Ogłoszone przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji założenia do ustawy o otwartych zasobach publicznych przewidują, że treści kulturowe i edukacyjne będą podlegały publicznemu udostępnieniu, jeśli państwo pokryje minimum 50 proc. kosztów ich wytworzenia.
Udostępnienie zasobów, za które podatnik już raz zapłacił, ma sens w odniesieniu do dorobku niechronionego prawami autorskimi. Ale trudno obronić tezę, że prorozwojowe jest zabieranie twórcom praw do tego, za co państwo zapłaci im tylko połowę.
Pomimo kosztów budżetowych ustawy i konsekwencji dla przemysłu kreatywnego, resort nie przeprowadził koniecznych kalkulacji. Otwarcie przyznaje, że straci 15 tysięcy przedsiębiorców z branży wydawniczej, ale jaki będzie zysk?
Z tzw. testu regulacyjnego do założeń dowiadujemy się, że dzięki otwartym zasobom np. w Hiszpanii powstało 150 (!) nowych przedsiębiorstw. Czy tyle firm może zastąpić lukę po tysiącach firm, twórców i autorów, wywłaszczonych za pół ceny?