Piłsudskim do Ameryki

Marcin Dobrowolski
opublikowano: 2015-06-19 15:47

Dwa wielkie transatlantyki stanowiły symbol marzeń o morskiej potędze. Kursujące między Amerykami a Ojczyzną okręty stanowiły jedyny wówczas regularny środek transportu dla tysięcy polskich emigrantów.

Decyzja o powstaniu polskiej linii transatlantyckiej została podjęta w 1930 r., a związana była przede wszystkim z pragnieniem utrzymania stałego połączenia między Polską a Amerykami. Dla realizacji tego celu rząd postanowił zakupić istniejącą już linię dysponującą prawem korzystania z portu w Nowym Jorku. 

Jak pisał Jan Piwowoński w książce "Flota spod biało-czerwonej", po niepowodzeniu rokowań z Niemcami wybrano duńskiego armatora Det Ostasiatitske Kompagni, który dysponował czterema parowymi statkami pasażerskimi o nazwach Latvia (eks-Rossija, 1908 r.), Polonia (eks-Kursk, 1910 r.), Estonia (eks – Car,  1912 r.) i Lithuania (eks- Carica, 1915 r.). Okręty należały natomiast wcześniej do linii Russian American Line, która upadła w obliczy chaosu porewolucyjnego w Rosji. Fundatorką linii była zaś wdowa po carze Aleksandrze III, Maria Fiodorowna (duńska królewna Dagmara), która przeznaczyła swoje klejnoty na rozwój floty. Stąd statki nazywano "klejnotami księżniczki Dagmary". Duńska linia została sprzedana Polsce, a jej nazwę zmieniono na Polskie Transatlantyckie Towarzystwo Okrętowe.

Żaden ze statków nie był w stanie zaspokoić rosnących potrzeb transportowych linii. Państwowej firmy zaś nie stać było na sfinansowanie zakupu odpowiednich okrętów transatlantyckich. Dlatego też za dwa statki o wyporności 14 000 ton, zamówione we włoskiej stoczni Polska zapłaciła w naturze - pięcioletnimi dostawami węgla. 

MS Piłsudski i MS Batory powstawały w stoczni Monfalcone w Trieście. Pierwszy wszedł do służby w 1935 r., kolejny rok później, co umożliwiło uwzględnienie uwag załogi już zwodowanego okrętu. Sama uroczystość odbyła się na Morzu Adriatyckim 19 grudnia 1934 r. 

Obydwa statki były pięknie wyposażone. Miały stać się bowiem wizytówkami Polski za granicą. Troska o estetykę była tak wielka, że powołano specjalną komisję wybitnych artystów, którzy projektowali wnętrza statków dbając o najmniejsze detale i elementy wyposażenia nie wyłączając karty dań i zastawy stołowej. 

Do historii MS Batory wrócimy w innym artykule. Wymaga on bowiem szerokiego omówienia - ten szczęśliwy statek (jak czasami go nazywano) pływał aż do 1969 r. Więcej pecha miał MS Piłsudski, na którym chciałbym się skoncentrować.

Od początku pływał na linii Gdynia - Nowy Jork - Halifax - Gdynia. Statek wypłynął w swój pierwszy transatlantycki rejs pod dowództwem słynnego kapitana Mamerta Stankiewicza 15 września 1935 r. Już podczas drugiego rejsu do Nowego Jorku, za sprawą bardzo sztormowej pogody, ujawniły się liczne niedociągnięcia projektowe. Stateczność i własności morskie okazały się niezadowalające, gdyż włoski projektant nie uwzględnił warunków sztormowych północnego Atlantyku. 

Po wybuchu II wojny światowej, wracający z Nowego Jorku MS Piłsudski przypłynął do portów brytyjskich, gdzie przeszedł pod tamtejsze dowództwo. Mariusz Borowiak w książce "Mała flota bez tajemnic" pisał, że na początku swego premierowania generał Władysław Sikorski polecił generałowi Norwid-Neugebauerowi, by spotkał się z ministrem skarbu emigracyjnego rządu, pułkownikiem Adamem Kocem i przedstawił mu projekt wykorzystania marynarki handlowej. Wódz Naczelny "nie wykluczał użycia niektórych statków jako pomocniczych krążowników" (chodziło właśnie o "Piłsudskiego" i "Sobieskiego"). 

Statek zatonął 26 listopada 1939 o godzinie 5.36 w drodze z Newcastle, 29 mil morskich na południowy wschód od przylądka Flamborough, na pozycji 53°49′03″N 0°34′01″E, rozpoczynając swój pierwszy wojenny rejs do Australii. Przyczyna zatonięcia nie jest wyjaśniona. Sugeruje się wejście na minę, storpedowanie lub sabotaż. Zmarł wtedy w wyniku wycieńczenia i hipotermii jego kapitan Mamert Stankiewicz. Oprócz niego zginął IV mechanik Tadeusz Piotrowski, który wypadł za burtę podczas ewakuacji. Starszy oficer, Karol Olgierd Borchardt, później znany pisarz, został poważnie ranny w głowę podczas ewakuacji i z trudem odratowany. Resztę załogi uratowano.

Źródła:
Mariusz Borowiak: Mała flota bez tajemnic. Warszawa: Oficyna Wydawnicza Alma-Press, 2010;
Henryk Dehmel: Gdynia-Ameryka. Linie żeglugowe S.A. 1930-1950, Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1969;
Jan Piwowoński: Flota spod biało-czerwonej, Nasza Księgarnia, Warszawa 1989.