Od dziś w kinach "Układ zamknięty"

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2013-04-05 10:11

Wykup menedżerski kontra kredyt kupiecki: osią dramaturgiczną „Układu zamkniętego” jest zderzenie tych dwóch kategorii biznesowych

Dziś wchodzi na ekrany film Ryszarda Bugajskiego „Układ zamknięty”. Sławę zyskał już w styczniu, gdy istniała dopiero wersja robocza — został wyróżniony przez Pracodawców Rzeczypospolitej Polskiej statuetką Wektora 2012 m.in. za „odwagę w dążeniu do przedstawiania prawdy o problemach, z którymi na co dzień zmagają się polscy przedsiębiorcy w starciu z bezwzględną machiną urzędniczą”. Patronami filmu były inne organizacje — Business Centre Club, Centrum im. Adama Smitha, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, a także ruch społeczny Niepokonani 2012, skupiający pokrzywdzonych przedsiębiorców. Film powstał z pieniędzy wyłącznie prywatnych, a jego ukończenie stało się możliwe dzięki głównemu mecenasowi — Kasie Stefczyka.

JUTRO MOGĄ PRZYJŚĆ PO CIEBIE:
 Z wybiciem na wieży zabytkowego gdańskiego ratusza godziny 6 rano zaczęła się tzw. realizacja. Do domów dwóch menedżerów spółki Navar wdarli się antyterroryści, trzeci zaś został powalony podczas joggingu na gdyńskiej plaży.
 [FOT. MATERIAŁY PRASOWE]
JUTRO MOGĄ PRZYJŚĆ PO CIEBIE: Z wybiciem na wieży zabytkowego gdańskiego ratusza godziny 6 rano zaczęła się tzw. realizacja. Do domów dwóch menedżerów spółki Navar wdarli się antyterroryści, trzeci zaś został powalony podczas joggingu na gdyńskiej plaży. [FOT. MATERIAŁY PRASOWE]
None
None

Na początku pojawia się wyjaśniający widzowi sytuację napis „Film na motywach autentycznych wydarzeń”. Jego inspiracją były losy dwóch powiązanych personalnie spółek z Krakowa — Krak Meat oraz Polmozbyt. W 2003 r. trzej przedsiębiorcy zostali oskarżeni przez prokuraturę o zagarnięcie publicznego mienia, spędzili wiele miesięcy w areszcie wydobywczym, ich firmy zostały zrujnowane, a po siedmiu latach… wszystko umorzono i wypłacono aresztowanym po 10 tys. zł.

W napisie otwarcia akcent wypada położyć na „motywach”, ponieważ fabuła rządzi się swoimi prawami i daleko odbiega od dokumentu. Rok 2003 został utrzymany, ale akcję przeniesiono do Gdańska i Gdyni, branżę zmieniono z wędlin na najwyższą półkę technologiczną (tajemnicze wzmacniacze sygnałowe), spółka akcyjna Navar notowana jest na giełdzie itp. Wymagania ekranowej atrakcyjności spowodowały udramatyzowanie wydarzeń, natomiast w wątkach stricte biznesowych odwrotnie — naiwne uproszczenia. Zachowanie roku 2003 spowodowało także kilka zgrzytów historycznych — mniejsza o przewijające się w tle gdyńskie Sea Towers (budowa 2006-09), ale pada np. ważne zdanie: „CBA węszy wszędzie”, gdy biuro to utworzono w… 2006 r.

Na wyższy od scenariusza poziom wzniosła się reżyseria oraz kilka kreacji aktorskich. Ciekawe, że „nasza” strona krzywdzonych biznesmenów zagrana została… powiedzmy, poprawnie, perełkami stały się natomiast sylwetki typów spod ciemnej gwiazdy. Prokurator okręgowy Andrzej Kostrzewa (Janusz Gajos) oraz jego koleś ze studiów, naczelnik skarbówki Mirosław Kamiński (Kazimierz Kaczor) jako studenci należący do PZPR zaczynali kariery podczas marcowej nagonki 1968. Młody prokurator Kamil Słodowski (Wojciech Żołądkowicz), mający początkowo skrupuły realizator ich spisku, to już czysty produkt niepodległej Rzeczypospolitej — studia mniej więcej 1990-95, a później aplikacja. Ta sitwa podjęła się przechwycenia bezprawnymi metodami akcji spółki Navar na rzecz jeszcze jednego ziomala, tajemniczego ministra Jacka. Zdumiewające, ale trzej starzy mafiosi… w ogóle nie przewidzieli kasy dla młodego! Debata nad jego procentowym udziałem w łupie jest najbardziej kapitalną sceną filmu.

Osią „Układu zamkniętego” jest zderzenie dwóch przywołanych w nadtytule kategorii biznesowych, których nie rozumieją udziałowcy spisku. Wykup menedżerski, niezdefiniowany w polskim prawie, staje się pretekstem do aresztowania i prześladowania trzech menedżerów Navaru. Kredyt kupiecki zaś w finale powoduje klęskę prokuratorsko-skarbowej mafii, która na polu biznesowym okazuje się po prostu zbiorowym kretynem.

Akcja toczy się dziesięć lat temu, ale w ostatniej scenie przerzucony zostaje pomost do współczesności. Główny czarny charakter, prokurator Kostrzewa, mówi szczerze do swojego czarnego rottweilera: „Widzisz Max, przegraliśmy — ale jeszcze powarczymy…”.