ORBIS TRAVEL PRZETRWAŁ PIERWSZY ATAK

Tomasz Krzyżanowski
opublikowano: 2000-05-08 00:00

ORBIS TRAVEL PRZETRWAŁ PIERWSZY ATAK

Polski touroperator walczy z zagranicznymi konkurentami

BEZ ZŁUDZEŃ: Nie ma się co oszukiwać, że Polska jest jakimś „tygrysem turystycznym”. Nie byliśmy i raczej nigdy nim nie będziemy, choćby ze względu na klimat, którego przecież nie zmienimy — uważa Grzegorz Prądzyński, prezes Orbis Travel. fot. Borys Skrzyński

Orbis Travel — spółka-córka Orbisu i największe biuro podróży w Polsce, nie zamierza składać broni w walce z zagranicznymi konkurentami. Zachodnie giganty dysponują większymi możliwościami niż nasz rodzimy touroperator, ale atutem Orbisu pozostaje znana marka i zaufanie Polaków.

W 1999 roku Orbis wysłał na wakacje 262 tys. turystów, najwięcej spośród działających na naszym rynku touroperatorów. Należy jednak pamiętać, że firma oferuje szerszy wachlarz usług niż najwięksi konkurenci, działający wyłącznie w turystyce czarterowej.

Współpraca z konkurencją

Od kilku lat Orbis, dysponujący największą siecią sprzedaży w Polsce, oferuje w nich także produkty innych touroperatorów — m.in. Vinga, Neckermanna i TUI. Grzegorz Prądzyński, prezes Orbis Travel, nie uważa jednak, by współpraca z konkurencją była błędem.

— Dzięki oferowaniu tych produktów zarabiamy dodatkowo na prowizjach, a nie ma się co łudzić, że nasz opór cokolwiek by zmienił. Zachodnie grupy turystyczne, dysponujące wielkim potencjałem, dotarłyby do klienta tak czy inaczej — podkreśla Grzegorz Prądzyński.

Na czterech nogach

Orbis Travel chce oprzeć swój dalszy rozwój na czterech filarach: turystyce wyjazdowej, przyjazdowej, obsłudze klientów indywidualnych i usługach dla firm.

W turystyce wyjazdowej Orbis dominuje w sektorze wyjazdów autokarowych, natomiast najbardziej dochodowe czartery stanowią około 10 proc. wszystkich wyjazdów. Oznacza to, że z czarterów Orbisu skorzystało mniej więcej tyle samo klientów, co w przypadku niemieckiego Neckermanna. W turystyce przyjazdowej Orbis pozostaje zdecydowanym liderem — w 1999 roku sprowadził do Polski około 114 tys. zachodnich turystów. Jednak polski touroperator także odczuł spadek zainteresowania Polską, co zaowocowało mniejszą liczbą przyjeżdżających. Zdaniem prezesa Orbis Travel, Polska może się jednak stać liczącym się rynkiem w turystyce przyjazdowej, jeżeli w najbliższych latach uda się w znaczący sposób poprawić infrastrukturę. Orbis liczy także na wzrost zysków z usług dla firm, natomiast liczy się ze stopniowym spadkiem zainteresowania ze strony klientów indywidualnych.

Co zrobi inwestor

Orbis Travel jest w tej chwili spółką z ograniczoną odpowiedzialnością. Największymi udziałowcami są Orbis SA i giełdowy Betonstal, które łącznie mają 80 proc. udziałów. Nie wiadomo na razie, czy struktura ta ulegnie zmianie po pozyskaniu przez Orbis SA inwestora strategicznego. Inwestorem w Orbisie zostanie prawdopodobnie duża firma hotelarska, a tego typu konglomeraty na świecie prowadzą również działalność turystyczną, więc nie jest wykluczone, że strategiczny inwestor w Orbisie wzmocni również jego spółkę-córkę.

Czekanie na emerytów

Według prezesa Orbis Travel, nie należy się jednak spodziewać większych ruchów kapitałowych na polskim rynku turystycznym, mimo że w skali światowej branża podlega dynamicznym zmianom. Na polskim rynku pojawili się już niemal wszyscy liczący się gracze, natomiast dla instytucji finansowych, które w rozwiniętych gospodarkach inwestują w branżę turystyczną, polski rynek pozostaje wciąż zbyt płytki. Jedną z jego słabości jest m.in. to, że wciąż brak na nim klientów niezwykle ważnych na Zachodzie, czyli zamożnych emerytów.