Pilab marzy o powtórce sukcesu Skype’a

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2014-08-13 00:00

Polska spółka szykuje informatyczną bombę. System, który pierwotnie służył muzeom, może uporządkować informacyjny chaos w biznesie. Uwierzyły w to legendy Doliny Krzemowej

O Big Data jest dziś głośno. W świecie, w którym informacja przestaje być cennym towarem, bo jest jej za dużo, cała sztuka polega na tym, żeby wyciągnąć odpowiednie dane. Potrafi to Pilab, wrocławska spółka założona przez inżyniera, w którą uwierzyli już inwestorzy. W ich gronie są legendy z Doliny Krzemowej. Jeden z nich to Gabe Gotthard, którego spółka zaczęła jako start-up, weszła na NYSE i została za kilka miliardów dolarów przejęta przez HP. Drugi — Kirk Bradley — to jeden z pierwszych członków zespołu Oracle’a (gdy był jeszcze start-upem), twórca wielu patentów w obszarze baz danych.

ESTOŃSKI WZÓR: Polska potrzebuje własnego Skype’a. Choć nie brakuje unijnych funduszy dla start-upów (np. działanie 3.1), nie mieliśmy spektakularnego polskiego sukcesu. Wszystko wskazuje na to, że Pilab będzie pierwszą w nielicznym gronie firm przecierających szlaki — uważają Paweł Wilczyński, prezes Pilabu (w środku), Sergiusz Borysławski, członek zarządu spółki (po lewej) i Krystian Piećko, twórca technologii i szef ds. technologicznych. [FOT. ARC]
ESTOŃSKI WZÓR: Polska potrzebuje własnego Skype’a. Choć nie brakuje unijnych funduszy dla start-upów (np. działanie 3.1), nie mieliśmy spektakularnego polskiego sukcesu. Wszystko wskazuje na to, że Pilab będzie pierwszą w nielicznym gronie firm przecierających szlaki — uważają Paweł Wilczyński, prezes Pilabu (w środku), Sergiusz Borysławski, członek zarządu spółki (po lewej) i Krystian Piećko, twórca technologii i szef ds. technologicznych. [FOT. ARC]
None
None

— Amerykańscy udziałowcy mają niewielkie pakiety akcji nieprzekraczające 5 proc. To dlatego, że bardziej niż na ich pieniądzach zależy nam na ich wiedzy — technologicznej w przypadku Kirka Bradleya i marketingowej w przypadku Gabe’a Gottharda — mówi Sergiusz Borysławski, członek zarządu i akcjonariusz notowanego na NewConnect Pilabu.

Na poligonie

Jego zdaniem, technologia Pilabu, która umożliwia zarządzanie dowolnymi zestawami informacji i plikami za pomocą kliknięć bez potrzeby angażowania programistów, jest wielokrotnie lepsza od stosowanych dziś metod do integracji i analizowania danych bezpośrednio przez użytkowników biznesowych. Pilab (nazwa pochodzi od rozwijającego się w nieskończoność, bo w nieskończoności przypadków można stosować to rozwiązanie) chce to udowodnić. Z IDG, wydawcą prasy, takiej jak m.in. „Computerworld” czy „PC World”, ogłosił konkurs, do którego zgłosić się miały firmy z najciekawszymi nierozwiązywalnymi problemami IT. Jury wybrało trzy najtrudniejsze, a Pilab zastosuje własne rozwiązania i efekty ogłosi 25 września. Na razie firma ujawnia nazwę tylko jednego klienta: PCC Rokita, ale pracuje też dla spółek finansowych, firm produkcyjnych i w projektach podwójnego zastosowania. Polski rynek jest poligonem doświadczalnym spółki. — W ten sposób przygotujemy portfel produktów, z którym wejdziemy na rynek amerykański. Sama technologia bez zastosowań trudno się sprzedaje. Musimy znaleźć nisze, w których nasz system najlepiej się sprawdza.Do końca roku będziemy mieli kilkanaście projektów i zastosowań, które w 2015 r. pokażemy w USA — mówi członek zarządu spółki i opowiada o Kirku Bradleyu, który nie uwierzył kiedyś w bluetootha, bo autor technologii nie potrafił wskazać mu zastosowania. Na razie Pilab patentuje i zabezpiecza prawa intelektualne. Niestety — choć zdobył na to 11 dotacji — zrezygnował z siedmiu, bo procesy patentowe przebiegają w swoim tempie.

