nazwiska aktualnego prezydenta — od 2022 r. urząd ten sprawuje pani Draupadi Murmu. Na najwyższym protokolarnie poziomie jedyny raz wyprawił się do Republiki Indii w 1998 r. Aleksander Kwaśniewski. Zdumiewa, że Andrzej Duda, który fruwa sobie po wszystkich kontynentach — czasem z sensem, czasem bez sensu — przez dwie kadencje całkowicie zapomniał o Indiach! A przecież w 2017 r. przebywający w Warszawie indyjski wiceprezydent Mohammad Hamid Ansari (istnieje nawet taki urząd) zaprosił Andrzeja Dudę do złożenia wizyty, ale od siedmiu lat zawisło to w próżni.

Do relacji polsko-indyjskich odnoszę się przez pryzmat wizyt najwyższych urzędników nieprzypadkowo. Akurat w stosunkach Europy z Azją istnieje wyjątkowo silne sprzężenie między kontaktami politycznymi a gospodarczymi i wszelkimi innymi. Dotyczy to nie tylko państw z Dalekiego Wschodu, takich jak Chiny, Korea (Południowa) czy Japonia, lecz również bliższych nam geograficznie Indii. Ich gospodarka w klasyfikacji produktu krajowego brutto znajduje się na piątym miejscu na świecie, zaś po 2030 r. może stać się trzecią. Oczywiście w przeliczeniu PKB per capita Indie pozostają pariasem, dlatego będąc potęgą w G20 nie mają żadnych szans — podobnie zresztą jak Chiny — na spełnienie wyśrubowanych kryteriów OECD. Rozdźwięk między bogatymi a biednymi właśnie w Indiach jest największy na świecie. Według Banku Światowego 10 proc. warstwy najbogatszej kontroluje 80 proc. narodowego majątku, zaś na drugim biegunie 60 proc. mieszkańców utrzymuje się dziennie za mniej niż 3-4 USD. W tropikalnym państwie lodówkę ma tylko 11 proc. gospodarstw domowych. Te obrazowe dane to zaledwie odprysk góry lodowej szokujących Europę kontrastów. Indie bez wątpliwości są gigantycznym rynkiem konsumenckim — ze względu na zacofanie relatywnie większym niż chiński — na którym polskie produkty występują jedynie śladowo. Efekt gospodarczy takich rozmów, jak 22 sierpnia w Warszawie, odkłada się w czasie o wiele lat. Wypada jednak wyrazić nieśmiałą nadzieję zapisaną w tytule.