W starych, nienajgorszych wcale czasach, kiedy gry komputerowe miały nieco mniej pikseli niż obecnie, siedziba CI Games mieściła się po praskiej stronie Warszawy. Ot, wciśnięta gdzieś w niespecjalnie wyględne i mocno wyludnione rejony Dworca Wschodniego. Tam powstawał pierwszy hitowy „Snajper”. A gdzie się rodzi najnowsza część produkcji, nazwana „Sniper Ghost Warrior 3”? We wnętrzach nieprzypominających pionierskich czasów. W mokotowskiej siedzibie CI Games nieopodal stacji metra Wilanowska dominują szkło, beton i… piksele.

— Wszechobecne piksele zaproponowali architekci. Przypadły mi do gustu i stały się motywem przewodnim naszej siedziby — mówi Marek Tymiński, prezes i główny akcjonariusz CI Games.
Mapa tradycji
Siedzimy w jego obszernym gabinecie. Za oknem obłędny widok na Warszawę z obu stron Wisły. Za plecami prezesa, na betonowej ścianie, wycięta z kolorowej pianki mapa świata. Fakt — gry warszawskiej spółki sprzedają się od Rosji przez USA po Argentynę.
— Z tą mapą to taka tradycja. Jeszcze kiedy byłem dzieciakiem, zawsze w pokoju miałem mapę świata — tłumaczy gospodarz. Zaraz też wyjaśnia, skąd rozmiary gabinetu — to w nim odbywają się narady z najważniejszymi menedżerami. Gdy Marka Tymińskiego akurat nie ma, gabinet staje się salą konferencyjną z obowiązkowym pokaźnym telewizorem i konsolą. — W pracy gram jedynie w celach testowych — zapewnia prezes.
Dopieszczanie talentów
Wystrój całego biura — w odróżnieniu od dość mrocznych klimatów flagowej produkcji CI Games — utkany jest z żywych kolorów. Są piłkarzyki, hamaki, lodówka pełna napojów (przydają się zwłaszcza tym, którzy zostająw pracy wieczorami). Piksele migają na korytarzowej wykładzinie i na ścianach. Przy wejściu tworzą napis „Press Enter”.
— Na rynku pracy jest duża rywalizacja o najlepszych twórców gier komputerowych. Mam tego świadomość, stąd decyzja, by nasze nowe biuro było magnesem dla talentów, jednym z mocnych argumentów za pracą w CI Games — przekonuje prezes spółki, który w swoim gabinecie nie ma nawet stacjonarnego telefonu.
Wystarczą mu intensywne spotkania z zespołem i „wszechmogąca” komórka. Niezbędne są tylko kwiaty — kilka wyselekcjonowanych gatunków pomaga Markowi Tymińskiemu w nierównej walce z alergiami. Deweloperzy zamiast roślinności wybrali zaś papier i klawiatury. Otoczeni przez dziesiątki porozklejanych wydruków z postaciami z „Ghost Warriora” godzinami rozprawiają o efektach swojej pracy. Na ekranie musi być perfekcyjnie. Piksele zostają na ścianach. &
© Ⓟ