OZE czekają na odrodzenie

Marek MuszyńskiMarek Muszyński
opublikowano: 2023-12-26 20:00

Nowy rząd przestawia wajchę w stronę energetyki odnawialnej, ale nie wszystkie problemy da się od razu rozwiązać. Inwestorzy liczą już jednak na żniwa w odnawialnych źródłach energii.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • jakie bariery rozwoju istnieją w branży OZE,
  • co może zmienić nowy rząd,
  • jakie spółki mogą zyskiwać na zmianach.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Nowa koalicja jeszcze nie zaczęła rządzić, a już zaliczyła wpadkę, włączając do ustawy, która miała zamrozić ceny energii, zapisy o zmniejszeniu wymaganych odległości od wiatraków. Choć ze zmian się wycofano, to zasygnalizowano, że odnawialne źródła energii (OZE) znajdą się w centrum uwagi.

Moce przyłączeniowe

Problemów do rozwiązania nie brakuje. Pierwszym z nich jest możliwość podłączania do sieci nowych mocy pochodzących z elektrowni wiatrowych, słonecznych i czy magazynów. Brakuje zarówno dobrych regulacji, które by to ułatwiały, jak i inwestycji w infrastrukturę.

- Pierwszą rzeczą, którą rząd powinien zrobić, to dać większe możliwości uzyskiwania przyłączeń dla farm wiatrowych i słonecznych. Obecnie bardzo dużo wniosków jest odrzucanych przez dystrybutorów – w przypadku fotowoltaiki w ubiegłym roku było ponad 80 proc. odmów. Składa się obszerną dokumentację, czeka rok, a na koniec i tak otrzymuje się odmowę. Jest to złożony problem, związany zarówno z regulacjami, jak i jakością infrastruktury. Z jednej strony są potrzebne inwestycje w sieci, a z drugiej nacisk na operatorów sieci dystrybucyjnych i przesyłowych, aby dawały pozwolenia – mówi Jakub Szkopek, analityk Erste Securities.

- Mamy lata zaniedbań i nie chodzi o ten rząd czy poprzedni, ale o 20 lat. Miały być duże inwestycje w przesył i one się nie wydarzyły. Polskie Sieci Energetyczne nawet kiedy chciały wydać więcej, to nie były w stanie, bo organizacja była niewydolna – mówi Maciej Wewiórski, analityk DM BOŚ.

Są też rozwiązania, które pozwoliłyby na lepsze wykorzystanie obecnych mocy przyłączeniowych, ale wymagają regulacji i współpracy operatora sieci z inwestorami.

- Jednym z rozwiązań jest cable pooling. Możemy np. podłączyć wiatrak i fotowoltaikę na jednym kablu. To źródła, które się uzupełniają i mogą korzystać z jednego przyłącza, gdyż rzadko jednocześnie pracują na maksimum. Takie instalacje robią często zakłady przemysłowe, np. Arctic Paper. Ale do tego też przydałyby się ułatwienia w prawie budowlanym – mówi Maciej Wewiórski.

Uwolnić grunty i kapitał

Odnawialne źródła energii to nie tylko branża kapitałochłonna, ale wymagająca również dużo czasu. Realizowanie projektów trwa latami, a do tego trzeba pozyskać finansowanie.

- Z fotowoltaiką jest trochę łatwiej, gdy jest gotowy projekt, to farmę stawia się w pół roku. W przypadku farm wiatrowych trwa to 12-18 miesięcy. 1 MW mocy z fotowoltaiki kosztuje obecnie ok. 2,5 mln zł za samo postawienie, do tego dochodzą koszty dewelopmentu lub kupienia projektu, które kosztują po 150-200 tys. EUR za 1 MW. Ułatwienie dostępu do finansowania jest zatem pożądane. Spółki deweloperskie, które dopiero rozwijają projekt, muszą zapłacić 30 tys. zł kaucji za 1 MW, aby aplikować o przyłącze do sieci, i te pieniądze leżą nieoprocentowane – mówi Jakub Szkopek.

Coraz większym problemem jest też dostępność gruntów, zwłaszcza przy projektach fotowoltaicznych, których nie stawia się na gruntach typowo rolnych – potrzebne są łąki lub nieużytki.

- A te zasoby się kończą – możliwe jest wykorzystanie gruntów poprzemysłowych – szacuje się, że w Polsce tego typu gruntów jest 1 mln ha. Trzeba pomyśleć, jak takie grunty przekwalifikować i udostępnić - a najczęściej są to grunty państwowe. Jeszcze kilka lat temu leasing takiego gruntu kosztował po 10 tys. zł/ha, teraz to już 18-20 tys. zł/ha, bo dostępnych terenów jest coraz mniej – mówi Jakub Szkopek.

