Ochrona środowiska opłaca się firmom
ISO 14000 współtworzy wizerunek spółki
Kazimierz Wawrzeszkiewicz, prezes Fabryki Maszyn Elektrycznych Indukta z Bielska-Białej fot.Borys Skrzyński
Polskie firmy wprowadziły bądź zamierzają wprowadzić ISO 14001, choć ich klienci wprost jeszcze tego nie wymagają. Są przekonane, że ta inwestycja prędzej czy później się zwróci.
Władysław Gajos, dyrektor techniczny w Zakładach Chemicznych Alwernia
— Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie systemu zarządzania środowiskiem ze względów strategicznych, zamierzamy bowiem przygotować się do wejścia na giełdę. Posiadanie certyfikatu ISO 14001 to poważny argument mogący zdecydować o ocenie naszej firmy przez potencjalnych inwestorów. ISO 9000 powinna mieć bowiem każda szanująca się firma, ale ISO 14000 jest elementem wyróżniającym. Wdrażanie systemu jest procesem kosztownym i czasochłonnym, zwłaszcza że robimy to jednocześnie we wszystkich jednostkach produkcyjnych. Finał przewidujemy w przyszłym roku. Choć jest w tym bez wątpienia element biurokracji, nie znaczy to jednak, że normy pozostają na papierze. To znakomite narzędzie: wpływa na poprawę organizacji i nadzorowania pracy. Wymierną korzyścią jest m.in. możliwość bardzo skrupulatnego zaplanowania kosztów wykorzystania środowiska. Mamy odbiorców globalnych na różnych rynkach. Wprawdzie jeszcze nie zdarzyło się, żeby któryś z nich postawił warunek przestrzegania przez firmę normy ISO 14001, ale spodziewamy się, że tak może się stać już niebawem. To także skłoniło nas do przygotowania się na taką ewentualność.
Andrzej Ociepa, pełnomocnik dyrektora Huty Częstochowa ds. systemów ekologicznych
— Po modernizacji technicznej i technologicznej huty uznaliśmy, że naturalną konsekwencją wprowadzonych zmian jest unowocześnienie organizacji zarządzania, także w zakresie ochrony środowiska. W 1994 r., kiedy zaczęliśmy wdrażać system ISO 14001, spodziewaliśmy się, że będzie to element tworzenia pożądanego wizerunku firmy. Oczekiwaliśmy także, że da nam to korzystną pozycję w negocjacjach dotyczących opłat ubezpieczeniowych. Liczyliśmy także na to, że uporządkowany system zarządzania środowiskiem pozwoli łatwiej wypracować zysk. Ujęcie w ryzy kwestii zanieczyszczania wody, powietrza i ziemi daje w efekcie oszczędności w kosztach zużycia energii czy zagospodarowania odpadów. Mamy jeszcze jedno liczące się osiągnięcie — po wynegocjowaniu tzw. programu dostosowawczego, hutę skreślono z listy 80 przedsiębiorstw najbardziej uciążliwych dla środowiska.
Wprawdzie uzyskany certyfikat nie jest jeszcze istotnym argumentem w negocjacjach z kontrahentami, jednak zdarzają się klienci, dla których warunki, w jakich zakład działa, są istotne. Znaczenie, jakie przywiązujemy do ochrony środowiska, pośrednio gwarantuje wysoką jakość surowców wykorzystanych w produkcji.
Nie wypracowano do tej pory zunifikowanych mechanizmów liczenia kosztów wdrażania systemu. Oceniam, że w ciągu czterech lat kosztowało nas to 3 mln zł. W stosunku do sumy kosztów ochrony środowiska, to niewiele. Sama certyfikacja to w naszym przypadku raptem 30-40 tys zł. Reszta, to koszty szkoleń, drobnych technicznych udogodnień, płace pracowników zaangażowanych we wdrożenie systemu i kontrolę jego realizacji oraz koszty pośrednie.
Kazimierz Wawrzeszkiewicz, prezes Fabryki Maszyn Elektrycznych Indukta z Bielska-Białej
— Mieliśmy bardzo istotny bodziec. Wojewoda wpisał nasz zakład na listę najbardziej uciążliwych dla środowiska. Podjęliśmy szereg działań zmierzających do obniżenia emisji pyłów. Kilku pracowników posłaliśmy na szkolenie organizowane w ramach polsko-norweskiego programu Czystsza Produkcja. Opracowane przez nich projekty zostały wdrożone. Nie eliminowały szkodliwych dla środowiska skutków naszej działalności, a koncentrowały się na usunięciu ich przyczyn. To zaowocowało uzyskaniem przez nas Świadectwa Czystszej Produkcji. Będziemy ubiegali się także o certyfikat ISO 14001. Jesteśmy na etapie negocjowania kosztów. Wdrożenie systemu nie jest tanie. Koszt samej certyfikacji w naszym przypadku może się wahać od 70 do 200 tys zł. Do tego dochodzą inne, związane z wdrażaniem systemu i kontrolą jego działania. Ta inwestycja prędzej czy później się zwraca. Najszybciej tym, którzy płacą wysokie kary za przekroczenie dopuszczalnych norm. Ma to dla nas także znaczenie marketingowe. Uzyskane certyfikaty stanowią bowiem istotny element gry rynkowej. Na razie klient jest mniej tym zainteresowany niż np. ISO 9000, bo nie płyną z tego korzyści bezpośrednie, ale może się pochwalić, że pracuje z rzetelną, poważną firmą.