Zagraniczny inwestor

Technologia jest na tyle uniwersalna, że w Pilabie pracuje dosłownie kilkunastu programistów rozwijających funkcjonalności interfejsowe, gdyż silnik — serce systemu — jest już gotowy. Duża część z prawie czterdziestu zatrudnionych to analitycy i wdrożeniowcy.

— Będziemy maksymalnie firmą 100-osobową — mówi Sergiusz Borysławski. Firma szuka w Polsce i USA menedżerów produktu, inżynierów systemowych (wdrożeniowców) i handlowców. W ciągu ostatnich dwóch lat od wejścia na giełdę Pilab przeprowadził cztery emisje, w każdej sprzedawał akcje drożej (po 2 zł, 5,5 zł, 10 zł i 12 zł). Każda emisja była większa od poprzedniej, ostatnia — 2 mln zł. Firma na razie nie jest zainteresowana wejściem nowych inwestorów, choć podobno są chętni.

— Nie stać nas natomiast na ekspansję w USA, na którą potrzeba 10 mln zł, więc będziemy szukać zewnętrznego finansowania. Niekoniecznie w USA, jesteśmy już po rozmowach w Estonii, Londynie i Niemczech — mówi członek zarządu.

Niezłe referencje

Historia spółki jest krótka. Krystian Piećko, dziś prezes ds. technicznych i większościowy udziałowiec Pilabu, przygotował pięć lat temu system baz danych, który wdrożyło Muzeum Architektury we Wrocławiu.

— Dziś to narzędzie zarządza kluczowymi danymi kilku instytucji i firm w Polsce. Krystian przyszedł do mnie trzy lata temu z genialnym systemem do archiwizacji zbudowanym na styku IT i nauk archiwistycznych. W ciągu dwóch tygodni powołaliśmy spółkę. Gdy ściągnęliśmy amerykańskich ekspertów, stwierdzili, że to nie jest system do archiwizacji, tylko do zarządzania chaosem — wspomina Sergiusz Borysławski.

Pilab już w pierwszym roku działalności był dochodowy.

— Gdybyśmy skoncentrowali się na samych muzeach, spalibyśmy dziś na małym worku pieniędzy. Ale postawiliśmy na nowy model biznesowy — stworzenie silnika — mówi Paweł Wieczyński, prezes Pilabu.

W spółkę uwierzyło nie tylko MSZ, które jesienią zabiera spółkę na kolejną po Wielkiej Brytanii misję do USA, ale także m.in. kancelaria Wardyński, która obsługuje firmę. W 2006 r. Tomasz Czechowicz z MCI założył się z Dariuszem Wiatrem, specjalistą branży TMT, że do 2008 r. powstanie polski Skype. Minęło kilka lat, może przyszły rok będzie przełomem?

Sukces Skype’a

Skype to komunikator internetowy oparty na technologii peer-to-peer. Umożliwia prowadzenie darmowych rozmów głosowych, płatnych rozmów z posiadaczami telefonów stacjonarnych lub komórkowych, bezpośrednią wymianę informacji tekstowych czy przesył plików. Został stworzony przez szwedzkich i estońskich programistów. W 2005 r. amerykańska firma eBay przejęła Skype’a za 2,6 mld USD. W 2009 r. eBay sprzedał 65 proc. spółki domowi inwestycyjnemu Silver Lake, twórcom Netscape’a i kanadyjskiemu funduszowi emerytalnemu. W 2011 r. Skype został sprzedany firmie Microsoft za 8,5 mld USD.

OKIEM EKSPERTA
Będziemy mieć polskiego Skype’a

ZYGMUNT GRAJKOWSKI, partner zarządzający w Giza Polish Ventures

Tak jak Skype jest chlubą Estończyków, a AVG – Czechów [spółka opracowała oprogramowanie antywirusowe, które w 2005 r. kupiły Intel  i Enterprise Investors – przyp. red.], tak niebawem pojawi się spółka, która stanie się chlubą Polaków. Pytanie, w jakiej dziedzinie? Czy będzie to informatyka, czy np. biotechnologia. Pierwszy sukces polskiej technologii już mamy: to Ivona, komunikator głosowy, którego przejął Amazon. Cieszę się z tej transakcji, bo przestaliśmy być postrzegani jako kraj hydraulików, a zaczęliśmy – jako kraj start-upów, za którymi trzeba się tutaj rozglądać.