Coraz większym problemem jest też dostęp do wykwalifikowanej siły roboczej. Ostatni raport branżowego stowarzyszenia SolarPower Europe pokazał, że na kontynencie potrzeba 1 mln osób z tej branży do 2025 r., aby dalej rozwijać fotowoltaikę w scenariuszu przeciętnym. Zapotrzebowanie jednak już w tym roku rosło szybciej ze względu na konsekwencje wojny w Ukrainie

- Duża w tym rola rządu, aby tworzyć klasy w szkołach zawodowych ukierunkowane na tę branżę – mówi Jakub Szkopek.

Spółki czekają na zmiany

Na GPW nie brakuje spółek, które mogą skorzystać na renesansie OZE. Coraz mocniej w tym kierunku rozwija się Grenevia – spółka, która wyrosła z Famuru, przejęła w tym roku Total Wind, co pozwoli jej budować elektrownie wiatrowe. Rozwija także własne projekty, których w portfelu ma ponad 4 GW na różnym etapie rozwoju. Novavis rozwija projekty fotowoltaiczne, choć robi to w ramach umowy z Iberdrolą. Onde nie może się doczekać kontraktów na budowę wiatraków, ale akcje spółki podrożały od października o ponad 50 proc.

- Kurs Onde pokazuje, że inwestorzy duże nadzieje wiążą z nowym rządem. Liberalizacja prawa przyczyni się do większych inwestycji w tym segmencie rynku, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z ograniczeń natury technicznej – mówi Maciej Wewiórski.

W branży działają też Polenergia, znana ze swoich elektrowni wiatrowych czy Columbus Energy, który według nowej strategii poza rozwiązaniami OZE dla domu skierował uwagę w kierunku wielkosalowej fotowoltaiki i magazynów energii. Na rynku długu znajdziemy także spółkę R.Power, rozwijającej projekt farm słonecznych.

- Bardzo ambitne cele w zakresie OZE mają spółki skarbu państwa, np. KGHM i Grupa Azoty. Aby sprostać tym planom, trzeba naprawdę budować znacznie szybciej – mówi Jakub Szkopek.

Wyceny spółek pokazują, że inwestorzy dostrzegli potencjał. Kolejne pozytywne decyzje rządu mogą otworzyć drogę do dalszych zwyżek.

- Na pewno pomoże ustawa wiatrakowa, ale trzeba ją dobrze napisać. Drogę wytyczyła Unia Europejska, a zanosi się na to, że nowy rząd będzie bardziej otwarty . Program RepowerEU ma spowodować, że nie będziemy tak zależni od surowców energetycznych. Fotowoltaika rozwijała się w Polsce, ale niestety ustawa 10H zablokowała segment wiatru, a te dwa źródła dobrze się uzupełniają – fotowoltaika dostarcza więcej energii latem, a wiatr zimą. Niestety wiatr kosztowo jest o wiele droższy – mówi Jakub Szkopek.

Potencjał jest w rozwiązaniach dla domów. Dopóki obowiązywało rozwiązanie, w którym energię można było magazynować u dystrybutora, oddając mu 20 proc. energii, trwał bum w kładzeniu paneli na dachach. Wprowadzenie net-billingu, gdzie trzeba się rozliczać według aktualnych cen energii, uderzyło w opłacalność takich inwestycji. Koalicja Obywatelska obiecywała powrót do poprzedniego systemu, ale już teraz są problemy z siecią i zdarza się, że nadmierna produkcja latem wyłącza falowniki, tworząc zbyt wysokie napięcie.

- W starym systemie domowa instalacja fotowoltaiczna bardzo się opłacała, a teraz opłaca się średnio albo wcale. Dobrze współpracuje z pompą ciepła, która jest pożądanym ekologicznym urządzeniem zastępującym tzw. kopciuchy, ale potrzebuje sporo prądu. Takie rozwiązania mogłyby się znaleźć w szkołach i urzędach, ale wymagałoby to np. dedykowanej taryfy energii elektrycznej – mówi Maciej Wewiórski.

Beneficjentami tamtego systemu były takie firmy, jak Sunex, który dostarczał rozwiązania dla pomp ciepła i fotowoltaiki czy ogólnopolska sieć hurtowni elektrotechnicznych Grodno.

- Byliśmy pozytywnie nastawieni do Grodna, ale zmienił to spadek marż i przychodów. Ciężko jest osiągać wzrost przychodów, gdy następuje odwrót od fotowoltaiki. Tego typu instalacje mocno tanieją, bo gigantyczna produkcja z Chin trafia do Europy, gdzie popyt się cofnął – mówi Maciej Wewiórski.