Odwołanie ministra byłoby poważnym błędem

Henryka Bochniarz
opublikowano: 2000-01-13 00:00

Henryka Bochniarz: Odwołanie ministra byłoby poważnym błędem

CHŁOPIEC DO BICIA: Sprawa ministra ma wyraźny kontekst polityczny — ocenia Henryka Bochniarz. fot. Grzegorz Kawecki

Prywatyzacja majątku państwowego zawsze budzi emocje. Ktoś prywatyzuje za mało albo za dużo, za drogo albo za tanio, dopuszcza zbyt wiele kapitału obcego albo wybiera złe ścieżki lub złych inwestorów. Jeśliby oderwać się od emocji i pomówień, a oprzeć na liczbach — to jasno z nich wynika, iż wpływy budżetowe z prywatyzacji były w ostatnich dwóch latach prawie dwukrotnie większe niż we wcześniejszych pięciu.

POPRZEDNIM ministrom wytykano, że prywatyzacja idzie zbyt wolno, natomiast teraz ministrowi Emilowi Wąsaczowi — że właśnie zbyt szybko. Z największych prywatyzacyjnych sukcesów — czyli pozyskania inwestorów strategicznych dla Pekao, PZU i LOT oraz sprzedaży akcji banków zagranicznym akcjonariuszom — czyni się zarzuty wyprzedaży majątku narodowego. Straszy się przy tym obywateli wizją całkowitego podporządkowania Polski obcemu kapitałowi, przemilczając fakt, iż w kraju po prostu nie ma kapitału, który byłby w stanie uczestniczyć w wielkich projektach prywatyzacyjnych. Albo decydujemy się więc na prywatyzację i jej konsekwencje — czyli dopuszczenie zagranicznych inwestorów do polskich przedsiębiorstw i polskiego rynku — albo z niej w ogóle rezygnujemy. Tyle tylko, że pozbawione kapitału i nowoczesnych technologii niesprywatyzowane firmy szybko zostaną wyeliminowane z rynku przez konkurencję. Wówczas powodem do dumy, bardzo mentalnie nam bliskim, będzie jedno — walczyły one do końca o zachowanie polskości i poległy na barykadzie wolnego rynku. Myślenie o stworzeniu w Polsce kapitalizmu bez kapitału jest czystą iluzją.

MINISTER skarbu państwa zasługuje na szacunek także z tego względu, iż potrafił się przeciwstawić wielu grupom interesów i publicznie przyznać, że jeden z podstawowych postulatów AWS związany z reprywatyzacją i powszechnym uwłaszczeniem — choć słuszny, jego zdaniem, co do idei — nie jest realny, gdyż naszego państwa na jego spełnienie zwyczajnie nie stać.

TERAZ szczególnie niezadowolone stało się lobby cukrownicze. Cała sprawa ma wyraźny kontekst polityczny. Emil Wąsacz stał się chłopcem do bicia w dużej mierze nie za swoje grzechy. A że wielu polityków — w tym opozycja — spodziewa się przy okazji doprowadzić do zawieruchy, tym gorzej dla rządu i tym gorzej dla gospodarki. Wszyscy krytykują prywatyzację, nikt jednak nie mówi, jak powinno się ją prowadzić i skąd czerpać pieniądze na reformy, jak zagwarantować i w jakiej proporcji polskość sektora finansowego, paliwowego, itp.

JAK ZWYKLE w podobnych sytuacjach, cała rozgrywka wokół osoby ministra nastawiona jest nie na budowanie, lecz na destrukcję. Nie służy to interesom polskich przedsiębiorstw. Dopiero co złoty odbudował swoją pozycję, firmy pozbierały się po kryzysie rosyjskim, lepiej się dzieje na warszawskiej giełdzie — a już możemy to wszystko zmarnować, na własne życzenie. Tylko po co?

Henryka Bochniarz jest prezydentem Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, byłym ministrem przemysłu i handlu