Sprawność rośnie po dwudziestce. Hotelowa grupa Orbis, notowana na GPW od 1997 r., podała w środę najlepsze w historii wyniki finansowe. W 2017 r. miała 1,46 mld zł przychodów netto ze sprzedaży, co oznacza wzrost o 5,4 proc. Operacyjny zysk EBITDA wzrósł o jedną piątą — do 468,3 mln zł.

— Rok temu mówiłem, że 2017 r. w branży będzie dynamiczny i pełen wyzwań — i dokładnie tak było. W całym regionie szybko rósł PKB, a wraz z nim nasz biznes. W głównych miastach — Warszawie, Budapeszcie i Pradze — zanotowaliśmy dwucyfrowy wzrost wskaźnika RevPAR [przychód na dostępny pokój — red.], a najważniejszym wyzwaniem było pozyskanie i utrzymanie wykwalifikowanych pracowników — mówi Gilles Clavie, prezes Orbisu. Na wyniki pracowały 123 hotele pod ośmioma markami w tuzinie krajów Europy Środkowej.
Orbis zamierza mocno rozwinąć sieć w najbliższych latach i pojawić się w kolejnych krajach regionu — w ubiegłym roku grupa weszła do Serbii oraz Bośni i Hercegowiny, a teraz na celowniku jest Słowenia. Średnio co miesiąc Orbis przyłącza do sieci jeden nowy obiekt. W tym roku uruchomił już trzy hotele. Średnie przychody na pokój w całej bazie wzrosły o 6,5 proc., co było efektem m.in. wyższych cen (średnio o 5 proc.) i większej liczby gości. W planach jest też poszerzenie portfela o nową markę — na rynek wprowadzone zostaną aparthotele pod szyldem Adagio.
— Ten rok też będzie dobry. Ze względu na efekt bazy wzrost może nie być już taki sam, ale nie ma sygnałów, że powinniśmy być szczególnie ostrożni — mówi Gilles Clavie. Orbis, który w ubiegłym roku przeznaczył na dywidendę prawie 74 mln zł, płacąc akcjonariuszom 1,6 zł na akcję, mimo względnie niskiego zadłużenia i wyższych zysków nie ma ochoty głębiej sięgać do kieszeni.
— Nie chciałbym wypłacać znacząco wyższej dywidendy. Wolałbym te pieniądze zainwestować. Chcemy być spółką dywidendową, ale przede wszystkim — wzrostową — mówi Marcin Szewczykowski, członek zarządu i szef finansów Orbisu. © Ⓟ