Nie pomogły skargi na fiskusa do ministra finansów i głośne pikiety. Pozostała ostatnia deska ratunku.
Trybunał Konstytucyjny (TK) zajmie się sprawą trwającego już kilka lat sporu dystrybutorów lekkiego oleju opałowego z fiskusem. Posiedzenie zaplanowano na 7 września. W czym rzecz? Państwo chciało wyeliminować sprzedaż oleju opałowego jako paliwa do diesli. Proceder jest opłacalny ze względu na różnice w akcyzie. W rozporządzeniach z 2002 i 2004 r. resort finansów zobowiązał dystrybutorów do pobierania od kupującego oświadczeń, że olej będzie przeznaczony do celów grzewczych, i spisania adresu, Peselu, nazwiska oraz rodzaju urządzenia grzewczego. Po latach skarbówka zaczęła sprawdzać oświadczenia. Okazało się, że część była fałszywa, np. adres był prawdziwy, a nazwisko nie. Fiskus zaczął naliczać sprzedawcom "akcyzę sankcyjną", mającą stanowić wyrównanie do stawki za diesla. Kontrolerzy nie biorą pod uwagę, że sprzedawcy nie mieli prawnych możliwości weryfikacji oświadczenia (mają je dopiero od 1 marca 2009 r.).
— Według naszych prawników, rozporządzenia z lat 2002-04 dotyczące poboru akcyzy są niezgodne z konstytucją. Chodzi o to, że tzw. akcyza sankcyjna, de facto dodatkowy podatek, nie powinna zostać wpisana do rozporządzenia. Jej miejsce jest tylko w ustawie, co zostało zrealizowane dopiero w marcu 2009 r. — mówi Mirosław Kulak, przewodniczący Komitetu Koordynacyjnego Dystrybutorów Lekkiego Oleju Opałowego oraz członek prezydium Polskiej Izby Paliw Płynnych.
Wiele firm wpadło w tarapaty.
— Już 730 firm z tysiąca działających na rynku było kontrolowanych. Około 40 z nich zbankrutowało, a 200 przedsiębiorców musiało drastycznie ograniczyć zatrudnienie — podkreśla Mirosław Kulak.
Co dałoby dystrybutorom korzystne dla nich orzeczenie TK? Mirosław Kulak twierdzi, że mieliby prawo do umorzenia kontroli oraz wystąpienia o zwrot zapłaconej już "akcyzy sankcyjnej".
2 zł
Tyle — zdaniem dystrybutorów — wynosi tzw. akcyza sankcyjna za jeden litr sprzedanego oleju.