Paraprokuratura

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2012-08-06 00:00

KOMENTARZ

Tysiące klientów Amber Gold i Finroyal nie mogą odzyskać swoich pieniędzy. Są sami sobie winni. Powinni wiedzieć, że nie ma gwarantowanych zysków bez ryzyka, a powierzanie oszczędności firmom, nie objętym gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i nie nadzorowanym przez Komisję Nadzoru Finansowego (KNF), to nic innego, jak hazard. To jednak tylko część prawdy. Poszkodowanych mogłoby być znacznie mniej, gdyby tylko sprawnie, czyli normalnie funkcjonowała polska prokuratura. Ta jednak jest bardzo daleko od normalności.

Zgodnie z prawem wkłady pieniężne od osób fizycznych mogą przyjmować tylko banki. W praktyce zajmują się tym jednak też parabanki, których działalność nie jest w żaden sposób regulowana, nadzorowana ani monitorowana. KNF nie może w ich sprawie zrobić nic, poza umieszczeniem konkretnych spółek na internetowej liście ostrzeżeń publicznych i zgłoszeniem do prokuratury podejrzenia naruszenia prawa bankowego. I to robi. O Amber Gold śledczy zostali zawiadomieni już w 2009 r., o Finroyal — jeszcze wcześniej, bo w 2008 r. I co? I nic. Rezultatów śledztw brak do dziś.

Prokuratorzy najwyraźniej nie doceniają znaczenia tego typu postępowań, choć o tym, że warto śledzić listę ostrzeżeń publicznych KNF boleśnie przekonały się tysiące klientów różnych parabanków, które okazały się piramidami finansowymi i upadły z hukiem w ostatnich latach (patrz ramka obok). W podejściu śledczych do tematu nic to jednak nie zmieniło. Standardowo po wielekroć umarzają tego typu śledztwa, a po odwołaniach KNF — prowadzą je w nieskończoność.

W przypadku Amber Gold od kilku tygodni media i fora internetowe pełne były informacji o nie wypłacaniu klientom spółki pieniędzy z zakończonych lokat. A mimo to prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Gdańsku kilka dni temu poinformowała bez krępacji, że będzie wzywać klientów AG, by „ustalić, czy na pewno upłynął już umowny termin, w którym firma była zobowiązana przelać środki”. Ręce opadają. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że sprawna weryfikacja finansów Amber Gold czy Finroyal, przeprowadzona na początku śledztwa, mogłaby uchronić tysiące ludzi przed utratą oszczędności?!

Kilka tygodni temu informowaliśm, że KNF, Narodowy Bank Polski i resort finansów chcą wreszcie na poważnie zająć się prawnym uregulowaniem działalności rosnących w siłę parabanków. I że na okres powakacyjny szykują dużą akcję informacyjno-edukacyjną w tej sprawie. Kibicujemy tym działaniom ze wszystkich sił. Liczymy, że uda się wyedukować nie tylko jak najszersze grono Polaków, ale i prokuratorów. A raczej paraprokuratorów.

JUŻ PISALIŚMY

„PB” z 28.05.2012 r.

Już ponad dwa miesiące temu przy pomocy specjalistów od inwestycji w złoto przypominaliśmy, że na tym rynku, jak na każdym innym, nie ma gwarantowanych zysków bez ryzyka. A takie oferowała gdańska spółka.

Upadłe piramidy z listy:

1. Interbrok

Znalazł się na liście KNF na początku 2007 r. Pięć lat później jego założyciele zostali prawomocnie skazani. Za m.in. wyrządzenie ponad 600 klientom szkód na prawie 260 mln zł Maciej S. i Andrzej K. dostali po 3 lata więzienia, a Emil D. — 7,5 roku.

2. Digit Serve

Nadzór umieścił spółkę na liście w połowie 2007 r. W lutym 2012 r. prokuratura oskarżyła jej szefów o stworzenie piramidy finansowej i oszukanie 170 osób na 33,5 mln zł. Jednym z oskarżonych jest Bogusław B., jeden z najsłynniejszych aferzystów III RP, były szef Art-B.

3. Netforex

Na liście KNF znalazł się w 2006 r. W 2011 r. trzech szefów spółki zostało oskarżonych m.in. o wyrządzenie ponad 24 mln zł szkód, nie zgłoszenie wniosku o upadłość, prowadzanie działalności bez licencji KNF.