PiS nadepnęło na własne grabie

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2024-11-21 20:00

Dzisiaj wyborczy superpiątek Koalicji Obywatelskiej (KO), która zdecyduje kogo wystawi jako kandydata na prezydenta RP – Rafała Trzaskowskiego czy Radosława Sikorskiego.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Nie jest to wewnętrzna sprawa KO, albowiem sondaże podpowiadają, że po pierwszej eliminacyjnej turze wyborów 11 maja 2025 r. właśnie ten kandydat w rozstrzygającej drugiej 25 maja może zostać głową państwa. Trudno uniknąć déjà vu, wszak w 2010 r. marszałek Bronisław Komorowski w analogicznym pragłosowaniu samej Platformy Obywatelskiej (PO) pokonał ministra Radosława Sikorskiego procentowo 68,5 do 31,5. Teraz nośnikiem głosów będą esemesy z wprowadzonych do partyjnego systemu numerów telefonów, co zostanie zliczone natychmiast, zaś ogłoszone już w sobotę. Wysyłana jest tylko cyferka, 1 lub 2, przy czym kandydaci nie zostali przypisani alfabetycznie, lecz wylosowani i jedynka trafiła się akurat Rafałowi Trzaskowskiemu… Inicjatywa PO/KO jest trochę karykaturą prawyborów amerykańskich, ponieważ tam w cyklu głosowań stanowych uczestniczą zarejestrowani przez daną partię wyborcy, a u nas jedynie aktyw członkowski. Notabene tym razem kandydata wyłania nie sama PO, lecz także kanapy współtworzące KO: Nowoczesna, Inicjatywa Polska i Zieloni.

Prawo i Sprawiedliwość (PiS) z ogłoszeniem kandydata taktycznie odczekuje jeszcze kilka dni. Decyzja zostanie podjęta jednogłośnie, czyli jednym głosem najwyższego prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Poza kwestią personalną największym jego frasunkiem jest obecnie odrzucenie przez Państwową Komisję Wyborczą (PKW) stosunkiem 5:4 sprawozdania finansowego partii i zabranie ponad 75 mln zł subwencji. To bardzo dotkliwy cios, ponieważ komitet kandydata na prezydenta RP może być zasilany przez jego partię, a poza tym z kredytów oraz ze zrzutki wyborców zamieszkujących w Polsce. Jarosław Kaczyński zapowiada odwołanie się do sądu na decyzję PKW oraz zarzuca jej działanie polityczne. Co jest najświętszą prawdą – tak, PKW z neutralnego organu państwowego stała się bytem upartyjnionym po zniszczeniu jej niezależności w 2018 r. przez PiS nieszczęsną nowelizacją kodeksu.

Koniecznie trzeba przypomnieć zmieniającą się strukturę PKW. Od początku III RP składała się ona z sędziów delegowanych w równej liczbie przez prezesów Trybunału Konstytucyjnego (TK), Sądu Najwyższego (SN) i Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA). Skład powoływał prezydent RP, zaś przewodniczącego PKW wybierała spośród siebie. Trzy sądy najpierw kierowały po pięciu sędziów, ale potem te delegacje zmniejszono do trójek. W każdym razie taka była konstrukcja dziewięcioosobowej PKW w kodeksie wyborczym z 2011 r. We wspomnianej zmianie z 2018 r. PiS pozostawiło tylko po jednym sędzi z TK oraz NSA – wyłącznie któryś z nich może być przewodniczącym PKW – zaś obsadzenie siedmiu miejsc przekazało Sejmowi proporcjonalnie do liczebności partyjnych klubów. Bardzo charakterystyczne było usunięcie sędziego z SN, którego wtedy tzw. dobra zmiana jeszcze nie opanowała. Generalnie dokonany został wielki partyjny skok na PKW, który dla Jarosława Kaczyńskiego był rozwiązaniem chwalebnym – dopóki większość członków obsadzało PiS.

Sytuacja radykalnie zmieniła się po wyborach z 15 października 2023 r. Jedną z konsekwencji przejęcia władzy przez konsorcjum pod wodzą KO był także wybór nowej siódemki członków PKW (obaj sędziowie z TK i NSA mają kadencje dłuższe). Została ona obsadzona przez rządzącą ekipę w stosunku 5:2, chociaż PiS domagało się proporcji jedynie 4:3. Efekt jest taki, że konsorcjum rządowe ma w PKW przewagę 5:4 – obaj sędziowie, w tym przewodniczący Sylwester Marciniak, zwykle głosują jak delegaci PiS – i w takim stosunku przechodzą sporne uchwały, w tym wspomniana w sprawie sprawozdania finansowego. Generalny wniosek zapisałem w tytule – niszcząc niezależność PKW w 2018 r. PiS samo podrzuciło grabie, na które w 2024 r. nadepnęło i dostało finansowy cios.