Pracodawcy są oszukiwani. Ankieta IBBC Group na ten temat wskazuje, że zjawisko nie jest marginalne. 81 proc. badanych przyznało, że padli ofiarą kłamstw kandydatów do pracy lub ich na tym złapali. Kandydaci chcą wybielić siebie i swoją historię, pokazać się w lepszym świetle. Wszystko po to, żeby zwiększyć szanse na etat. Firma doradcza IBBC Group razem z Background Screening Service zbadała, które informacje są fałszowane, jakie stanowiska przyciągają najwięcej kłamliwych CV, ile tracą na tym pracodawcy i jak radzą sobie z tym problemem.



W mowie i w piśmie
Pracodawcy są okłamywani najczęściej w informacjach o dodatkowych umiejętnościach kandydatów. Tak wskazało 85 proc. badanych. Dotyczy to szczególnie znajomości języków obcych, obsługi oprogramowania czy posiadania prawa jazdy. Tego typu dane można przedstawiać w zasadzie dowolnie, wskazując liczne szkolenia i kursy, bo tego raczej nikt nie sprawdza — podkreślono w raporcie z badania.
Do najrzadziej fałszowanych należą dane osobowe (2,5 proc.), nieliczne są też przypadki zatajania powodu odejścia z poprzedniego miejsca pracy. Najczęściej na oszustów narażeni są pracodawcy rekrutujący do działów sprzedaży (60,3 proc. odpowiedzi), produkcyjnych (ponad 31,4 proc.), finansowych (18,2 proc.) i firmy o takim profilu działalności. Kłamstwa w CV pojawiają się też, gdy pracodawcy poszukują menedżerów (14,05 proc.).

Najmniej przekłamań notuje się w marketingu (11,6 proc.), kadrach (11,6 proc.) i PR (3,3 proc.). IBBC Group wylicza, co to oznacza dla pracodawców. W firmach sprzedażowych nieodpowiednia osoba może wyrządzić szkody w bezpośrednim kontakcie z klientem, przez nieprofesjonalne wykonywanie obowiązków lub kradzież np. baz danych.
Skala oszustw rekrutacyjnych w tej branży może wynikać z tego, że tworzy ona większą część gospodarki i wydaje się lepszym źródłem zarobków. Dla kandydatów do pracy to dobra motywacja, aby prowadzić nieuczciwą grę. Ankietujący zwracają też uwagę na ludzi nierzetelnych podczas rekrutacji na stanowiskazarządzających.
Tacy pracownicy zagrażają sprawności funkcjonowania firmy — destabilizacją, zepsuciem atmosfery w pracy czy obniżeniem motywacji. Niemałe straty mogą też spowodować kłamliwi kandydaci na księgowych czy bankowców. W grę wchodzi nie tylko kradzież, ale też błędy wynikające z niedbalstwa czy niekompetencji. Oszacowanie strat nie jest łatwe. Ponad połowa ankietowanych nie potrafiła ich wycenić. Wiedzą jednak, że rekrutacyjne kłamstwa kosztują.
Trzeba przeprowadzić kolejną rekrutację (prawie 77,7 proc. odpowiedzi), pracownik okazuje się niekompetentny (57 proc.), firma musi dodatkowo szkolić osoby niedostatecznie wykwalifikowane (28,1 proc.). Przedsiębiorcy tracą też na nieprofesjonalnej obsłudze klientów, negatywnej postawie wobec pracy, problemach z frekwencją, nieterminowości. Rzadko jednak autorzy kłamliwych CV dopuszczają się oszustw i kradzieży.
Nie od razu
Na szczęście kłamstwo wychodzi na jaw często podczas rekrutacji, tak podało 95 proc. badanych. W prawie 27,3 proc. przypadków jest ono wykrywane na początku zatrudnienia, a w ok. 2,4 proc. — później, przy różnych okazjach, nie tylko w trakcie testów kompetencyjnych. — Podczas audytów dotyczących nadużyć wewnętrznych w firmach niejednokrotnie sprawdzamy, czy pracownik, do którego są zastrzeżenia, w poprzednich miejscach pracy nie dokonywał podobnych nieuczciwości.
W niektórych przypadkach okazywało się, że dana osoba była z uwagi na podobne praktyki zwalniana dyscyplinarnie. W innych wykrywaliśmy takie nieścisłości w CV, jak np. zawyżanie kompetencji, nieprawdziwe daty zatrudnienia czy brak ukończenia studiów podanych w życiorysie — mówi Kamil Pastuszka, dyrektor biura IBBC Group w Warszawie.
Według raportu, wysoka wykrywalność w trakcie rekrutacji bierze się z doświadczeń pracodawców. Mają świadomość, że gdy ktoś nieuczciwy przejdzie pomyślnie proces zatrudnienia, po podpisaniu umowy będzie go trudniej złapać za rękę. Ci, którzy przynajmniej raz się sparzyli, sprawdzają wiarygodność kandydatów. 60 proc. respondentów robi to na własną rękę, a 8,3 proc. zleca firmom zewnętrznym. Dla pozostałych takie działania to strata czasu i pieniędzy.
Ci, którzy się na to decydują, za najważniejsze uważają sprawdzenie wcześniejszej historii zatrudnienia kandydata oraz jego kwalifikacji zawodowych (80 proc.). Około 74 proc. chętnie widziałoby również zawodowe i osobiste referencje kandydata, a 46,3 proc. chce weryfikacji dyplomów, certyfikatów i zaświadczeń. Najmniej pracodawcom zależy na sprawdzeniu wykształcenia, niekaralności, przynależności do organizacji i stowarzyszeń.
OKIEM EKSPERTA
Kiedy kłamcę można zwolnić
KATARZYNA GOSPODAROWICZ
radca prawny w Kancelarii Prawnej Schampera, Dubis, Zając i Wspólnicy
Wyjściena jaw nieprawdy po zatrudnieniu pracownika może stać się podstawą do wypowiedzenia umowy o pracę. Uzasadnieniem może być brak kwalifikacji wymaganych na danym stanowisku, jeżeli pracownik skłamał właśnie w tej sprawie, a dodatkowo — utrata zaufania do pracownika. Zgodnie z ugruntowanym stanowiskiem Sądu Najwyższego jest to wystarczającą przyczyną wypowiedzenia umowy o pracę (np. wyrok SN z 10 sierpnia 2000 r., I PKN 1/00). Jeżeli chodzi o zwolnienie w tzw. trybie dyscyplinarnym, na podstawie art. 52 par. 1 pkt 1 Kodeksu pracy, to przepis ten pozwala na rozstanie się z podwładnym bez wypowiedzenia z jego winy, jeśli naruszył on w sposób ciężki swoje podstawowe obowiązki pracownicze. W przypadku kłamstwa w czasie rekrutacji mamy natomiast do czynienia z negatywnym zachowaniem kandydata do pracy, a nie pracownika, na co Sąd Najwyższy też zwraca uwagę (np. w wyroku z 7 kwietnia 1999 r., I PKN 647/98). Niesprostowane kłamstwo w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej bądź w CV można jednak potraktować jako naruszenie obowiązku dbałości o dobro zakładu i lojalności wobec pracodawcy, co w zależności od okoliczności danego przypadku może niekiedy uzasadniać zwolnienie w trybie natychmiastowym.