Według Gazety Giełdy "Parkiet" członkowie zarządu spółek notowanych na warszawskiej giełdzie zarobili w ubiegłym roku po ok. 485 tys. PLN, a prezesi jeszcze więcej, bo ok. 660 tys. PLN. Warto pamiętać, że całościowy obraz wynagrodzeń kadry zarządzającej zaburzały premie szefów opuszczających fotel prezesa - premia byłego prezesa TP SA M. Jóźwiaka wyniosła 6,4 mln PLN, a Z. Canowieckiemu na pożegnanie z Centrostalem Gdańsk przyznano 5,9 mln PLN. Wśród najlepiej zarabiających menedżerów znalazł się prezes Comarchu oraz prezesi BZ WBK, BRE Banku i Banku BPH (w 2007 r. wzbogacili się o ponad 5 mln PLN). "Najdroższym" prezesem w odniesieniu do wyników spółki może pochwalić się Amica - wynagrodzenie prezesa stanowiło prawie 70 proc. zysku netto za ubiegły rok.
SYTUACJA NA GPW
Od początku sesji indeksy znajdowały się w strefie
spadkowej, po nieudanych próbach powrotu do zamknięcia notowań pozostawały
poniżej poziomu z poniedziałku. Na koniec dnia kilka dużych transakcji na
najważniejszych spółach wyciągnęło w górę indeksy i WIG wzrósł o 0,1 proc.,
WIG20 pozostał na wysokości zamknięcia z poprzedniej sesji, a mWIG40 zyskał o
0,4 proc. Po trzech sesjach silnych zwyżek korekta była nieunikniona, a impulsem
do sprzedaży akcji okazały się słabe wyniki spółek z sektora finansowego za
oceanem. Wczoraj Bank Millennium rozpoczął sezon publikacji wyników za drugi
kwartał 2008 r. a do połowy sierpnia wszystkie większe spółki odkryją karty.
Analitycy ING podnieśli rekomendację dla polskich akcji i twierdzą, że nie ma
poważniejszych zagrożeń dla realizacji przez spółki prognozowanych wcześniej
wyników. To optymistyczny sygnał, który w przypadku uspokojenia nastrojów na
zagranicznych rynkach ma szansę zwrócić uwagę inwestorów na warszawską
giełdę.
GIEŁDY W EUROPIE
We wtorek inwestorzy za oceanem rozpoczęli sesję od
wyprzedaży akcji, co było reakcją na słabe wyniki kwartalne spółek. Największy
dostawca kart kredytowych American Express oraz producent procesorów Texas
Instruments negatywnie zaskoczyły inwestorów, a Apple, którego zysk okazał się
lepszy od prognoz, spodziewa się mniejszych marż w drugim półroczu. Akcje
producenta iPodów i popularnych ostatnio iPhone'ów spadały tuż po otwarciu
notowań o ok. 10 proc., a oprócz sektora technologicznego słabo radziły sobie
również banki. Wachovia, która jest jednym z największych banków detalicznych w
USA, straciła w drugim kwartale prawie 9 mld USD i aby uchronić się przed
dramatycznymi skutkami kryzysu kredytowego zdecydowała o zmniejszeniu dywidendy
z 37 do 5 centów na akcję. Giełdy w Europie kończyły dzień z mieszanym
rezultatem: SMI zyskał 1,2 proc., CAC40 stracił 0,1 proc., a FT-SE spadł o 1,1
proc.
WALUTY
W ciągu dnia inwestorzy z rynku walutowego nie byli jednomyślni
w kwestii dolara. Eurodolar początkowo rósł do poziomu 1,594 USD, ale po
południu powrócił do wsparcia z okolic 1,584 USD. Mieszane nastroje to efekt
zderzenia "jastrzębich" wypowiedzi jednego z członków komitetu decydującego o
wysokości stóp procentowych w USA z obawami o pogłębiający się kryzys instytucji
finansowych. Henry Paulson namawiał Senat do zatwierdzenia uchwały o ratowaniu
Fannie Mae i Freddie Mac, co może kosztować amerykańskich podatników ok. 25 mld
USD, czyli niewiele mniej niż niedawne wsparcie innej instytucji "zbyt dużej, by
upaść", tzn. banku Bear Stearns.
Nieznacznie wyższa od oczekiwanej inflacja
bazowa (czyli bez cen żywności i paliw) była wystarczającym impulsem do korekty
silnego kursu złotego - euro podrożało o 0,6 proc. do 3,238 PLN, amerykański
dolar o 0,7 proc. do 2,045 PLN, a frank szwajcarski o 0,6 proc. do 1,998
PLN.
SUROWCE
Inwestorzy potrzebowali kilku godzin na przyswojenie
informacji o braku zagrożenia dostaw ropy naftowej z Zatoki Meksykańskiej na
światowe rynki. Wcześniej prawdopodobieństwo, że przybierający na sile sztorm
Dolly przerodzi się w huragan i uderzy w pola naftowe i rafinerie,
powstrzymywało cenę baryłki przed pogłębieniem korekty. Po południu jednak
sprzedający wzięli górę i ropa potaniała o kolejne 4 dolary do ok. 127 USD.
Zyskujący na wartości w ciągu dnia amerykański dolar oraz taniejące surowce
zachęcały do pozbywania się złota, które potaniało o 1 proc. do 952 USD za
uncję. Tona miedzi kosztowała w Londynie do ok. 8225 USD.
KOMENTARZ PRZYGOTOWALI
Łukasz Wróbel, Open Finance