„W spółkach z udziałem skarbu państwa, takich jak Orlen, PZU, KGHM, nie ma miejsca dla osób z politycznego nadania. Będziemy chcieli zastąpić ich młodymi fachowcami. Szukamy takich i ich znajdujemy” — tak dawno, dawno temu, bo w połowie 2005 r., wypowiadał się Wojciech Jasiński.

Minęła dekada, wiele się zmieniło i w środę wieczorem — kilkanaście godzin po zrzeczeniu się mandatu poselskiego — były już polityk Prawa i Sprawiedliwości został prezesem PKN Orlen, zastępując na tym stanowisku rządzącego spółką od siedmiu lat Jacka Krawca.
Dobra wiadomość
Według naszych źródeł w radzie nadzorczej spółki, która zebrała się w środę wieczorem, przynajmniej na razie ruchy kadrowe w zarządzie Orlenu powinny ograniczyć się do stanowiska prezesa. — O innych członkach zarządu nie dyskutowano — mówi nam jeden z członków nadzoru.
Dla rynków finansowych to dobra wiadomość. W tym tygodniu na łamach „PB” analitycy biur maklerskich wyrażali opinię, że o ile dla notowań spółki to, kto jest prezesem, większego znaczenia nie ma — zwłaszcza że w przypadku koncernu paliwowego jego wyniki i tak w największej mierze zależą od otoczenia makroekonomicznego, a nie menedżerów — to już ewentualne pozbycie się bardzo dobrze ocenianego szefa finansów, Sławomira Jędrzejczyka, byłoby źle odebrane.
— Wojciech Jasiński ma poglądy bardzo państwowe. Jest doświadczonym parlamentarzystą. Jeśli dobierze sobie znakomitą ekipę, może być bardzo dobrym prezesem — mówił w tym tygodniu na antenie radiowej Trójki Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. W czwartek notowania Orlenu, niesione spadającymi cenami ropy i zwyżkami na światowych rynkach po decyzji Fedu, dotyczącej podwyżki stóp procentowych, rosły momentami o ponad 4 proc. Wojciech Jasiński to były minister skarbu i wieloletni poseł z ziemi płockiej. W biznesie wielkiego doświadczenia nie ma. Przez trzy lata, do 2000 r., był członkiem zarządu, a później prezesem powiązanej z Prawem i Sprawiedliwością spółki Srebrna.
Jako poseł na początku nowej kadencji Sejmu musiał złożyć oświadczenie majątkowe. Wynika z niego, że nie posiada żadnych papierów wartościowych, a jego oszczędności to około 350 tys. zł.
W Orlenie na pewno się powiększą. Wynagrodzenie zasadnicze poprzedniego prezesa wynosiło około 1,7 mln zł rocznie, a prawie drugie tyle można było otrzymać w ramach premii, uzależnionych od wyników spółki. Z nowym prezesem Orlenu nie udało nam się wczoraj skontaktować, nie odpowiedział na nasze pytania o ewentualne modyfikacje w strategii koncernu. Niedawno na trybunie sejmowej podkreślał, że spółki z udziałem skarbu państwa powinny więcej pieniędzy wydawać na innowacyjność.
— Od wielu lat wielką bolączką w Polsce są wydatki na badania i rozwój. Nikt tego nie będzie robił w Polsce na dużą skalę, jeśli tego nie będzie robił polski przemysł. Spółki z udziałem skarbu państwa się do tego nie kwapią. Z tych spółek według naszych danych wyciekają bardzo duże pieniądze, ale jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy na rozwój, jest z tym bardzo źle. Trzeba w tym względzie aktywizować działalność polskich spółek — mówił Wojciech Jasiński podczas wystąpienia poselskiego po exposé premier Beaty Szydło.
Miesiąc spokoju
Kolejnych roszad kadrowych w Orlenie można spodziewać się za nieco ponad miesiąc. Na wniosek skarbu państwa na 29 stycznia zwołano nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy spółki, które ma się zająć zmianami w radzie nadzorczej. Skarb państwa, mający 27,5 proc. akcji, na mocy uprawnień statutowych może poza walnym powoływać i odwoływać tylko jednego członka nadzoru, z czego po wyborach już skorzystano — pod koniec listopada prof. Macieja Bałtowskiego zastąpił Remigiusz Nowakowski, menedżer z branży energetycznej, który ostatnio został prezesem Tauronu. Rada nadzorcza może też śmiało powoływać kolejnych członków zarządu — obecnie jest ich pięciu, a statut pozwala na maksymalnie dziewięciu.