Pandemia zweryfikuje bukmacherów

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2020-11-17 22:00

Numer dwa na polskim rynku bukmacherskim redukuje sieć stacjonarną, ale zapewnia, że tegoroczne wyniki nie są złe. Mniejszym firmom może być trudniej.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

jaką strategię na pandemiczne czasy przyjęła Fortuna

czy zniknie sieć punktów stacjonarnych

jak pandemia wpłynie na rynek bukmacherów w Polsce

czy szara strefa to poważny problem dla legalnych bukmacherów

Bukmacherzy stawiali na to, że 2020 r. będzie dla nich świetny – i się przeliczyli, bo nie mogli wziąć pod uwagę wybuchu pandemii. Zamiast podbijającego zainteresowanie zakładami wzajemnymi piłkarskiego Euro mieli lockdown i zawieszenie lub odwołanie większości rozrywek i zawodów sportowych. Po tym jednak, jak latem sportowcy wrócili do rywalizacji, zainteresowanie ofertą bukmacherów odżyło.

- Ostatnie trzy miesiące dla bukmacherów były bardzo dobre. Oczywiście przychodowo ten rok nie będzie dla branży tak dobry, jak oczekiwano przed pandemią, ponieważ nie odbyło się piłkarskie Euro oraz mieliśmy do czynienia z ponaddwumiesięczną przerwą w sporcie. Po optymalizacji kosztów i renegocjacji umów, w tym sponsoringowych, powinniśmy zakończyć rok finansowy z działalności on-line z niewielką korektą do wyniku zakładanego na 2020 r. Od zakończenie pierwszej fali COVID-19 można zaobserwować znaczący wzrost liczby klientów w kanale online, legalnie obstawiających wyniki – mówi Konrad Komarczuk, prezes Fortuny w Polsce.

Pandemiczna weryfikacja

W ubiegłym roku Fortuna miała 2,1 mld zł przychodów, o 21,5 proc. więcej niż rok wcześniej. Zanotowała przy tym 74,5 mln zł czystego zysku, co oznacza wzrost o 29 proc.

- Zakładaliśmy, że w tym roku przychody wzrosną o około 25 proc. Lockdown to zweryfikował. W pierwszych miesiącach pandemii, gdy wstrzymano większość rozgrywek sportowych, gracze obstawiali wyniki lig piłkarskich na Białorusi czy w Nikaragui, zawody tenisa stołowego na Ukrainie i rozgrywki e-sportowe. Jednak od sierpnia, gdy wróciły ligi piłkarskie i turnieje tenisowe, dynamika wyników jest wyższa od naszych oczekiwań, a w październiku miesięczne założenia budżetowe zrealizowaliśmy w trzy tygodnie. Pytanie tylko, czy w końcówce roku to się utrzyma, czy czeka nas kolejny lockdown i czy ponownie będziemy zmuszeni zamknąć nasze placówki naziemne – mówi Konrad Komarczuk.

OrderedDict([('strong', OrderedDict([('@id', 'strong-f08247c0ead3e5ab7ad28e6609cfae35'), ('#text', 'Rynkowa transformacja')])), ('#text', ': Fortuna, którą kieruje w Polsce Konrad Komarczuk, należy do czesko-słowackiego funduszu private equity Penta. Firma zbudowała dużą sieć placówek stacjonarnych, ale w ostatnich latach, podobnie jak reszta branży, w dużej mierze przestawiła się na przyjmowanie zakładów on-line. Teraz sieć jest redukowana.')])
OrderedDict([('strong', OrderedDict([('@id', 'strong-f08247c0ead3e5ab7ad28e6609cfae35'), ('#text', 'Rynkowa transformacja')])), ('#text', ': Fortuna, którą kieruje w Polsce Konrad Komarczuk, należy do czesko-słowackiego funduszu private equity Penta. Firma zbudowała dużą sieć placówek stacjonarnych, ale w ostatnich latach, podobnie jak reszta branży, w dużej mierze przestawiła się na przyjmowanie zakładów on-line. Teraz sieć jest redukowana.')])

Na polskim rynku bukmacherskim formalnie licencję na prowadzenie działalności od Ministerstwa Finansów posiada 19 firm. W praktyce ponad 40 proc. rynku zakładów (z wyłączeniem niskomarżowych zakładów na gry karciane) należy do STS, a ponad 30 proc. - do Fortuny.

Mniejsze firmy mają jednak problemy. Najwyraźniej było widać to w przypadku Milenium, rynkowego weterana, który w marcu zawiesił przyjmowanie zakładów stacjonarnych, a kilka tygodni później - także zakładów przez internet.

- Pandemia może wyczyścić polski rynek. Moim zdaniem jest na nim miejsce dla maksymalnie pięciu znaczących operatorów. W tej branży by mieć jakikolwiek zysk trzeba wypracowywać około 600 mln zł przychodów rocznie, a osiągniecie takiego poziomu od zera wymaga 2-3 lat i nakładów na pozyskiwanie klientów rzędu 50 mln zł rocznie. Ci, których na to nie stać, będą musieli zniknąć – uważa Konrad Komarczuk.

