Już zachowanie kontraktów terminowych na indeksy w handlu przedsesyjnym wskazywało, że poniedziałkowa sesja na rynku kasowym Wall Street będzie stała pod znakiem bolesnej korekty. I tak było w rzeczywistości. Już w kilka minut po pierwszym dzwonku handel akcjami z indeksu S&P500 został wstrzymany na kwadrans po osiągnięciu pierwszego limitu przeceny na poziomie 7 proc. Tego typu „bezpieczniki”, kolejne przy 13 i 20 proc. zostały wprowadzone po „czarnym poniedziałku” z 1987 r. by ograniczyć straty inwestorów i przeciwdziałać krachom. 19 października 1987 r. indeks DJ IA zapikował aż o niemal 23 proc., notując największą przecenę w swojej historii.

Dzisiejsza przecena była mniej drastyczna, ale i tak wywołała popłoch. Ostatecznie na finiszu sesji indeks blue chipów Dow Jones IA tracił 7,79 proc. (spadek o 2014 pkt.). Wskaźnik szerokiego rynku zniżkował o 7,61 proc., a technologiczny Nasdaq spadał o 7,29 proc.
Nerwowe zachowanie inwestorów było implikowane chaosem jaki pojawił się na rynku po gigantycznej korekcie notowań ropy naftowej. Na to nałożyły się obawy o globalną recesję w obliczu rozprzestrzeniającej się epidemii korona wirusa. Spadek notowań „czarnego złota” był następstwem braku porozumienia pomiędzy Arabią Saudyjską, największego producenta ropy w kartelu OPEC z dotychczas sprzyjającą temu ugrupowaniu Rosją odnośnie głębszych cięć w wydobyciu surowca. Dodatkowo Saudyjczycy zapowiedzieli zwiększenie produkcji od przyszłego miesiąca do powyżej 10 mln baryłek dziennie oferując duże rabaty nabywcom w Europie, USA i Azji. Potraktowane to zostało jako zapowiedź wojny cenowej i doprowadziło do tąpnięcia cen ropy, w szczytowym momencie aż o 30 proc. Finalnie na zamknięciu sesji na Nymex ropa WTI traciła 24,6 proc. schodząc do poziomu 31,13 USD/b. Z kolei europejska benchmarkowa odmiana Brent taniała na finiszu sesji na ICE Europe w Londynie o 24,1 proc. do 34,36 USD/b.
Niewielkim, sięgającym 0,2 proc. wzrostem mogło pochwalić się złoto, wzmacniał się również dolar. Z kolei rentowności amerykańskich obligacji ustanowiły kolejne rekordowe minima.
Krach na rynku ropy implikował przecenę udziałów koncernów paliwowo-energetycznych. Tacy giganci branży jak Exxon Mobil czy Chevron tanieli powyżej 7 proc., a w najgorszym momencie nawet powyżej 10 proc.