Pięć miesięcy bez pieniędzy

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2019-12-30 22:00

Problem z zatorami w coraz większym stopniu dotyka średnie firmy. Na zapłatę czekają one przeciętnie już 4 miesiące i 28 dni.

W niedalekiej przyszłości problemy z przeterminowanymi należnościami będą się pogłębiać — tak uważa aż 95 proc. firm przemysłowych badanych przez Krajowy Rejestr Długów (KRD) oraz Związek Przedsiębiorstw Finansowych (ZPF) w ramach cyklicznego raportu „Portfel należności polskich przedsiębiorstw”.

Przemysł w potrzasku

To właśnie przemysł w największym stopniu odczuwa skutki niskiej rzetelności płatniczej kontrahentów. Odbija się to na finansach takich spółek. Aż 57,9 proc. firm działających w tej branży uważa, że ich sytuacja finansowa nie zmieniła się, a 42,1 proc. twierdzi, że się pogorszyła. Dla porównania, w branży usługowej 24 proc. firm deklaruje poprawę swojej sytuacji finansowej, 58 proc. wskazuje na stagnację, a tylko 18 proc. na pogorszenie. Minimalną poprawę w tym zakresie dostrzegają także podmioty działające w pozostałych sektorach objętych badaniem, a więc budowlane, handlowe, finansowe i ubezpieczeniowe.

Ponadto niemal połowa spółek przemysłowych z powodu opóźnień płatności ze strony kontrahentów nie może na czas regulować własnych zobowiązań. Problem zgłosiło 45,1 proc. firm, o 23,1 pkt proc. więcej niż w poprzedniej edycji badania. Ponad 23 proc. przyznaje, że nieuregulowane w terminie należności przekładają się niekorzystnie na płace i zatrudnienie. Firmy przemysłowe w efekcie braku zapłaty mają duże problemy z wprowadzaniem nowych produktów na rynek (14,9 proc.). Adam Łącki, prezes KRD, podkreśla, że przeterminowane należności wpływają negatywnie na wszystkie polskie firmy, stając się dla nich barierą w prowadzeniu działalności. W rankingu takich barier od wielu kwartałów na pierwszym miejscu jest niemożność regulowania własnych zobowiązań, a na drugim — ograniczenie inwestycji.

— Jednak bieżące badanie przynosi zmianę, jeśli chodzi o barierę znajdującą się na trzeciej pozycji. Awansowały na nią problemy kadrowe. Natomiast na czwarte miejsce spadły kłopoty z wprowadzaniem na rynek nowych produktów i usług. Może to zwiastować nadchodzącepogorszenie dotychczasowej dobrej koniunktury na rynku pracy — analizuje Adam Łącki.

Idą zmiany

Ponadto z badania wynika, że największy udział przedsiębiorstw deklarujących, że opóźnienia w płatnościach utrudniają im regulowanie własnych należności, jest wśród najmniejszych spółek (66,7 proc.). W przypadku dużych firm sięga on ledwie 22,2 proc. Pogorszenie swojej sytuacji finansowej coraz częściej zgłaszają średnie firmy (32,4 proc.). One mają też największy problem z przeterminowanymi należnościami i najdłużej czekają na płatności ze strony kontrahentów. Podczas gdy generalnie przeciętny okres oczekiwania na zapłatę skrócił się do 3 miesięcy i 25 dni, to w firmach średniej wielkości zdecydowanie się wydłużył.

Obecnie takie spółki czekają na płatności prawie pięć miesięcy. Jeśli chodzi o regiony, średni odsetek przeterminowanych należności najbardziej wzrósł wśród przedsiębiorstw działających w centralnej Polsce (do 26,2 proc.). Tutaj mamy do czynienia z niewielką przewagą optymistów nad pesymistami, jeśli chodzi o ocenę sytuacji finansowej w najbliższej przyszłości. Gorsze wskazania w tym zakresie raportują jedynie przedsiębiorcy ze wschodniej części Polski, którzy również długo czekają na płatności od kontrahentów — średnio 4 miesiące i 13 dni.

Jednocześnie aż 66 proc. firm z regionu centralnego twierdzi, że zaległe należności są barierą dla ich działalności. Spółki te deklarują w efekcie największe problemy z regulowaniem własnych zobowiązań (45,6 proc.), a także zgłaszają konieczność ograniczenia płac i zatrudnienia (21,7 proc.), co w niedalekiej przyszłości może negatywnie wpłynąć na sytuację kadrowo-płacową w stolicy kraju.

— Dzisiejsze deklaracje przedsiębiorców mogą sprawić, że już niedługo zmienią się ich decyzje biznesowe, zachowania i postawy, ponieważ aby przetrwać, będą musieli dostosować się do nowych warunków. Po pierwsze, im mniejsza terminowość klientów, tym bardziej przedsiębiorcy będą zmuszeni sięgać po finansowanie zewnętrzne. Po drugie, ograniczenie kosztów zatrudnienia wymusi na wielu z nich automatyzację lub outsourcing pracowniczy. Po trzecie, konieczność podnoszenia cen produktów i usług może wpłynąć na dynamikę konsumpcji — podsumowuje Adam Łącki.