Na warszawskich Siekierkach jedną z działek do końca ubiegłego wieku zajmowały szklarnie. Dziś nie ma po nich śladu, ale znajduje się jeden z najprężniej działających klubów squashowych w Polsce — Kahuna.
![Sławomir Nowisz zarządza Kahuną w Warszawie, a Wojciech Nowisz — trzykrotny mistrz Polski w squashu — ze świata przywozi pomysły na rozwój klubu. [FOT. MW]
Sławomir Nowisz zarządza Kahuną w Warszawie, a Wojciech Nowisz — trzykrotny mistrz Polski w squashu — ze świata przywozi pomysły na rozwój klubu. [FOT. MW]](http://images.pb.pl/filtered/169b2928-6674-40f9-865d-29066c562f70/28f3b405-9b14-502b-ae70-f01f76ca17bc_w_830.jpg)
Włodzimierz Nowisz przejął roślinny interes po ojcu. Po latach, chcąc kontynuować tradycję firmy rodzinnej, Włodzimierz Nowisz włączył do biznesu żonę i syna Sławomira. W nowym zespole stanęli przed podjęciem kluczowej decyzji — czy pozostać przy kwiatach, czy znaleźć niszę i zmienić branżę. Jako że Sławek i dwaj pozostali synowie Nowiszów aktywnie zajmowali się sportem, namówili ojca na biznes sportowy.
Na początku konkurencja była niewielka — przed powstaniem Kahuny w Warszawie istniały zaledwie trzy kluby squashowe. Jednak tak jak nie było konkurencji, tak też nie było w Polsce wzorców, jak taki klub powinien wyglądać.
Sławomir Nowisz jeździł zatem do Czech i Niemiec, aby tam obserwować rozwiązania stosowane w podobnych miejscach. Kosztowało to dużo czasu i pieniędzy, ale zakończyło się sukcesem — w 2003 r. powstała Kahuna.
Ciągle w ruchu
Wraz z rozwojem squasha w Polsce rozwijała się również Kahuna. Do czterech kortów wybudowanych na początku dodano kolejne cztery, dzięki czemu w klubie mogą się odbywać prestiżowe imprezy, jak np. European Nations Challenge Cup czy Indywidualne Mistrzostwa Polski w Squashu. Jako pierwszy klub w Polsce Kahuna zaczęła oferować kursy trenerskie pod patronatem Europejskiej Federacji Squasha.
Najmłodszy syn Włodzimierza Nowisza — Wojciech, został trzykrotnym mistrzem Polski, a jeżdżąc po świecie jako reprezentant naszego kraju, szuka też inspiracji do rozwoju Kahuny. — Cały czas myślimy o rozwoju. Mamy plany na kilka lat do przodu. Naszym projektem docelowym jest stworzenie klubu multirakietowego — mówi Sławek Nowisz.
— Jeżeli się zatrzymujemy, to tak naprawdę robimy krok w tył. Tak było w ogrodnictwie, tak jest też w squashu. Budując jedną część, już mamy na uwadze to, że za kilka lat klub znowu się rozbuduje. Budynek od początku był pomyślany jako taki, do którego stale będzie coś dobudowywane — dodaje jego ojciec Włodzimierz. Oprócz kortów do squasha w 2009 r. wybudowano trzy korty do badmintona, gdzie oprócz osób przychodzących pograć rekreacyjnie część swoich treningów odbywa również kadra Polski. W klubie odbywają się też różne zajęcia fitness.
Inwestycje na własną rękę
Właściciele zaplanowali działania na kilka lat do przodu i podjęli starania o wsparcie finansowe z Unii Europejskiej. Okazało się to jednak niemożliwe ze względu na lokalizację klubu.
— Z taką działalnością w Warszawie nie mamy szans na dofinansowanie unijne. Pomocy ze strony miasta czy Ministerstwa Sportu też nie ma. Przy rozbudowach trzeba się zatem posiłkować kredytami, w związku z czym kolejne rozbudowy musimy dzielić na etapy. Chociaż są w planach od dawna, będziemy je realizować przez kolejne lata — podsumowuje Włodzimierz Nowisz. Klub pozyskuje jednak sponsorów na odbywające się w nim imprezy, a drużynę squashową z Kahuny sponsoruje informatyczna spółka Simple.
Sport dla ścisłych umysłów
Konkurencja jednak nie śpi. Tylko w Warszawie w squasha można grać w ok. 20 miejscach. Dlatego właściciele Kahuny nie mogą osiąść na laurach. — Namawiam ojca, aby nie robić niczego na małą skalę. Lepiej poczekać i zrobić to z rozmachem. Jakość musi być najważniejsza, tylko wtedy będziemy konkurencyjni — opowiada Sławomir Nowisz.
Jego zdaniem, już w przyszłym roku rusza budowa rozległej, ponad 400-metrowej, nowoczesnej strefy relaksu dla klientów klubu.Tych zaś stale przybywa, choć właściciele nigdy nie prowadzili żadnych kampanii marketingowych.
— Nigdy nie staraliśmy się masowo pozyskiwać klientów. Oni sami do nas przychodzą i mówią, że dowiedzieli się o klubie od znajomych. A potem przyprowadzają swoich znajomych. W tej chwili jest około tysiąca stałych klientów — opowiada Sławomir Nowisz. Przychodzą informatycy, analitycy, finansiści, bankowcy, osoby pracujące w ubezpieczeniach.
— Mógłbym powiedzieć, że klientami Kahuny są najczęściej umysły ścisłe — dodaje współwłaściciel Kahuny.