Rząd zapowiada wydłużenie listy inwestycji drogowych, dzięki czemu powstanie m.in. via Carpatia. Zwiększył już limit funduszy na realizację Programu Budowy Dróg Krajowych (PBDK) w latach 2014-25, ze 107 do 135 mld zł. W najbliższych latach będziemy jednak wydawać na drogi mniej, niż zakładano w pierwotnym planie, mimo że znacznie szybciej otrzymujemy unijne refundacje. Ogromny wzrost pieniędzy na drogi jest planowany po 2023 r., czyli już po zakończeniu bieżącej perspektywy unijnej.
— Na razie będziemy wydawać nieco mniej, niż pierwotnie przewidywał program, m.in. dlatego, że niektóre projekty były wadliwie przygotowane i musieliśmy je zmodyfikować, zoptymalizować. Przesuwa to realizację na kolejne lata — mówi Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury.
Wymienia S-14, czyli dwa odcinki łódzkiej obwodnicy oraz S6, czyli Trasę Kaszubską, którą postanowiono wykonać w systemie publiczno-prywatnego partnerstwa.
Wzrost za 4 lata
Zgodnie z bieżącym PBDK w tym roku na drogi trafi 19 mld zł, z czego 9 mld zł przypada na refundacje unijne. Pierwotnie planowano natomiast wydatki wysokości 26,92 mld zł, a unijny wkład na 8,5 mld zł. Niższa kwota to m.in. efekt tańszych niż kosztorysy ofert wykonawców oraz ubiegłorocznego zastoju inwestycyjnego. W poprzedniej wersji programu przewidziano również, że w 2018 r. inwestycje drogowe wyniosą 27,6 mld zł, w aktualnym planie wpisano 22,29 mld zł. Wyższe nakłady, niż pierwotnie planowano, będą dopiero od 2020 r. W poprzednim programie zakładano, że sięgną wówczas 21,58 mld zł, a w obecnym zwiększono je do 23,52 mld zł. Najwyższy wzrost jest jednak planowany od 2023 r., w którym wygasa realizacja inwestycji z bieżącej perspektywy unijnej. W poprzednim PBDK planowano, że w 2023 r. i latach kolejnych będziemy wydawać na drogi 6,76 mld zł rocznie, a Bruksela nie dorzuci ani grosza, w aktualnym PBDK przewidziano roczne wydatki na 27,85 mld zł, w tym wkład Komisji Europejskiej w ostatnim roku rozliczenia tej perspektywy wyniesie 382,54 mln zł. Oznacza to, że mimo obecnego przyśpieszenia refundacji z Brukseli, odroczenie inwestycji nieco wydłuży rozliczenie unijnych dotacji z bieżącej puli.
Bruksela, podatki lub długi
Jerzy Szmit jest jednak przekonany, że w tej perspektywie sprawnie wykonamy inwestycje, więc Komisja Europejska w następnym rozdaniu także będzie chętnie je finansować. Eksperci w to wątpią, ale Jerzy Szmit podkreśla, że nie zgadza się z ich opinią. Niedawno podczas kongresu organizowanego przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR dyskutowano o funduszach na drogi. Uczestnicy debaty twierdzili, że po planowanym wyjściu Wielkiej Brytanii ze wspólnoty Polska będzie musiała zwiększyć wkład do unijnego budżetu i nie będzie już mogła liczyć na strumień funduszy z Brukseli. Adrian Furgalski, ekspert tej organizacji, podkreślał, że nieuniknione jest zwiększenie lub wprowadzenie nowych opłat drogowych oraz rozbudowa systemu e-myta. Obecnie branżowi specjaliści twierdzą nawet, że odroczenie inwestycji oznacza jedynie odsunięcie w czasie decyzji o zwiększeniu parapodatków czy opłat drogowych, ale prognozują, że trzeba ją będzie podjąć jeszcze w tej perspektywie.
— Przesunięcie wydatków z funduszy krajowych i zwiększenie ich dopiero w perspektywie 4-letniej wynika m.in. z założenia, że w tym czasie zostaną określone źródła zasilenia budżetu oraz Krajowego Funduszu Drogowego. W latach 2020-22 front robót będzie rozległy, więc zarówno społecznie, jak i politycznie, ewentualne propozycje podwyższenia opłat publicznoprawnych (opłaty drogowej, paliwowej, akcyzy itd.) mogą trafiać na podatny grunt. Odroczenie w czasie wzrostu wydatków traktuję jako odłożenie na później decyzji pozwalającej rozwiązać problem finansowania inwestycji drogowych — twierdzi Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Resort infrastruktury już raz proponował zwiększenie opłaty paliwowej, by zwiększyć fundusze na drogi. Ostatnio natomiast posłowie Prawa i Sprawiedliwości zaproponowali nową daninę, dzięki której na krajową i samorządową sieć miało trafiać 4-5 mld zł rocznie. Pomysł wsparła branża budowlana, ale nie udało się przekonać parlamentu do wprowadzenia nowego parapodatku. Jerzy Szmit zapewnia, że obecnie, dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego rosną wpływy z akcyzy i opłaty paliwowej, dzięki czemu nie ma obaw, że zabraknie pieniędzy na drogi. Dodaje jednak, że ten i przyszły rok będą trudne dla finansów publicznych. Przypomina też, że na przyszły rok planowana jest spłata i/lub częściowe rolowanie dużej puli obligacji KFD wyemitowanych na inwestycje drogowe w poprzedniej perspektywie. Uważa, że wówczas przyjdzie czas na dyskusje o systemie finansowania dróg w Polsce. Podkreśla, że przeznaczanie na nie pieniędzy z opłaty paliwowej jest jednym z najlepszych rozwiązań. Alternatywą może być zwiększenie długu. W branży drogowej pojawiają się też pomysły zwiększenia odpisu z akcyzy paliwowej na drogi. W Polsce z tego podatku na transport płynie 18 proc., ale w innych krajach europejskich przekracza 30 proc. Zdaniem Jerzego Szmita, ten pomysł także warto przedyskutować.
4,6 mld zł Na tyle szacowane są tegoroczne wpływy z opłaty paliwowej, a w przyszłym roku wzrosną do 5 mld zł. W 2008 r. wpływy z tego parapodatku na drogi sięgały niespełna 1,5 mld zł.