PKO BP od zawsze jest hegemonem na rynku kredytów mieszkaniowych, ale takich udziałów w nowej sprzedaży jak w październiku nie miał chyba nigdy. Naturalny udział w hipotecznym torcie wynikający z wielkości banku wynosi około 20 proc., w październiku natomiast aż 46 proc. kredytów, jakie trafiły na rynek, ma pieczątkę PKO BP.
To 2,5 razy więcej niż udział drugiego w stawce Pekao. Komercyjna konkurencja została hen daleko w tyle. Santander, którego fabryka hipotek wiosną wycisnęła aż 19 proc., w październiku dostarczył klientom co dziesiąty kredyt.
Wysoki udział PKO BP to oczywiście efekt zaangażowania w program Bezpieczny kredyt 2 proc. Bank wziął w nim udział od pierwszego dnia i od razu zderzył się z gigantycznym popytem na subsydiowane przez państwo hipoteki. Został zasypany wnioskami i nie był w stanie ich obsłużyć, co powodowało zatory i opóźniało wydawanie decyzji kredytowych nawet o ponad miesiąc. Przetrzymał kryzys, a październikowe dane pokazują, że pozamiatał rynek.
Wszystkie wnioski zostaną rozpatrzone
Z informacji PB wynika, że PKO BP nie zamierza odpuszczać. Zarząd chce, żeby żaden wniosek w sprawie bezpiecznego kredytu, jaki trafi do banku, nie został nierozpatrzony. To śmiałe założenie, ponieważ do przerobienia jest góra wniosków, a termin rozliczenia programu jest tuż, tuż — na początku stycznia.
Według danych BGK z poniedziałku liczba wniosków o bezpieczny kredyt zbliżyła się do 75 tys. Banki podpisały dotychczas 44,3 tys. umów. W trakcie rozpatrywania jest zatem ponad 30 tys.
Pracowników banków czeka pracowity grudzień i gorące święta. Bez nadgodzin raczej się nie obejdzie, bo popyt na kredyt z dopłatami nie słabnie. W miesiącach letnich i we wrześniu liczba wniosków kredytowych rosła tygodniowo o 3-4 tys., tymczasem w poniedziałek, 29 listopada, BGK zaraportował 66,4 tys. aplikacji o bezpieczny kredyt. Tydzień później w poniedziałek, 4 grudnia, o ponad 8 tys. więcej.
Zabrakło funduszy na imprezę
Załoga w PKO BP liczy, że zarząd doceni wysiłek poniesiony w związku z programem bezpieczny kredyty i generalnie nagrodzi pracowników za rekordowe wyniki po trzech kwartałach. W banku na tym tle powstał pewien ferment, gdyż bank nie zorganizował imprezy dla menedżerów przy okazji podsumowania strategii w listopadzie. Tradycyjnie na taką okoliczność odbywały się wyjazdowe spotkania. W tym roku najpierw zapowiedziano dwudniową imprezę w Warszawie, potem uroczysty obiad, a skończyło się na prezentacji dla 50 menedżerów w biurowcu banku przy ul. Chmielnej.
Pojawiły się spekulacje, że zarząd oszczędza i nie będzie chciał podzielić się zyskiem. Wszystko po to, żeby władzom banku, jakie prawdopodobnie pojawią się w PKO BP w przyszłym roku, zostawić wysoko zawieszony wskaźnik koszty/dochody.
Z ustaleń PB wynika, że impreza nie doszła do skutku, bo ustalony dwa lata temu budżet eventowy wyczerpał się. Na fali pocovidowego ożywienia liczba imprez biznesowych organizowanych przez bank poszła w górę o kilkadziesiąt procent w stosunku do 2019 r., który stanowił punkt odniesienia do szacowania wydatków w latach 2022-23.
Bonusy dla wszystkich
Jeśli chodzi o partycypację w zyskach, to dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że w ubiegłym tygodniu bank zawarł porozumienie ze związkami zawodowymi w sprawie premii dla załogi. Zostaną one wypłacone wszystkim pracownikom z puli prezesa banku, prawdopodobnie jeszcze przed świętami. W styczniu najlepsi bankowcy dostaną też nagrody. Będą też bonusy wypłacane pracownikom poszczególnych obszarów, w tym sprzedawcom i ludziom od bezpiecznego kredytu.
Plan na przyszły rok dla przyszłego zarządu
Za dwa tygodnie rozstrzygnie się, jak trudno będzie o premie w przyszłym roku. Bank pracuje obecnie nad planem finansowym na 2024 r. Rada nadzorcza ma się nim zająć na posiedzeniu 19 grudnia. Sytuacja jest dość specyficzna, bo jest to plan, który najpewniej będzie realizować inny zarząd oraz rada z inną obsadą niż obecnie.