Ostrzeżenia nie działają na rynek
Na razie nikomu nie udaje się słownie osłabić kursu polskiej waluty: ani członkom Rady Polityki Pieniężnej, ani ministrowi finansów Jarosławowi Baucowi. Inwestorzy wiedzą swoje — zmniejszający się deficyt obrotów bieżących i spadająca inflacja w końcu przyczynią się do dalszych obniżek stóp w tym roku, co pozwoli im zarobić na papierach skarbowych o stałym oprocentowaniu. Polska jest dla nich bardzo atrakcyjna, bo na światowych giełdach panują zniżki, a zwroty z obligacji państw grupy G7 spadły poniżej długookresowej średniej. Inwestorów nie przeraża nawet zapowiedź Jarosława Bauca, że deficyt budżetowy zostanie wykonany po lutym już w 50 proc.
Wszystko wskazuje więc, że środowe rekordy na rynku międzybankowym zostaną poprawione. Tuż po otwarciu dolara wyceniano na 3,9450 zł, a euro na 3,6820 zł. Rynek nie przejął się zbytnio wróżbami ministra finansów, który stwierdził, że obecna aprecjacja złotego może popsuć bilans na rachunku obrotów bieżących. Polska waluta straciła nieznacznie — za dolara płacono 3,9515 zł, a za euro na 3,6855 zł.
Od ostatniej obniżki stóp procentowych złoty zdążył umocnić się o około trzy proc. wobec dolara i o blisko dwa proc. do euro. Są prognozy, że na razie nie będzie to koniec silnego trendu wzrostowego. Tak uważa Juliet Sampson, analityk rynku walutowego z Bank of America. Jej zdaniem, istnieje silna korelacja pomiędzy deficytem na rachunku obrotów bieżących, inflacją, a walutą. Juliet Sampson prognozuje, że na koniec 2001 roku dolar będzie kosztował zaledwie 3,8 zł, a euro 3,84 zł. Piotr Mielus, dealer BRE Banku, twierdzi, że inwestorzy nie spodziewają się znaczącej realizacji zysków w najbliższym czasie.
Polscy ekonomiści, w tym minister finansów i członek Rady Polityki Pieniężnej Bogusław Grabowski, twierdzą że tak silna aprecjacja złotego nie może utrzymać się długo. Można więc się spodziewać, że wcześniej czy później mocna waluta osłabi polski eksport i sprawi, że będą opłacalne zakupy towarów z importu. Za wzrost wartości złotego zapłacimy więc gorszymi wynikami na rachunku obrotów bieżących. Są i tacy ekonomiści, którzy przewidują, że jeśli teraz złoty bardzo się umocni, to jego kurs spadnie za jakiś czas z wielkim hukiem.
Na razie nie wiadomo, który scenariusz jest bardziej prawdopodobny. Polskie firmy mają trudny wybór — zabezpieczać się przez ryzykiem kursowym, czy jeszcze się wstrzymać. Najważniejsze, by później nikt nie mówił, że Polak mądry po szkodzie.