Stacjonarne ograniczenia

Fortuna większość przychodów generuje na zakładach internetowych, ale ma też dużą sieć placówek stacjonarnych. Jest w niej obecnie 330 placówek własnych i prawie 200 agencyjnych.

- Jeszcze przed rozpoczęciem pandemii planowaliśmy redukcję sieci, głównie w mniejszych ośrodkach, liczących poniżej 20-30 tys. mieszkańców. Zamknęliśmy w tym roku około 60 placówek, a będziemy chcieli zamknąć jeszcze 70-80, poza mniejszymi ośrodkami także na dworcach czy w galeriach handlowych, gdzie bardzo spadł ruch klientów, a czynsze pozostają wysokie – mówi Konrad Komarczuk.

Szef Fortuny nie ukrywa, że pandemia zmienia spojrzenie firmy na prowadzenie placówek stacjonarnych.

- Z zysków jakie wypracowaliśmy w tym roku musieliśmy pokryć straty, jakie zwłaszcza w okresie ponad dwóch miesięcy lockdownu generował ten kanał. opłacać czynsze i wynagrodzenia. Ten obszar naszej działalności stał się znacząco nierentowny, a jest istotnym generatorem kosztów stałych, których nie można zoptymalizować jak w przypadku kanału online – mówi Konrad Komarczuk.

Jednocześnie spółka przyspieszyła proces rozstawiania w punktach stacjonarnych maszyn samoobsługowych.

- W lockdownie, gdy placówki były zamknięte, rozstawiliśmy ich 250, a w najbliższym czasie dodamy kolejne 100. Placówki stacjonarne są nadal ważne, wzmacniają wizerunek marki i mają stałą grupę klientów. Myślimy o rozstawianiu maszyn samoobsługowych w nowym modelu, np. w sieciach sklepów detalicznych – mówi Konrad Komarczuk.

Stawianie na przyszłość

Cały legalny rynek bukmacherski w Polsce jest wart około 6 mld zł. To jednak tylko część pieniędzy, jakie Polacy wydają na zakłady wzajemne. Mimo rządowych obostrzeń, m.in. mechanizmu blokowania stron zagranicznych serwisów, wielu graczy wciąż obstawia u operatorów zagranicznych, u których nie płaci się 12-procentowego podatku od stawki każdego zakładu.

- Szacujemy, że szara strefa to teraz 35-40 proc. rynku – ale tak wysoki udział wynika z tego, że niezarejestrowane w Polsce serwisy mają w ofercie gry kasynowe, których legalni operatorzy nie mogą oferować. W zakładach bukmacherskich gracze w dużej mierze przenoszą się do krajowych operatorów, co z jednej strony wynika z działań edukacyjnych, a z drugiej po prostu z tego, że operatorzy w dużej mierze subsydiują podatek dzięki akcjom w rodzaju „happy hours” – mówi Konrad Komarczuk.

W 2021 r. Fortuna celuje w zwiększenie przychodów o 25 proc., czyli w takiej skali, jaką planowała w tym roku.

- Całej branży powinno pomóc przesunięte Euro. W naszym przypadku powinno pomóc też uruchomienie nowego systemu informatycznego, pozwalającego na łatwiejsze i bardziej elastyczne wprowadzanie nowych produktów i zakładów – zapowiada Konrad Komarczuk.

Okiem konkurenta
Bez międzynarodowego zaplecza trudno przetrwać
Adam Lamentowicz
country manager Superbetu w Polsce
Na polskim rynku bukmacherskim na pewno nie ma miejsca na tyle firm, ile obecnie ma licencję Ministerstwa Finansów. Raportowana wartość branży bukmacherskiej może być tu myląca - podaje się obroty rzędu 6,7 mld zł rocznie, ale ta kwota jest mocno zaburzona m.in. ze względu na to, że na krajowym rynku przyzwyczajono klientów np. do bardzo wysokich bonusów powitalnych, sztucznie pompujących obrót, a więc i rozmiar polskiego rynku. Znacznie lepszym wskaźnikiem jest NGGR [wpływ bukmachera po uwzględnieniu wypłaconych wygranych i podatku od gier - red.], którego poziom - uwzględniając wysoki podatek - nie pozwala w dłuższej perspektywie na przetrwanie kilkunastu firm na rynku. W grze pozostaną ci, którzy mają zaplecze w postaci międzynarodowych grup lub - jak STS - sami takie grupy tworzą, a także posiadają własne platformy technologiczne. W dłuższej perspektywie przy takiej strukturze podatku, jaką mamy w Polsce, nie da się utrzymać rentowności, jeśli trzeba dodatkowo ponosić koszty opłat licencyjnych za zewnętrzne platformy technologiczne i alokowac te koszty tylko w ramach operacji na lokalnym polskim rynku.