Ostatnie podrygi

Jacek Zalewski
opublikowano: 2007-09-19 00:00

Rozpoczynające się dzisiaj pożegnalne posiedzenie Sejmu miało zostać poświęcone rozpatrzeniu poprawek Senatu do ostatnich ustaw. A jednak spokojnie nie będzie — wraca sprawa nagłego odwołania i powtórnego powołania przez braci Kaczyńskich ministrów zagrożonych wotum nieufności. Wznowione zostaną także inne kłótnie stanowiące integralny element kampanii wyborczej.

Po rozpatrzeniu wszystkich poprawek Senatu będzie można podsumować dorobek prawny IV Rzeczypospolitej. Będzie na to kilka tygodni, sklasyfikujemy największe buble i te nieliczne ustawy służące gospodarce. W każdej kadencji trafiają się ustawy mądrzejsze i głupsze, ale ta kończąca się zapisze się w parlamentarnej historii przypadkami totalnego podporządkowania zasad legislacji interesom ekipy trzymającej władzę.

Spośród ustaw uchwalonych przodownictwo w tej mało chlubnej klasyfikacji należy do lustracji, zdyskwalifikowanej przez Trybunał Konstytucyjny. Ale były projekty jeszcze gorsze, które, na szczęście, trafiły do kosza. W moim osobistym rankingu prawnego hucpiarstwa zdecydowanie przewodzi jedna z odrzuconych nowelizacji Konstytucji RP. Chodzi o ten wariant — autorstwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, formalnie wniesiony w trybie poprawki przez szefa klubu PiS Marka Kuchcińskiego — który ochronę życia umieszczał w dopisywanym artykule 236a, wstawianym do rozdziału XIII „Przepisy przejściowe i końcowe”. Kombinatorom chodziło o to, że przepisy regulujące tak fundamentalne kwestie znajdują się w Konstytucji RP w rozdziałach I i II, podlegających referendum zatwierdzającemu zmiany, natomiast techniczny rozdział XIII referendum nie podlega. Gdyby coś takiego zaproponował student prawa, wyleciałby z egzaminu nie z dwóją, lecz z pałą, politycy zaś szczycili się swoją pogardą dla zasad stanowienia prawa.

W kategorii nie ustaw, lecz uchwał rekordowym podeptaniem nie legislacji, lecz matematyki okazał się podział miejsc w 10-osobowej bankowej komisji śledczej. Z przeliczenia liczebności klubów każdą metodą — d’Hondta, Saint League czy nawet Hare- -Niemeyera — posłom PiS i PO przypadały po 3 miejsca, a czterem pozostałym klubom po 1. Ponieważ jednak groziłoby to głosowaniami 5:5, czyli niezrealizowaniem przez komisję jej politycznego celu — PiS obaliło prawidła matematyczne i wspólnie z koalicjantami zagarnęło 4 mandaty dla siebie, zostawiając tylko 2 dla PO.

Te przykłady są czubkiem prawnej (czy raczej bezprawnej) góry lodowej, ale w mojej prywatnej klasyfikacji

— najbardziej skandalicznymi. Dlatego cieszę się, że pierwszy parlament IV RP odchodzi w niebyt.

Jacek Zalewski