Po rozpatrzeniu wszystkich poprawek Senatu będzie można podsumować dorobek prawny IV Rzeczypospolitej. Będzie na to kilka tygodni, sklasyfikujemy największe buble i te nieliczne ustawy służące gospodarce. W każdej kadencji trafiają się ustawy mądrzejsze i głupsze, ale ta kończąca się zapisze się w parlamentarnej historii przypadkami totalnego podporządkowania zasad legislacji interesom ekipy trzymającej władzę.
Spośród ustaw uchwalonych przodownictwo w tej mało chlubnej klasyfikacji należy do lustracji, zdyskwalifikowanej przez Trybunał Konstytucyjny. Ale były projekty jeszcze gorsze, które, na szczęście, trafiły do kosza. W moim osobistym rankingu prawnego hucpiarstwa zdecydowanie przewodzi jedna z odrzuconych nowelizacji Konstytucji RP. Chodzi o ten wariant — autorstwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, formalnie wniesiony w trybie poprawki przez szefa klubu PiS Marka Kuchcińskiego — który ochronę życia umieszczał w dopisywanym artykule 236a, wstawianym do rozdziału XIII „Przepisy przejściowe i końcowe”. Kombinatorom chodziło o to, że przepisy regulujące tak fundamentalne kwestie znajdują się w Konstytucji RP w rozdziałach I i II, podlegających referendum zatwierdzającemu zmiany, natomiast techniczny rozdział XIII referendum nie podlega. Gdyby coś takiego zaproponował student prawa, wyleciałby z egzaminu nie z dwóją, lecz z pałą, politycy zaś szczycili się swoją pogardą dla zasad stanowienia prawa.
W kategorii nie ustaw, lecz uchwał rekordowym podeptaniem nie legislacji, lecz matematyki okazał się podział miejsc w 10-osobowej bankowej komisji śledczej. Z przeliczenia liczebności klubów każdą metodą — d’Hondta, Saint League czy nawet Hare- -Niemeyera — posłom PiS i PO przypadały po 3 miejsca, a czterem pozostałym klubom po 1. Ponieważ jednak groziłoby to głosowaniami 5:5, czyli niezrealizowaniem przez komisję jej politycznego celu — PiS obaliło prawidła matematyczne i wspólnie z koalicjantami zagarnęło 4 mandaty dla siebie, zostawiając tylko 2 dla PO.
Te przykłady są czubkiem prawnej (czy raczej bezprawnej) góry lodowej, ale w mojej prywatnej klasyfikacji — najbardziej skandalicznymi. Dlatego cieszę się, że pierwszy parlament IV RP odchodzi w niebyt.
Jacek Zalewski, [email protected]