Złoty chłopiec na deskach

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2012-08-06 00:00

Amber Gold nie wypłaca pieniędzy klientom. Marcin Plichta przyznaje, że firmie brakuje ponad 40 mln zł

Dziś o 10.00 na konferencji prasowej w Gdańsku Marcin Plichta, prezes Amber Gold (AG), ma przedstawić „strategię spółki odnośnie jej najbliższej przyszłości” oraz dokumenty, potwierdzające że bankructwo OLT Express i kłopoty z wypłatami pieniędzy dla klientów AG są rezultatem rzekomej akcji o kryptonimie „Ikar”, prowadzanej przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) na zlecenie Komisji Nadzoru Finansowego i w porozumieniu z resortem skarbu państwa.

Fałszywy Ikar

W piątek portal www.pb.pl jako pierwszy ujawnił, że Marcin Plichta oskarża wszystkie te instytucje o spisek przeciwko AG. Koronnym dowodem według szefa gdańskiego parabanku miała być rzekoma notatka ABW informująca o tajnej akcji. Dokument zawierał błędy językowe i ortograficzne. Po kilku minutach od jego otrzymania, Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, rzecznik ABW, stanowczo zapewniła „Puls Biznesu”, że jest sfałszowany.

Posługiwanie się fałszywką to nie jedyny problem Marcina Plichty. Od jakiegoś czasu zapewniał, że zewnętrzny biegły rewident prowadzi audyt, który ma potwierdzić, że AG „działa rzetelnie i zgodnie z obowiązującym prawem”. Tymczasem Global Audit Partner, czyli firma, która miała rzekomo prowadzić ten audyt, nic takiego nie robi.

Kłamliwe oświadczenie

To nie koniec. Kilka dni temu ujawniliśmy notatkę służbową jednego z szefów Finroyala, czyli innej spółki parabankowej, która także nie wypłaca pieniędzy klientom.

Z dokumentu, a także z brytyjskiego rejestru spółek wynikało, że FRL Capital Limited (właściciel marki Finroyal) został przejęty przez AG. Gdański parabank zareagował ostrym oświadczeniem, w którym pisał m.in.: „zapewniamy, że ta informacja jest całkowicie nieprawdziwa (…) Nigdy też w naszych planach nie była jakakolwiek współpraca ze wskazanymi podmiotami.

Co więcej Amber Gold nigdy nie współpracował w przeszłości ani z FRL Capital Limited, ani jej polskim odpowiednikiem Finroyal”. Tymczasem Andrzej Korytkowski, szef Finroyala przekazał nam dowody (e-maile, sms-y) rozmów, prowadzonych przez niego z Marcinem Plichtą od połowy maja, a dotyczących właśnie przejęcia udziałów w spółce FRL (w formie pożyczki z przewłaszczeniem udziałów na zabezpieczenie). Co więcej — przekazał nam także dowód przelewu pierwszej transzy (1,2 mln zł) z konta AG na rachunek FRL na poczet współpracy. Co na to Plichta? — Ani poprzez przewłaszczenie udziałów ani w żaden inny sposób AG nie dokonał przejęcia Finroyal. Nie doszło do podpisania żadnej umowy — zapewnia szef AG. Wbrew wcześniejszemu oświadczeniu przyznaje jednak, że prowadził rozmowy z Korytkowskim, dotyczące przejęcia FRL.

Dziura w kasie

To nie koniec kontrowersji. Plichta zapewnia, że AG nie wypłaca pieniędzy klientom tylko dlatego, że nie ma takiej „technicznej możliwości” (banki, które prowadziły rachunki firmy wypowiedziały umowy, a inne nie chcą z nią współpracować). Tymczasem w sobotę przyznał „Pulsowi Biznesu”, że na dziś AG ma „około 7 tysięcy klientów”, którym winny jest „około 80 mln zł”, a na zablokowanych rachunkach technicznych w bankach ma jedynie „około 20 mln zł”.

Nawet dodając do gotówki 100 kg złota, która ma posiadać AG, wartego maksymalnie 17 mln zł, to i tak dziura finansowa AG wynosi ponad 40 mln zł! Jak ujawniliśmy w piątek, sytuacja w AG jest tak zła, że wynagrodzeń za lipiec nie otrzymała duża część pracowników spółki. W ostatnich dniach w wewnętrznej sieci intranetowej AG wrzała dyskusja między niezadowolonymi pracownikami, a uspokajającymi ich przedstawicielami kadry menedżerskiej.

Uspokoić pracowników chyba się nie udało, bo w piątek zdecydowali się na zamknięcie większości oddziałów AG. Na drzwiach placówek zawisła kartka o tej samej treści: „Informujemy, że z powodów technicznych oddział jest nieczynny. Prosimy o kontakt z naszym call center. Za utrudnienia serdecznie przepraszamy”.

Jej wzór przygotowano wcześniej w centrali AG. O tym, że sytuacja wewnątrz gdańskiego parabanku jest coraz bardziej nerwowa może świadczyć i to, że kilka dni temu ze strony internetowej AG zniknęła zakładka „kadra zarządzająca”, w której spółka chwaliła się doświadczeniem zawodowym i wykształceniem pracowników, zajmujących stanowiska dyrektorów departamentów.